Rozdział 1

34 9 4
                                    

Ledwie zdążyłam przekroczyć próg domu, już powitały mnie pewne lepkie łapki oplatające się wokół moich kolan.

– Cześć, Chelly – przywitałam się, głaszcząc krótkie blond włoski mojej najmłodszej siostry. – Jak ci minął dzień?

– Super! – pisnęła. – Bawiłam się dzisiaj z Werthem i byłam z Ruth na spacerze, i wiesz co? Namalowałam obrazek!

– To cudownie – uśmiechnęłam się. – Pokażesz mi później, dobrze? Teraz pójdę się przebrać.

Mała skinęła głową i odbiegła w podskokach do salonu. Założyłam opadający kosmyk włosów za ucho i skierowałam się w stronę schodów, a potem do pokoju, który dzieliłam razem z siostrami. Druga z nich już tam była i siedziała na łóżku, ślęcząc nad książką.

– Hej młoda – zmierzwiłam jej, na odmianę, ciemne włosy.

Podniosła wzrok i uśmiechnęła się nieśmiało.

– Cześć, Car – przywitała się.

Rzuciłam torbę na łóżko i usiadłam obok niej.

– Co czytasz? – zapytałam.

– Uczę się – poprawiła mnie. – Francuski.

Uniosłam brwi w zdumieniu. Ruth, jak na dziewięciolatkę, miała szalone zapędy do nauki. Mogłam jej tylko pozazdrościć.

– Ucz się, ucz – powiedziała tylko i podeszłam do szafy po ubrania. - Tata jest w domu? – zapytałam, wyjmując stary, zielony T-shirt.

– Tak – odparła, nawet nie podnosząc wzroku. – Chyba jest u siebie.

Pokiwałam głową i szybko przebrałam się w czystą koszulkę i spodnie. Nie czułam się jakoś niezręcznie robiąc to przy siostrze. Kochałam ją ponad życie, a ona mnie, więc czułyśmy się przy sobie swobodnie. Byłyśmy dla siebie jak przyjaciółki pomimo dość dużej różnicy wieku.

Kiedy ogarnęłam jeszcze moja włosy, na nowo związując je w warkocz, wyszłam z pokoju i skierowałam się do gabinetu ojca, który tak w zasadzie mieścił się w jego sypialni. Nie mieliśmy zbyt dużego domu, chociaż i tak dość pokaźnych rozmiarów jak na rodzinę Szóstek. Trzypokojowe, piętrowe mieszkanie z niewielką kuchnią i salonem. Rodzice kupili je dawno temu, jeszcze zanim się pobrali. Myśleli o dużej rodzinie, więc potrzebowali dość sporo miejsca, a to miejsce spełniło ich standardy. Nawet teraz, gdy była nas ósemka, nie mieliśmy gdzie się przeprowadzić bo po prostu nie posiadaliśmy na to wystarczającej ilości pieniędzy.

Przechodząc obok schodów, zauważyłam na stopniach dwie czupryny – jedną brązową, drugą jasną. Ich właściciele ze śmiechem wbiegli na górę i, nie widząc mnie, prawie wpadli mi pod nogi.

– Leo! Jack! – upomniałam ich, by potem się do nich uśmiechnąć. Moi dwaj młodsi bracia mieli już po czternaście i trzynaście lat, a czasem dalej zachowywali się jak małe dzieci.

– Cześć, siostra – przywitał się Leo.

– Heja – Jack skinął dłonią.

– Tata kazał cię zawołać – powiedział ponownie ten starszy.

– Jest u siebie – dodał drugi i oboje uciekli do pokoju, który zamieszkiwali razem z Werthem.

Westchnęłam tylko z politowaniem i podeszłam pod sypialnię ojca. Zapukałam cicho i weszłam do środka. Rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu. Tata jak zwykle siedział przy wciśniętym w kąt biurku. Notował coś na rozłożonych wszędzie papierach. Pracował jako sekretarz u kilku Dwójek i Trójek, więc zawsze miał dużo do roboty i był wiecznie czymś zajęty. Mama leżała na łóżku i najprawdopodobniej spała.

RywalkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz