Thomas przez następne dni chodził rozdrażniony, przez co obrywałam oczywiście ja, potem całował mnie i mówił, że to się już więcej nie powtórzy.
Pewnego ranka przyprowadził Sofie, dziesięciolatka miała na sobie śliczną czerwoną sukienkę z białymi rękawami, białe rajstopy oraz czarne lakierki. Jej brązowe włosy były związane w dwa warkocze, wyglądała strasznie uroczo.
Siedziałam przy stole z kubkiem pełnym kawy, Thomas pozwolił mi ją dziś wyjątkowo wypić, abym miała siłę, zajmować się jego córką.
- Sofia, to jest ciocia Ruby - powiedział, a ja uśmiechnęłam się słabo. Dziewczynka z uśmiechem podeszła do mnie i wystawiła dłoń w moim kierunku.
- Dzień dobry - zaczęła przyglądając mi się uważnie. - Ma pani naprawdę śliczne oczy - dodała, a ja uścisnęłam jej małą rękę.
- Dziękuję - odparłam. Thomas oświadczył, że wychodzi do pracy, a my zostałyśmy same. Sofia była naprawdę bardzo bystrą i dojrzałą jak na swój wiek dziewczynką. Wyrażała się w piękny sposób, a życzliwość po prostu x niej promieniowała.
- Więc na co masz dziś ochotę? - spytałam.
- Możemy pójść do ogrodu? Mogę nauczyć panią, jak się plecie wianki, mama mnie tego uczyła.
- Mów mi po prostu Ruby - zaśmiałam się cicho, a ta złapała moją dłoń. Mężczyzna zostawił mi klucze, abym mogła wyjść z małą na mały spacer, wiedział, że nie ucieknę, bo w sąsiedztwie nie było za wiele domów, a ja nie miałabym serca zostawić Sofii samej.
Wyszłyśmy więc razem do ogrodu, dziewczynka energicznie zaczęła zbierać różne kwiaty. Potem usiadła naprzeciw mnie i równo podzieliła rośliny.
- Powiedz mi Sofia.. Czy twoja mama wie, gdzie jesteś? - spytałam, przyglądając się jej. Nie podniosła na mnie nawet na chwilę wzroku, zajęta była przeplataniem między sobą kwiatów.
- Nie, tata powiedział, żebym nie mówiła wszystkiego mamusi, zdenerwowałaby się - odparła. - Wie tylko, że jestem z tatą.. Proszę! Gotowe! - podniosła wianek i wstała z ziemi. Szybkim ruchem położyła mi go na głowie, chwile bawiąc się moimi włosami.
- I jak wyglądam? - zaśmiałam się cicho.
- Jak księżniczka! - pisnęła uradowana.
- Jesteś straszny - powiedziałam.
- Dzięki za komplement, księżniczko - powiedział a ja usiadłam na nim okratkiem i chciałam zacząć łaskotać, ale złapał moje nadgarstki i tak siłowaliśmy się jak małe dzieci, tyle że tym razem ja górowałam. Oboje śmialiśmy się jak głupi, jakbyśmy zapomnieli o tym, że się nie lubimy.
Po jej słowach uśmiechnęłam się szerzej. Sofia nauczyła mnie, jak się robi takie wianki. Nie było to trudne, a brunetka to świetnie tłumaczyła.
- Hej! Twój wyszedł jeszcze lepiej od mojego! - zaśmiała się, oglądając przedmiot uważnie. - Muszę przyznać, że jesteś w tym całkiem dobra.
- Ale nie lepsza niż ty - odparłam i dotknęłam ją w nosek. - A teraz może zjemy jakiś obiad? Co ty na to?
- O tak! Zgłodniałam.. Mama zawsze mówi, że kwiaty i ogród to bardzo męcząca sprawa.
- Twoja mama pracuje w ogrodach?
- W kwiaciarni, ale mamy za domem własny ogród, jak kiedyś do nas przyjdziesz, to cię po nim oprowadzę - po tych słowach wzięłam ją na ręce i ruszyłyśmy do kuchni. Jak na dziesięciolatkę, Sofia była naprawdę malutka i drobna.
Na obiad postanowiłam zrobić nam naleśniki z owocami. Dziewczynka siedziała na blacie, machając nogami i podkradając mi składniki.
Rozmawiałyśmy na wiele tematów. Przy niej przynajmniej czułam się lepiej, w końcu miałam z kim porozmawiać.
- Smacznego skarbie - Powiedziałam stawiając przed nią talerz z obiadem.
- Wygląda cudownie! - zachwyciła się, sięgając od razu po sztućce. Czasami widziałam w niej, swoją małą wersję. Była energiczna, wdzięczna i tryskająca radością.
Postanowiłam poczekać jeszcze z działaniem, wydawało mi się, że Sofia wszystko u tak powie Thomasowi, dlatego nie mogłam ryzykować.
Pod wieczór wrócił mężczyzna, porozmawiał z córką, a potem ją odwiózł. Nie spodziewałam się tego, że wróci do domu taki wściekły.
- Po cholerę pytałaś Sofię o jej matkę, co? - Warknął, łapiąc mnie za nadgarstki i zrzucając z kanapy.
- Ja.. - zaczęlam niepewnie, widząc jego wzrok.
- Obiecuje, że więc już o to nie zapytasz - odparł i siłą przeciągnął mnie do drewnianej kolumny w salonie, przywiązał do niej moje ręce, a ja wciąż znajdowałam się na kolanach.
- Nie, Thomas, proszę - wydusiłam kiedy ściągnął moją koszulkę, ta zatrzymała się na przedramionach.
- Trzeba było myśleć - powiedział, a ja usłyszałam, jak zdejmuje pasek. Zacisnęłam powieki, kiedy więcej łez spływało po moich policzkach. Zamachnął się, a ja krzyknęłam, czując, jak pas rozcina moją skórę na plecach.
Uderzył drugi raz i trzeci. Bolało cholernie, nie byłam w stanie więcej łapać oddechu. Mężczyzna, widząc, to podszedł do mnie i odwiązał moje dłonie. Trzęsącą się ręką, sprawdziłam stan pleców, czułam pod palcami rozcięcia jak i krew. Miałam ochotę zwymiotować z bólu i strachu.
Thomas podniósł mnie z ziemi, a ja płakałam, bo każdy najmniejszy ruch powodował cierpienie.
- Przepraszam - wyjąkałam wpadają w jego ramiona bezsilnie.
Thomas znowu opatrzył moje rany.
I tak w kółko.
Sprawiałam problem.
Wyżywał się na mnie.
Przepraszałam.
On mi pomagał.
I znowu było po staremu.
CZYTASZ
Salvada Rosa
Fanfiction❗CZĘŚĆ DRUGA "ULTIMA ROSA" ❗ Jeśli ktoś kocha nas aż tak bardzo, to nawet jak odejdzie na zawsze, jego miłość będzie nas zawsze chronić. Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego. Nie potrafię wybrać żadnej z nich i po...