Rozdział 5

93 11 13
                                    

Roselle wyszła do pracy. Już nie musiała tak dużo pracować, szukać opieki dla swoich dzieci bo był Syriusz, ale lata gdy go nie było ja wykończyły. Opieka nad Phoebe nie zawsze była prosta, szczególnie gdy wchodziła w etap buntu młodzieńczego, gdy nie chciała jej słuchać i gdy desperacko chciała do taty bo przez przypadek znalazła zdjęcia. Roselle była wykończona i była prawie pewna, że już nigdy nie będzie chciała dziecka. Ale jak mogła by je mieć gdy Syriusza nie było? Odwiedzała go w Azkabanie, w Ministerstwie Magii czasami nazywało się ją szaloną żoną Blacka bo błagała ich żeby go wypuścili. W Ministerstwie sugerowali by wzięli rozwód bo on stamtąd nie wyjdzie a ona musi kiedyś ruszyć dalej. I może było w tym ziarenko prawdy bo Roselle ruszyła dalej dopiero gdy Syriusz wyszedł z Azkabanu to nie żałowała że nie posłuchała Ministerstwa Magii.

— Pani Black. — przywitał ją szef gdy Roselle weszła do pokoju socjalnego aby ogarnąć parę spraw. Wisiała rozpiska na następny tydzień. Roselle miała najdłuższe zmiany. Kochała swoją pracę, ale nienawidziła tego, że zazwyczaj za dużo się dzieje a ona nigdy nie ma czasu dla rodziny — Roselle, będę cię dużo potrzebował w przyszłym tygodniu. — powiedział cicho opierając się o blat. Mark Whiller był mężczyzną po sześćdziesiątce, był wysoki, tęgi i już wyłysiał, ale współpraca z nim nie była taka zła jak Roselle mogła przypuszczać — Było parę ataków. Już nie wiemy co robić. Ludzie przychodzą tutaj codziennie, tracimy dziesiątki ludzi na dzień. — szeptał żeby nikt inny prócz Roselle go nie słyszał.

— Nie możemy z tym nic innego zrobić, wiesz o tym Mark. Nie możemy się wychylać.  — powiedziała Roselle — Pomogę ile tylko będę mogła, ale musimy czekać. Nawet Ministerstwo nie prosiło nas jeszcze o pomoc.

Roselle przez cały dzień przyjmowała pacjentów w swoim gabinecie. Przywykła do mówienia smutnych wieści, do wesołych, do uświadamiania kobiet że są w ciąży a mężczyzn że będą ojcami. Codziennie odwiedzała swoich pacjentów, którzy zmuszeni byli leżeć na oddziale. Wczoraj odeszła jedna pani, którą Roselle uwielbiała ale nie mogła sobie pozwolić na żałobę. Nie na tym polegał jej zawód. Nie mogła się przywiązywać do ludzi i tak też robiła gdy za czasów gdy była sama Ministerstwo przysyłało ludzi aby od niej coś wyciągnęli o Syriuszu. Zapomnieli tylko, że Roselle nie mówiła o mężu jeśli nie było takiej potrzeby.

Gdy wróciła po południu do domu Phoebe i Harry byli w pokoju, bliźniacy spali a Syriusz siedział na kanapie z nogą na nogę, z okularami na nosie i przeglądał jakieś dokumenty. Roselle nałożyła sobie obiadu i usiadła obok niego.

— Są postępy? — zapytała. Syriusz spojrzał na nią i zdjął okulary.

— Nie. Petera o dziwo trudno znaleźć. — powiedział Syriusz — Rozmawiałem z Remusem dzisiaj. — dodał — Ministerstwo zadaje nam trochę niewygodne pytania i musimy iść złożyć zeznania we wtorek. Będziemy musieli wyznaczyć karę Peterowi.  Chcą znać nasze zdanie. Pewnie mają wyrzuty sumienia, że zamknęli na wiele lat niewinnego człowieka, ale ja i Remus przeprowadziliśmy ciężkie dyskusje na ten temat. Nie... nie chcemy żeby... Ministerstwo zasugerowało byśmy zdecydowali się na pocałunek dementora. I wiemy, że Peter zrobił okropne rzeczy za które nigdy mu nie będziemy w stanie wybaczyć ale... nie chcę by skończyć w ten sposób. — powiedział Syriusz — Remus się zgadza. Stwierdziliśmy, że Azkaban to będzie idealne miejsce żeby tam został i tam został uwięziony. Ciągle nam mówią, że mamy myśleć jak James, a on by tak zrobił.

— Nie powinno cię dziwić, że wciąż masz do niego słabość i, że nie chcesz by umierał. — powiedziała Roselle — Peter popełnił naprawdę okropne rzeczy i na pewno nie wrócicie do znajomości z nim ale jednak... może zasługuje na śmierć według niektórych, ale nie zawsze był zły. To nie tak, że on od zawsze planował zdradę i nic innego nie pragnął jak tego. — dodała.

— Byliśmy przyjaciółmi przez wiele lat. I wiem, że... nigdy bym nie zdecydował się na to żeby odebrali mu dusze. Gdy byliśmy w szkole było dobrze. Z Peterem zawsze dało się świetnie bawić. Byliśmy w czwórkę. Robiliśmy kawały. Śmialiśmy się aż brzuchy nas bolały. I... Peter, może to nie ja miałem z nim najlepszego kontaktu ale... uwielbiałem go, wiesz sama że go uwielbiałem. Nie chciałem by ktoś go krzywdził. Pomagałem mu gdy była taka potrzeba. Peter zasługuje na karę, ale ja i Remus nie jesteśmy w stanie skazać go na taką najgorszą.  Gdzieś w środku... nie wiem... wszyscy utknęliśmy w szkole, w czasach gdy nikt nie był zdrajcą i gdy naszym największym problemem było to jako żart tym razem wyrządzimy Snape'owi.

Czasami Syriusz chciał wrócić do szkoły, do najlepszych przyjaciół, do mapy huncwotów. Chciał wrócić do świata bez zdrajcy bo wspomnienia są zbyt bolesne. I chciał z powrotem Petera zanim dołączył do śmierciożerców. Nie mógł go nienawidzić tak jak mówił. Zbyt wiele razem przeżyli żeby mógł go nienawidzić. Dawno temu byli przyjaciółmi. 

The Joker And The Queen | Sirius Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz