Rozdział 22

1.7K 57 18
                                    

Katie

Michael znów użył sposobu na kosmitów. Tym razem nie dałam się złapać – nic nie było w stanie odwrócić mojej uwagi od Connora. Kiedy go ujrzałam, pomyślałam, że odbył z Emily rozmowę w jadalni i jest już po wszystkim, a tymczasem dopiero ją planował. U jego boku Emily przestępowała z nogi na nogi na swoich wysokich obcasach. Były w niej seksapil, gracja i doskonałość, które charakteryzowały również wyprostowanego i muskularnego Connora. Widok ich razem poruszył mnie dogłębnie. Wyobraziłam sobie, jak się zrywam z kanapy i wydrapuję konkurentce oczy. Michael musiał jakimś cudem usłyszeć moje myśli, bo objął mnie ramieniem, a drugą ręką przekręcił moją głowę w swoją stronę.

– Ona do niego pasuje – wymamrotałam. – Pasuje tutaj. – Machnęłam dłonią, wskazując tę niewiarygodną przestrzeń od lewej do prawej. – Do tego wszystkiego. A ja nie... – Przemawiał przeze mnie rozdzierający strach. Nie mogłam już stracić Connora. Nie przeżyłabym tego.

– Nie wymyślaj, ślicznotko. On nie pasuje ani tutaj, ani do niej. Jest już tylko twój i na zawsze. Uśmiechnij się – polecił, ale ja myślałam tylko o tym, by wyjść za nimi i podsłuchać, czy znów nie umawiają się na potajemny związek. – Uspokój się, Katie. – Miki mną potrząsnął, a po chwili opuścił dłonie na moje żebra. Gdy wbił w nie palce, chichot wydobył się ze mnie samoistnie.

– Przes-tań! – wydusiłam z trudem.

– Imiona dzieci już wybraliście? – Dzięki temu pytaniu miałam dodatkowy powód do śmiechu.

– Oczywiście – parsknęłam. – Michael i Michaelka.

– Katie... – Miki raptownie przestał mnie łaskotać. – Powiem ci coś szczerze... – Potraktował mnie poważnym spojrzeniem. – Wiem, że kpisz, ale się zastanów. To naprawdę doskonałe imiona.

Rozbawił mnie tak, że nieoczekiwanie ryknęłam śmiechem na całe pomieszczenie.

– A teraz na poważnie. – Poruszył zawadiacko brwiami. – Stawiam skrzynkę piwa, że było na misjonarza. Ale opowiedz więcej. Krzyczałaś? Piszczałaś? Jęczałaś? Bolało bardzo, trochę czy wcale? Jak szybko doszłaś? – zaatakował mnie hiperprywatnymi pytaniami, na które nie odpowiedziałabym, nawet gdybym znała odpowiedzi.

– Jesteś głupi – bąknęłam, wiercąc się. Krępowały mnie własne nieprzyzwoite myśli. Chciałam już wiedzieć, jak to tak naprawdę jest.

– Jezu Chryste! Nie bzyknęliście się jeszcze! – stwierdził zdecydowanie zbyt głośno. Jeśli wcześniej miałam rumieńce, to teraz byłam już czerwona jak burak. A Miki z każdym kolejnym zdaniem jakimś cudem jeszcze potęgował moje zawstydzanie. Napięcie w którymś momencie sięgnęło zenitu, a potem nagle zniknęło, co najmniej jak po wybuchu ładunku. Jak zaczęłam się śmiać, tak nie mogłam przestać. Rozluźniłam się. Rozmawiałam z Michaelem o seksie. On był prawdopodobnie najbardziej doświadczonym człowiekiem w tym temacie, a ja – najmniej.

Kiedy ujrzałam Connora, zrozumiałam, że Mikiemu jednak udało się odwrócić moją uwagę. I w dodatku poprawić mi humor, co już w ogóle zakrawało na cud.

– Jestem zazdrosny o twoje uśmiechy. – Connor od razu sięgnął po moją dłoń i wyrwał mnie spod ramienia brata. Zostałam przyciągnięta do muskularnej klaty w taki sposób, że już nie wątpiłam, iż ten mężczyzna jest mój. Zamknął mnie w stanowczym uścisku i cmoknął w głowę.

– Jak Em? – Całe szczęście, że Miki zadał to pytanie, bo bardzo potrzebowałam usłyszeć szczegółowy raport.

– Źle.

– Źle, czyli? Powiesiła się? Skoczy z mostu w drodze do domu? Zamierza połknąć butelkę leków przed snem ostatecznym? Czy...

– Źle, czyli jest wkurwiona – sprecyzował. – A jutro niedziela. Mógłbyś się z nią skontaktować i przypomnieć, że będzie musiała zapłacić bardzo wysokie kary umowne, jeśli nie stawi się w pracy?

LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz