Minęły dwa tygodnie. DWA TYGODNIE na tym zasranym świecie bez niego. Wydaje się jakby minęła cała wieczność a do mnie nadal nic nie dociera. Nic. Mojego brata już nie ma. A przynajmniej nie ma go tutaj z nami... Zrobiłbym wszystko by teraz siedział tu koło mnie i śmiał się z mojego dokuczania.
Myślę nad tym co razem przeszliśmy.
Gdy ratowałem mu skórę, albo on nam wszystkim.
To co zadziało się w jego krótkim życiu jest trochę nie do pojęcia. Przeżył tak wiele... za dużo jak na takiego małego chłopca. Nie powinien mieć takiego życia, zasługiwał na coś lepszego. Nie wyobrażam sobie co mógł czuć. Z początku naszej relacji nie przepadałem za nim, potem złożyłem mu obietnicę, której niestety nie dotrzymałem.
Nigdy nie myślałem, że moglibyśmy się tak dobrze dogadać a jednak. Byliśmy bardzo zżyci, jak przystało na braci. Może nie z krwi i kości ale tak to czuję. A raczej czułem.
Rozmyślając nad tym wszystkim przywołałem wspomnienie, gdy Morro go opętał. Potem walkę o kryształ i jak prawie utonął... Wskoczyłem za nim nie umiejąc pływać, nigdy w życiu nie robiłem nic tak głupiego, ale dla niego lub Nya'i zawsze. A jeśli mówimy o mojej siostrze to zaraz za pewnie tu wleci i zacznie się na mnie wydzierać, że mam iść z nią na obiad i nie przyjmuje żadnej dyskusji. Nie chce się z nią kłócić po tym wszystkim co przeszła, też była z nim bardzo związana. Więc pójdę, pogrzebie coś w talerzu, zjem trochę i pójdę na spacer.
Nie chce tak żyć, nie bez niego. Po prostu... nie wiem... Nie doceniamy puki nie stracimy...
CZYTASZ
Los zawity / NINJAGO
FantasyCo by było gdyby Lloyd umarł w 10 sezonie (walka z Oni i przygniecenie). Czy ninja sobie poradzą? Jak zareaguje drużyna na śmierć przywódcy? Przedstawię pewne wspomnienia bohaterów i co odczuwają a no końcu mały przypis dla tych co stykneli się ze...