6

867 54 5
                                    

Thomas przez następne dni chodził rozdrażniony, przez co obrywałam oczywiście ja, potem całował mnie i mówił, że to się już więcej nie powtórzy.

Pewnego ranka przyprowadził Sofie, dziesięciolatka miała na sobie śliczną czerwoną sukienkę z białymi rękawami, białe rajstopy oraz czarne lakierki. Jej brązowe włosy były związane w dwa warkocze, wyglądała strasznie uroczo.

Siedziałam przy stole z kubkiem pełnym kawy, Thomas pozwolił mi ją dziś wyjątkowo wypić, abym miała siłę, zajmować się jego córką.

- Sofia, to jest ciocia Ruby - powiedział, a ja uśmiechnęłam się słabo. Dziewczynka z uśmiechem podeszła do mnie i wystawiła dłoń w moim kierunku.

- Dzień dobry - zaczęła przyglądając mi się uważnie. - Ma pani naprawdę śliczne oczy - dodała, a ja uścisnęłam jej małą rękę.

- Dziękuję - odparłam. Thomas oświadczył, że wychodzi do pracy, a my zostałyśmy same. Sofia była naprawdę bardzo bystrą i dojrzałą jak na swój wiek dziewczynką. Wyrażała się w piękny sposób, a życzliwość po prostu x niej promieniowała.

- Więc na co masz dziś ochotę? - spytałam.

- Możemy pójść do ogrodu? Mogę nauczyć panią, jak się plecie wianki, mama mnie tego uczyła.

- Mów mi po prostu Ruby - zaśmiałam się cicho, a ta złapała moją dłoń. Mężczyzna zostawił mi klucze, abym mogła wyjść z małą na mały spacer, wiedział, że nie ucieknę, bo w sąsiedztwie nie było za wiele domów, a ja nie miałabym serca zostawić Sofii samej.

Wyszłyśmy więc razem do ogrodu, dziewczynka energicznie zaczęła zbierać różne kwiaty. Potem usiadła naprzeciw mnie i równo podzieliła rośliny.

- Powiedz mi Sofia.. Czy twoja mama wie, gdzie jesteś? - spytałam, przyglądając się jej. Nie podniosła na mnie nawet na chwilę wzroku, zajęta była przeplataniem między sobą kwiatów.

- Nie, tata powiedział, żebym nie mówiła wszystkiego mamusi, zdenerwowałaby się - odparła. - Wie tylko, że jestem z tatą.. Proszę! Gotowe! - podniosła wianek i wstała z ziemi. Szybkim ruchem położyła mi go na głowie, chwile bawiąc się moimi włosami.

- I jak wyglądam? - zaśmiałam się cicho.

- Jak księżniczka! - pisnęła uradowana.

- Jesteś straszny - powiedziałam.

- Dzięki za komplement, księżniczko - powiedział a ja usiadłam na nim okratkiem i chciałam zacząć łaskotać, ale złapał moje nadgarstki i tak siłowaliśmy się jak małe dzieci, tyle że tym razem ja górowałam.  Oboje śmialiśmy się jak głupi, jakbyśmy zapomnieli o tym, że się nie lubimy.

Po jej słowach uśmiechnęłam się szerzej. Sofia nauczyła mnie, jak się robi takie wianki. Nie było to trudne, a brunetka to świetnie tłumaczyła.

- Hej! Twój wyszedł jeszcze lepiej od mojego! - zaśmiała się, oglądając przedmiot uważnie. - Muszę przyznać, że jesteś w tym całkiem dobra.

- Ale nie lepsza niż ty - odparłam i dotknęłam ją w nosek. - A teraz może zjemy jakiś obiad? Co ty na to?

- O tak! Zgłodniałam.. Mama zawsze mówi, że kwiaty i ogród to bardzo męcząca sprawa.

- Twoja mama pracuje w ogrodach?

- W kwiaciarni, ale mamy za domem własny ogród, jak kiedyś do nas przyjdziesz, to cię po nim oprowadzę - po tych słowach wzięłam ją na ręce i ruszyłyśmy do kuchni. Jak na dziesięciolatkę, Sofia była naprawdę malutka i drobna.

Na obiad postanowiłam zrobić nam naleśniki z owocami. Dziewczynka siedziała na blacie, machając nogami i podkradając mi składniki.

Rozmawiałyśmy na wiele tematów. Przy niej przynajmniej czułam się lepiej, w końcu miałam z kim porozmawiać.

- Smacznego skarbie - Powiedziałam stawiając przed nią talerz z obiadem.

- Wygląda cudownie! - zachwyciła się, sięgając od razu po sztućce. Czasami widziałam w niej, swoją małą wersję. Była energiczna, wdzięczna i tryskająca radością.

Postanowiłam poczekać jeszcze z działaniem, wydawało mi się, że Sofia wszystko u tak powie Thomasowi, dlatego nie mogłam ryzykować.

Pod wieczór wrócił mężczyzna, porozmawiał z córką, a potem ją odwiózł. Nie spodziewałam się tego, że wróci do domu taki wściekły.

- Po cholerę pytałaś Sofię o jej matkę, co? - Warknął, łapiąc mnie za nadgarstki i zrzucając z kanapy.

- Ja.. - zaczęlam niepewnie, widząc jego wzrok.

- Obiecuje, że więc już o to nie zapytasz - odparł i siłą przeciągnął mnie do drewnianej kolumny w salonie, przywiązał do niej moje ręce, a ja wciąż znajdowałam się na kolanach.

- Nie, Thomas, proszę - wydusiłam kiedy ściągnął moją koszulkę, ta zatrzymała się na przedramionach.

- Trzeba było myśleć - powiedział, a ja usłyszałam, jak zdejmuje pasek. Zacisnęłam powieki, kiedy więcej łez spływało po moich policzkach. Zamachnął się, a ja krzyknęłam, czując, jak pas rozcina moją skórę na plecach.

Uderzył drugi raz i trzeci. Bolało cholernie, nie byłam w stanie więcej łapać oddechu. Mężczyzna, widząc, to podszedł do mnie i odwiązał moje dłonie. Trzęsącą się ręką, sprawdziłam stan pleców, czułam pod palcami rozcięcia jak i krew. Miałam ochotę zwymiotować z bólu i strachu.

Thomas podniósł mnie z ziemi, a ja płakałam, bo każdy najmniejszy ruch powodował cierpienie.

- Przepraszam - wyjąkałam wpadają w jego ramiona bezsilnie.

Thomas znowu opatrzył moje rany.

I tak w kółko.

Sprawiałam problem.

Wyżywał się na mnie.

Przepraszałam.

On mi pomagał.

I znowu było po staremu.

Salvada RosaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz