Rozdział 2 W poszukiwaniu złoczyńcy

152 16 1
                                    

Bakugo pov.

Młodociani herosi z Hiszpanii: Mateo i Belinda przybyli do Japonii, by ochronić nas przed złem. Niestety sami nie byli w stanie zdradzić nam szczegółów swych działań, bo nagle pojawił się wielki złoczyńca! Stwór przypominający szlam, a chociaż można było pokonać go w kilku ruchach - jak twierdzą niektórzy, nasi zagraniczni herosi roznieśli go za pomocą muzyki. To dzięki niej bawili się ze złoczyńcą niczym z dzieckiem. Szalmowiec błądził jak we mgle! Belinda oraz Mateo przez nieco ponad trzy minuty, przy akompaniamencie własnoręcznie napisanej piosenki, skakali wokół niego. Otoczony niewidzialną bańką złoczyńca stał w miejscu, a nasi herosi robili show! Śpiewali i przybierali na sile. Ludzie oraz nasi miejscowi bohaterowie byli tak wstrząśnięci tą metodą walki, że nie byli w stanie poruszyć się, aby ich wspomóc. Zwłaszcza, że według świadków całość wyglądała na zaplanowaną akcję.

Kim są nasi pomocnicy? Czy dzięki nim Tokyo będzie tymczasowo bardziej bezpiezpieczne?

Jak...

Mam wrażenie, że zbladłem.

Nie jestem w stanie czytać dalej, bo boję się, że telefon Piranii wypadnie mi z rąk.

Poza tym nie czuję się zły na to co przeczytałem. Nie jestem wkurzony. Zirytowany. Nie! Ja osłabłem.

Deku... Nerd. Ten dziad wszedł na arenę bohaterstwa szybciej ode mnie?! Wyjechał za granicę? Co stało się przez te półtora miesiąca od egzaminów wstępnych? Czy to dlatego tak nagle zniknął? Kto wydał mu pozwolenie na wykonywanie tak odpowiedzialnego zawodu? Jemu i jakieś lasce o miedzianych włosach... To jest niesprawiedliwe!

Odsuwam od siebie talerz i łapię się za brzuch. Pirania od razu zauważa, że coś jest nie tak i dlatego chwyta mnie za ramię, a ja z tego wszystkiego zapominam strącić jego dłoni.

- Ej, Bakugo? Wszystko w porządku? Zawołać kogoś?

Dopiero teraz nieco przytomnieję i obracam tak, by ręka z mojego ramienia bezwładnie opadła. Potem zaś wstaję i kręcę głową, zaprzeczając jego słowom.

- Zostaw. Poradzę sobie sam.

Bo gdyby ktoś nieproszony dowiedział się o moim komplesie wyższości względem osób bez daru... Byłbym nie bohaterem a skończonym idiotą w ich oczach.

I to nie jest też tak, że ja wywyższam się nad wszystkich czy pnę coraz wyżej. Nie! Teraz wśród tych wszystkich młodych ludzi, którzy chcą być tacy jak ja, mam wrażenie, że tracę grunt pod nogami. Dlatego muszę ich przegonić, by przeżyć i spełnić marzenia.

Ale teraz, po tym co zobaczyłem i co przeczytałem, wiem, że jestem na ostatnim miejscu w rankingu.

Czemu ktoś kto nie posiadał indywidualności od dziecka, nagle ją otrzymał, a nawet został pełnoprawnym bohaterem szybciej ode mnie?!

Z tymi myślami znajduję się w klasie, sam nie wiem kiedy. Uświadamiam sobie to dopiero, gdy nasz klasowy przewodniczący podchodzi do mnie, zapewne zaalarmowany przez Piranię.

- Bakugo? Źle się czujesz?

Mam wrażenie, że już mnie o to pytano.

- Nie. Odejdź.

- Wyglądasz na chorego.

Fukam zły na jego spostrzegawczość, bo z tych nerwów naprawdę czuję się chory. Ale nie mogę się przyznać ani do tego, ani nawet do faktu co jest tego przyczyną. Bo przecież Deku z dnia na dzień stał się sławny, a ja jestem jego pieprzonym kolegą z byłej szkoły. Takim, który go nie szanował... Bił... Wyzywał... Gnębił... I przede wszystkim, twierdziłem, że nic nie osiągnie.

Bnha - historia na nowoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz