— Cieszę się, że wszystko się udało. — Powiedziałam kiedy siedzieliśmy z chłopakiem w jednej z restauracji. Pablo zaprosił mnie na romantyczną kolację, aby uczcić to, że przeprowadzka poszła zgodnie z planem i mieszkamy razem. Spojrzałam na swoją dłoń, na której widniał pierścionek. Nie był on jeszcze zaręczynowy, bo oboje uznaliśmy, że jesteśmy trochę za młodzi, ale było to coś na kształt promise ring.
— Ja też się bardzo cieszę. — Odparł chwytając w swoją dłoń moją. Na moich ustach wymalował się szeroki uśmiech. Nie ukrywałam tego, że Gavira znacznie zmienił mnie i mój charakter, zdecydowanie na lepsze. — A teraz zaczekaj skarbie, ale muszę do łazienki. — Dodał wstając i ruszając w stronę łazienek.
Ja zajęłam się przeglądaniem telefonu, po chwili ktoś usiadł naprzeciwko, na początku byłam przekonana, że to mój chłopak, jednak się myliłam.
— Witaj Ruby. — Jego głos rozpoznałabym wszędzie.
Thomas
— Czego chcesz? — Spytałam, przenosząc na niego wzrok pełen gniewu.
— Może trochę grzeczniej? — Parsknął. — Ale lepiej słuchaj uważnie — Dodał już bardziej poważnie. Nie kryłam lekkiego strachu przed tym mężczyzną. — No, chyba że chcesz, żeby twojemu piłkarzykowi stała się ogromna krzywda. — Odgarnął pasemko moich włosów za ucho, a dreszcz przebiegł mi po plecach.
Jaka krzywda do cholery.
— O czym ty mówisz?
— O tym, że jeszcze sobie ciebie nie odpuściłem, i nie zamierzam. — Warknął zirytowany. — Dlatego, pójdziesz teraz ze mną grzecznie, bez jakichkolwiek scen, bo nie wiem, czy twój ukochany chciałby mieć odstrzelone obie nogi.
Spojrzałam na niego w szoku. Nie możliwe, że ma przy sobie broń.. W restauracji..
— Czas ci ucieka Rubinku.
— Dobra, dobra. — Powiedziałam od razu, słysząc, co mówi.
— Pierścionek.
Spojrzałam na niego pytająco.
— Zostaw go na stole i wychodzimy. — Odparł. Niepewnie ścignęłam biżuterię z palca i odłożyłam na stole. Potem oboje wyszliśmy z budynku, brunet ciągle trzymał mnie mocno za przedramię, żebym mu nie uciekła.
— I tak mnie znajdą. — Powiedziałam, licząc, że oświeci to w jakiś sposób mężczyznę.
— Trupa nikt nie będzie szukał, głupiutka. — Po jego słowach zrobiło mi się słabo, posadził mnie z tyłu auta, wcześniej odbierając mi telefon.
Nie wiem, gdzie jechaliśmy, ale w drodze, mój telefon wydzwaniał w nieskończoność.
— Daj mi odebrać, nic mu nie powiem. — Powiedziałam.
— Nie. — Był cholernie uparty, kiedy urządzenie zawibrowało kolejny raz, ten je po prostu wyłączył. — Zapomnisz o nim, zobaczysz, kochanie. — Wjechał w kolejną ulicę Barcelony, a ja westchnęłam głęboko. Czułam, jak chce mi się płakać, duszące uczucie rozpalało mnie od środka, oczy szczypały od łez, a ręce drżały.
Ale jak miałam zapomnieć o chłopaku, który rozbroił moje zamknięte na miliony zamków serce, o chłopaku, który, każdego dnia budził mnie z kwiatami w ręku, któremu tak wiele zawdzięczyłam. Czułam się bezradna, nie chciałam, żeby stała mu się jakakolwiek krzywda.
— Obiecujesz, że nic mu nie zrobisz? — Spytałam.
— Jeśli tylko będziesz grzecznie się mnie słuchać. — Mruknął. W tym samym czasie wjechaliśmy na jedną z posesji. Była ona umiejscowiona poza obrzeżami Barcelony. Thomas wysiadł pierwszy i łapiąc mnie za nadgarstek, zaprowadził do domu.
— Dlaczego się boisz? Nie zostaniemy tu długo. — Przyciągnął mnie bliżej i odgarnął pasemko moich włosów za ucho.
— Co masz na myśli?..
— Myślałaś, że będę trzymać cię w tym mieście? Gdzie na każdym kroku jest ryzyko, że nas znajdą? — Zaśmiał się. — Pojedziemy do innego kraju. — Dodał, składając pocałunek na moim czole.
Niedobrze mi.
— Ale najpierw musimy upozorować to, że nie żyjesz kochanie, inaczej inni będą stanowić zagrożenie dla nas. — Kiedy był tak blisko mnie, jeszcze bardziej odczuwałam chęć do płaczu. Tak szybko zgodziłam się na jego plan.. Może gdybym zaczekała w tej restauracji, zrobiła cokolwiek..
— Zdejmij ubrania.
— Co? — Spytałam zdezorientowana.
— Musimy upozorować to w jak najprostszy sposób, w szafie masz coś na przebranie. — Powiedział jakby było to cholernie proste. Jakby pozorowanie śmierci, to było jego hobby, albo codzienna praca.
Wykonałam jego polecenie, brunet dosłownie bawił się moimi ubraniami, poprzecinał, pobrudził. Nie wyglądały najlepiej, oczywiście zabezpieczył wszystko tak, aby nie zostały na tym odciski jego palców.
Za domem znajdowało się jezioro, a Thomas prawdopodobnie chciał upozorować to, że się utopiłam, albo zrobił to ktoś celowo, a ciało zniknęło.
Nałożyłam na siebie za duże o kilka rozmiarów ubrania, które znalazłam.
— Chodź. — Powiedział ciągnąc mnie za rękę w stronę pomostu przy jeziorze.
— Po co? — Spytałam, jednak ten mi nie odpowiedział, wyciągnął z kieszeni scyzoryk, widząc, co chce zrobić, zaczęłam się wyrywać.
— Przestań, to cię nawet nie zaboli. — Warknął szarpiąc się ze mną. — Ruby do cholery! — Podniósł głos i siłą przytrzymał moje ciało, kiedy zanosiłam się płaczem, po tym, naciął skórę na wnętrzu mojej dłoni, krew spływała wciąż na deski pomostu, zostawiając czerwone ślady. Prosiłam, aby już przestał.
W domu wytłumaczył, że krew ma jeszcze bardziej dać im do zrozumienia, że to był wypadek, że zahaczyłam o coś, że wpadłam do wody, a przez to, że nie umiałam pływać, utonęłam.
Niby był mądry.
Umiał opracować plan.
Ale wciąż nikt nie wie, gdzie się podziało ciało.
Opatrzył moją dłoń, obwiązują ją ściśle bandażem. Myślałam, że się tu chociaż prześpimy, ale Thomas miał inne plany, chciał jak najszybciej wyjechać.
CZYTASZ
Salvada Rosa
Fanfiction❗CZĘŚĆ DRUGA "ULTIMA ROSA" ❗ Jeśli ktoś kocha nas aż tak bardzo, to nawet jak odejdzie na zawsze, jego miłość będzie nas zawsze chronić. Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i po...