Następne dwa tygodnie musiały być kolejnym darem niebios. Państwo Cratwright wyjechali na drugi koniec kraju na wakacje tym samym zwalniając mnie tymczasowo ze służby. Miałam lekki problem ze znalezieniem nowej pracy na stałe, ale udało mi się u kogoś nająć na kilka popołudni. Ogromnym szczęściem był również fakt, że mój brat Leo dostał posadę ogrodnika u jakiejś Trójki. Co prawda była to praca typowa dla klasy Siódemek, ale każdy dochód się liczył.
Minusem było to, że Werth zaraził się jakimś wirusem w szkole i od kilku dni leżał w domu z gorączką. Niedługo później choroba rozłożyła również Chelly, więc musiałam częściej zostawać w domu, by opiekować się chorym rodzeństwem. Mama była zbyt osłabiona, by mi pomóc, a tata pracował od świtu do nocy, b y nadrobić utraconą przeze mnie pensję. Reszcie rodzeństwa kazałam trzymać się z daleka, bo naprawdę nie miałam siły zajmować się kolejnymi chorymi dzieciakami.
Jakiś tydzień przed ogłoszeniem wyników Eliminacji i jednocześnie kilkanaście dni po wyjeździe państwa Cratwright wyszłam na chwilę z domu, by pójść na targ i kupić coś na zbicie gorączki dla rodzeństwa. Kiedy płaciłam jednej z kobiet za zakupione leki do moich uszu dotarł przepełniony bólem krzyk. Odwróciłam się natychmiast, po to by zobaczyć tłumnie zgromadzonych ludzi wokół centrum placu targowego. Krzyki powtórzyły się, więc przepchałam się między mieszkańcami, by zobaczyć o co chodzi. Po drodze z rąk wypadło mi jedno opakowanie tabletek. Chciałam je podnieść, ale zostało zadeptane przez rozemocjonowany tłum. Przełknęłam bolesną stratę pieniędzy i przecisnęłam się dalej. W końcu wylądowałam na czele zbiegowiska i spojrzałam na jego środek. Ujrzałam więcej niż bym chciała.
Na środku placu stał rosły mężczyzna w nieco podartej koszuli. W ręku trzymał kij i okładał nim jakiegoś młodego ośmio- może dziewięcioletniego chłopca. Mały krzyczał z bólu, jaki sprawiała mu kara. Jego koszulka była całkowicie potargana, a jej strzępy leżały na ziemi w kałużach krwi, której również nie brakowało na jego ciele. Zacisnęłam wolną dłoń w pięść w bezsilnej złości, bo wiedziałam, że nie mogę nic zrobić. Chłopiec pewnie ukradł coś z jednego ze straganów, a że był zbyt młody, by sądzić go jak dorosłego, po prostu wymierzono mu karę chłosty. W naszej klasie było to wręcz na porządku dziennym. Gdybym przerwała wykonywanie wyroku, mnie samą spotkałyby jeszcze gorsze konsekwencje, czyli więzienie, pobicie, a w najgorszym przypadku śmierć. Mimo wszystko karanie dzieci w ten sposób nie spotykało się z moją aprobatą.
Po pewnym czasie chłopiec padł na ziemię, nie mając już nawet siły by krzyczeć. Mężczyzna przyłożył mu jeszcze kilka razy, po czym odpuścił zostawiając go ledwie żywego w placowym pyle. Odrzucił kij gdzieś w bok i wrócił do swojego straganu. Ludzie powoli rozeszli się w różne strony, jakby zawiedzeni że widowisko już się skończyło. Ciało dziecka drgało nerwowo od płaczu, dając tym samym jedyny znak, że chłopiec jeszcze żyje. Podeszłam bliżej i uklękłam obok niego. Odłożyłam leki na ziemię i delikatnie chwyciłam go za tę najmniej poranioną część ciała na jego rękach i uniosłam w górę, by nie udusił się leżącym na ziemi kurzem. Skrzywiłam się widząc zdartą skórę na jego plecach i spływającą po nich krew. Zdecydowanie potrzebował natychmiastowej pomocy.
Rozejrzałam się, by sprawdzić czy gdzieś tu nie znajduje się jakiś członek jego rodziny. Nikogo jednak nie dostrzegłam. Czy naprawdę nikt nie przejmował się losem kilkuletniego chłopca?
Kiedy już odwracałam wzrok, by znów spojrzeć na dziecko, z jednej z bocznych uliczek wybiegła dziewczyna, potykając się o swoją podartą beżową spódnicę, wyraźnie zaznaczającą jej status społeczny. Nie mogła być w wyższej klasie niż Piąta. Burzę ciemnych loków miała związane z niedbały kucyk, z którego kilka kosmyków opadło na jej ciemnoskórą twarz. Lekko zaskoczyła mnie jej karnacja, bo nasza prowincja nie słynęła z takiego koloru skóry. Najwidoczniej pochodziła z innej części Illéi. Jej baczne brązowe oczy uważnie skanowały cały rynek aż zatrzymały się na nas. Nasze spojrzenia się spotkały i zobaczyłam na jej twarzy przerażenie. Natychmiast rzuciła się w naszą stronę.
CZYTASZ
Rywalka
FanfictionTrzydzieści pięć pięknych dziewcząt z całego kraju zjeżdża się na Eliminacje do królewskiego zamku, by wybrać tę najbardziej godną tronu i księcia. Tym razem jednak to nie będzie jedna zwyciężczyni a dwie! Dwóch bliźniaczych synów królewskiej pary p...