Rozdział 4 Pajac Vince

318 14 2
                                    

Perspektywa Dylana
Wyszedłem z pokoju Oli i udałem się do salonu.

-Dylan nie było Cię 40 minut, co ty tam robiłeś?- zapytał Vincent

-Rozmawiałem z moją młodszą siostrą! A co zabronisz mi!?- wykrzyczałem

-Dylan co Cię ugryzło?- zapytał Shane, a ja nie wiedziałem co mu odpowiedzieć

-Dylan! Nie krzycz na brata.

-Serio wujku!? Widziałeś jaka ona była smutna, że ten debil i pajac, który ma na imię Vincent ją potraktował!? Dobrze, że tata niedługo wraca z Australii. Może on coś przetłumaczy temu idiocie! Vince ona ma 12 lat! A ty straszysz ją, że jak nie będzie jeść to ją do narkozy podłączysz! Widziałeś jak się przestraszyła!? To nie jest jak jakiś typ z Organizacji do, którego możesz mówić takim ostrym i lodowatym głosem! Ona się Ciebie boi! Ma 12 lat! Jest dzieckiem! Jednego dnia dowiaduje się, że ma 6-óstkę rodzeństwa! Że po urodzeniu została porwana! Jednego dnia wyprowadza się z kraju w, którym mieszkała! Tego samego dnia dowiaduje się, że ludzie, którzy ją wychowali giną. A jak by tego było mało jej brat na dodatek starszy ją straszy! Poznała też ciotkę i wujka! Myślisz, że jej jest łatwo! Tyle informacji jednego dnia! Co z Ciebie za brat! Jesteś debilem, idiotą, egoistą i bez duszną istotą! A teraz żegnam ide spać!- wykrzyczałem mu wszystko co mnie gryzło.

-Dylanie Monet. Nie tak szybko.- powiedział nad wymiar ostro i lodowato Vincent.

-Czego chcesz?!- nie odpowiedział tylko podszedł i mnie spoliczkował. Po chwili poczułem ciepłą ciecz pod nosem. To krew.

Już brałem zamach żeby walnąć go w mordę, ale czyjaś ręka mnie powstrzymała.

-Dylan spokój się już. A ty, Vince rozumiem, że Dylan Cię zdenerwował. Ale nie powinieneś go bić. To twój młodszy o 10 lat brat.- powiedział Monty.

-Dylanie następnym razem się opamiętaj. Pamiętaj, że niedługo będziesz chciał pracować ze mną i Will'em w Organizacji. A bez opanowania i samokontroli, Cię do interesów.  Najbliższe 6 lat to będzie dla Ciebie test. A teraz żegnam, Organizacja wzywa.

Perspektywa Alexandry

Nie mogłam spać. Z dołu słychać było krzyki Dylana.
Zaschło mi w gardle, więc stwierdziłam, że pójdę do salonu żeby ktoś pokazał mi gdzie jest kuchnia. Wyszłam z pokoju.  Byłam już na schodach i spotkałam na nich Vinca.

Perspektywa Vincenta

Dylan był jedną z trzech osób, które potrafią przemówić mi do rozsądku.  Pozostałe dwie osoby to ojciec i wujek Monty.  Tak jak podczas każdej mojej ,,kłótni z Dylanem" ( które często się nie zdarzają. Ostatnio była może dwa lata temu. ) Coś mi uświadomił. Z jednym miał rację. Jestem za ostry dla Oli. Ma 12 lat. A jednego dnia przeszła tyle zmian.( których na pewno jeszcze przejdzie dużo) I jeszcze tak ją nastraszyłem tą narkozą. Najbardziej w głowie utkwiły mi słowa ,,ona się ciebie boi ", jak tylko ją zobaczę to ją za to przeproszę.  Najbliższa okazja będzie pewnie jutro, najchętniej poszedłbym do niej teraz, ale na pewno śpi a budzić jej  chce. Szedłem do mojego gabinetu.  Zacząć rzeczy, które powinienem zrobić jutro, ale im szybciej zrobię rzeczy związane z Organizacją tym więcej będę miał czasu dla rodziny.
Ale wracając na schodach spotkałam Olę.

-Olu czemu nie śpisz?- zapytałem

Perspektywa Alexandry

-J-ja nie mogę spać. A Chce mi się pić- powiedziałam przestraszona

- Chodź.  Nie bój się nic ci nie zrobię.  Nigdy. Pamiętaj o tym.  Jestem twoim bratem. Dobrze?- spytał Vincent

-Dobrze- potem tych słowach poczułam na ramieniu rękę Vince.

Szliśmy ciemnym korytarzem. Gdy stanęliśmy pod drzwiami numer 1 Vincent powiedział:

-Zapraszam- zaprosił mnie gestem ręki.

Gdy weszliśmy naszym oczom ukazało się biuro Vinca

-Proszę- powiedział podając mi wodę -usiądź-pokazał na fotel przed jego biurkiem za, które sam usiadł. -Zaprosiłem Cię tu żeby Cię przeprosić. Nie powinienem straszyć Cię narkozą. Dodatkowo nie powinienem mówić do Ciebie w taki sposób. Postaram się zmienić. Obiecuję. Przepraszam Cię siostrzyczko- w jego głosie słychać było skruchę.

-Przeprosiny przyjęte Vince.

-Chodź do mnie- nie no Vincent ten lodowaty człowiek, którego poznałam kilka godzin temu chcę mnie PRZYTULIĆ. SZOK I NIEDOWIERZANIE.

-Kocham Cię braciszku- powiedziałam wtulając się w tors starszego brata.

-Ja Ciebie też siostrzyczko

Staliśmy tak chwilę przytulając się, gdy nagle do gabinetu ktoś wszedł.
Tym ,,ktosiem" był Will.

-Przyszedłem zobaczyć czy wszystko w porządku...- nie dokończył ponieważ zobaczył, że Vincent mnie przytula

-Tak Will nie musisz się martwić

-Dobra to ja idę do salonu- powiedział i wyszedł

-Zanim pójdziesz chciał bym Ci powiedzieć, że jutro wybieramy się na kolację. Dlatego prosił bym żebyś się ładnie ubrała dobrze?- ciekawe z kim ta kolacja?

-Dobrze. A o której jest ta kolacja?- zapytałam

-O 18 spotykamy się w garażu. A teraz moja panno do łóżka spać już jest naprawdę bardzo późno.- powiedział już trochę poważniej niż wcześniej, ale dalej nie był to ten typowy lodowaty ton

-No dobrze Vince. Dobranoc. Kocham Cię. Pa, pa- odkleiłam się od brata i kierowałam się w stronę drzwi, ale usłyszałam za plecami:

-Dobranoc Alexandro też Cię kocham. Pa- powiedział. Wyszłam z jego gabinetu i poszłam do mojego pokoju położyć się spać, tak jak kazał mi brat.

Zanim zasnęłam rozmyślałam nad tą kolacją.

Ale wtedy nie wiedziałam jeszcze kogo poznam i jak moje życie zmieni się po tej kolacji...

-------------------841 słów------------------

Rozdział niespodzianka.
Chciałam wam jakoś wynagrodzić brak rozdziału w niedzielę, dlatego dzisiaj wstawiam ten.
Dziękuję użytkownikom Martaukaszuk1 i PinkPapaj za wierne czytanie i komentowanie mojej książki.

Komentarze i gwiazdki motywują mnie do pisania.
Zapraszam do głosowania i komentowania.

Ocena-------------->>>

Krytyka--------->>>>

Błędy--------->>>>

Zagubiona Siostra - Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz