Czas biegł nieubłaganie szybko. Wrzesień był ponury i deszczowy ale nic nie stanęło Syriuszowi na drodze aby odwiedzić żonę w szpitalu. Miała kolejny dyżur, a gdy zostawiały Jamiego i Juliana u Bonnie i Remusa, przyjaciel uparł się, że pójdzie z nim. Syriusz wymienił z Roselle tylko kilka zdań i znów zostawała wezwana na salę. Syriusz tęsknił za żoną. Prosiła szefa żeby dał jej więcej luzu gdy urodzili się bliźniacy ale wciąż była jedną z najlepszych uzdrowicieli w Świętym Mungu. Może nawet w całym czarodziejskim świecie.
— Idziemy? — zapytał Remus patrząc wyczekującą na Syriusz aż podejmie decyzję.
— Chwileczkę. — powiedział Syriusz i podążył wzdłuż korytarza.
Minął parę drzwi a potem znalazł się pod salą i serce na chwilę mu się zatrzymało. Często wspominał czasy szkolne i często myślał jak to by było gdyby nigdy nie było wojny i gdyby James żył i mogliby spokojnie żyć w szczęściu. Często pozwalał sobie na takie chwile bo w snach wszystko było takie jak dawniej. W snach wciąż miał siedemnaście lat u boku przyjaciół.
— Byłeś tu kiedyś? — zapytał Syriusz patrząc na Remusa. W tym świetle wyglądał szaro i staro. Syriusz nigdy nie zauważył ile jego przyjaciel ma zmarszczek na twarzy i jak bardzo oddziaływały na niego lata gdy Syriusz siedział w Azkabanie. Czasem zastanawiał się jak Remus się wtedy czuł. Całkiem pogrążony w mroku, bez sił by wstać z łóżka, z myślami które nie dawały mu normalnie żyć i oddychać. Remus pewnie miał te same myśli co Syriusz w Azkabanie. Szokujące było jak rzadko o tym rozmawiali. W szkole wszystkim się dzielili. A teraz są jak obcy.
— Nie... próbowałem raz... ale nie dałem rady... jesteś pewny, Syriuszu? To co zobaczysz to nie jest przyjemny widok.
— Spodziewam się ale... powinienem to zrobić już dawno temu. Powinienem ich odwiedzić gdy tylko odzyskałem wolność.
— Ja też, Syriuszu... ale... Oni nawet nie będą wiedzieć że my tu jesteśmy. — powiedział Remus.
Syriusz chwycił klamkę i popchnął drzwi. Przeszedł dalej przez pomieszczenie do dwóch łóżek położonych obok siebie. Frank Longbottom, Alicja Longbottom.
Frank spał, pogrążony w spokojnym śnie. Na jego szafce nocnej stało zdjęcie z jego młodości. Alicja siedziała na łóżku z zamkniętymi oczami. Znacznie schudła, wątłą kobieta z wielkimi, pogrążonymi oczami. Włosy ścięte na jeżyka. Wyglądała okropnie. Jakby za chwilę miała umrzeć. A gdy otworzyła oczy były one nieobecne. Jakby pogrążone w innym świecie. Spojrzała na nich i się lekko uśmiechnęła Jakby ich pamiętała. Nic nie mówiła.
— Witaj, Alicjo. — powiedział Remus podchodząc do niej. Syriusz był pod wrażeniem jaki spokój potrafi zachować chociaż w głowie pewnie miał mnóstwo nieprzyjemnych myśli — Czy to w porządku, że dotknę cię za dłoń? — zapytał. Alicja sama wysunęła swoją dłoń chociaż prawdopodobnie nie słyszała — Minęło naprawdę wiele czasu od naszego ostatniego spotkania...
— Szukają czegoś panowie? — zapytała pracująca tam kobieta.
— Przyszliśmy odwiedzić starych przyjaciół. — odparł Syriusz — Jak się maja?
— No cóż... Alicja dobrze jak na to w jakim jest stanie. Czasem wypowiada pojedyncze imiona. Czasami wypowiadać imiona. Chodzi. Przechadza się. Ogląda kwiaty, malunki na ścianach. Jest trochę jak zjawa. A Frank... no cóż... z nim jest nieco gorzej. Nie mówi, nie słyszy, praktycznie tylko śpi, gapi się w sufit... muszą panowie wiedzieć, że zdaniem lekarzy Frank będzie zyl jeszcze najwięcej dwa lata. Nie dają mu szans. Cierpi. Bardzo cierpi.
— Wciąż czuje ból?
— Nie. Nie czuje nic. — powiedziała kobieta — Skąd znają panowie Franka i Alicję?
— Jeszcze ze szkoły. Znaliśmy się. — powiedział Remus — Przez długie lata dzieliliśmy pokój wspólny. Byli bardzo odważni. Ich czyny zostaną na zawsze zapamiętane.
— Zgadzam się. — powiedziała lekarka.
— Lily. — powiedziała słabo Alicja.
— Niech się panowie tym nie przejmują. Ostatnio Alicja czesto wypowiada imiona Lily i Jamesa... tak naprawdę gdy panowanie przyszli myślałam, że to ktoś inny. Czasami pojawią się tutaj kobieta, która również chodziła z nimi do szkoły. Opowiada jej i dzieli się z nią historiami ale niestety... Często mówiąc to wpada w histerie. Płacze godzinami. Kilka razy musieliśmy dać jej środek uspokajający.
— Może pani powiedzieć jak ona się nazywa?
— Mary... Mary... Macdonald? Chyba tak. — powiedziała lekarka — Panowie też ja znają?
— Tak się składa że szukamy jej. Chcemy prosić ja o przysługę. Czy mogłaby pani nam pomóc? — dopytywał Remus
— Nie powinnam...
— Bardzo prosimy. Chociaż adres. — odparł Syriusz — To bardzo ważne. To naprawdę ważna sprawa.
— Chyba mogę... mogę pomóc. Proszę chwilę poczekać.
Czekali wciąż mówiąc do Alicji a gdy lekarka wróciła miała że sobą kartkę. Syriusz ja delikatnie wziął.
Mary Macdonald
Półkrwi
Queen Victoria Street 34
CZYTASZ
The Joker And The Queen | Sirius Black
Fanfiction*kontynuacja "Evermore" Syriusz i Roselle spotkali się już z wieloma przeciwnościami losu. Teraz w ich życiu czeka ich dwójka małych dzieci, ale także druga wojna czarodziejów, przy której Syriusz będzie walczył ze swoimi wspomnieniami z młodości...