1.Cudna ta zapalniczka

62 3 1
                                    

Obudziłam się w dziwnej białej sali, leżałam na białym łóżku i przykryta byłam białą kołdrą, a gdy bardziej się przebudziłam,dostrzegłam że był to szpital.
Obrucilam głowę w lewo gdzie zauważyłam jeszcze jedno łóżko, a leżał na nim jakiś chłopak, taki w moim wieku, zdziwiłam się że nie ma tu podziału na chłopcy i dziewczyny ale to był w tym momencie mój najmniejszy problem.
Chciałam się podnieść i zobaczyć kto to leży w sali razem ze mną i sprawdzić czy przypadkiem go nie znam, ale gdy tylko delikatnie podniosłam głowę zauważyłam że nie wstanę bo jestem do czegoś podpięta, byłam podpięta do jakiś dziwnych maszyn i do kroplówki, więc delikatnie odwróciłam się w lewą stronę i zmęczona oraz nie w pełni świadoma tego co się stało,zasnęłam.
Obudziły mnie czyjeś rozmowy, otwierając oczy zauważyłam że pielęgniarka rozmawia z tym chłopakiem który leżał obok mnie, przesunęłam wzrok niżej i ujrzałam tam....
Kurwa co on tu robi!?
Był to nikt inny jak sam Aron we własnej osobie, tak był tu ten znienawidzony przeze mnie bad boy, tak go nazywałam iż był to brunet z ciemnymi oczami i tatuażami, i chodził ze mną do liceum.
Pielęgniarka wyszła a jego pusty i poszkodowany wzrok padł na mnie.
-Księżniczka wstała?-Zapytał i uniósł jeden kącik ust po czym z bólu szybko się skrzywił.
Ja na jego pytanie odpowiedziałam morderczym spojrzeniem.
-Co jest?-Zapytał udając że wcale nie wie o co mi chodzi.
-Hmm, zastanówmy się...Leże w szpitalu bo jakiś wydziarany brunet stwierdził że pojeździ sobie motorkiem i spowodował wypadek?-Zapytałam ironicznie, i domyśliłam się co się stało iż posłuchałam trochę rozmowy pielęgniarki.
-Eh, wiesz że ja też wcale nie jestem w najlepszym stanie?-Zapytał delikatnie się podnosząc.
-Widze- Odpowiedziałam, pod nosem.
On usiadł na łóżku po czym delikatnie ale bez żadnych problemów z niego wstał, mhm to tak wyglądał jego straszny stan...
-Idziesz?-Zapytał pokazując kciukiem, białe drzwi które prowadziły na korytarz.
-Nie, jak widzisz to nie mogę wstać-Powiedzialam z wyrzutami.
-Możesz...-Powiedział po czym podszedł do mnie i pokazał mi że odpieli mnie już od tych sprzętów.
-bierz kroplówkę i lecimy-powiedział i znów się uśmiechnął a potem skrzywił z bólu.
-Gdzie?-Zapytałam, nadal nie mając zamiaru nigdzie z nim iść.
-To toalety...-Powiedział i wyciągnął zapalniczkę z kieszeni oraz paczkę papierosów i uniósł ją do góry.
-Nie palę-Powiedziałam bardziej przykrywając się kołdrą.
-Mary- Powiedział wyższym głosem.
-Chce pogadać-Powiedział zachrypniętym ale spokojnym głosem.
-Po tym co mi zrobiłeś to naprawdę ostatnie na co mam ochotę to rozmawianie z tobą-powiedziałam na co on uniósł brew.
-Okej....
-Tyle że będziesz musiała bo spędzimy tu około ponad miesiąca.-Powiedział po czym wyszedł z sali.
Aha na jednej sali z nim mam spędzić około ponad miesiąca?!Nie no ja nie mogę.

******

Delikatnie i powoli przewróciłam się na prawy bok, nie wiedziałam co mi tam naprawdę dolega i co mi się stało podczas tego wypadku, ale wiem że strasznie bolały mnie biodra i plecy, oczywiście na dodatek towarzyszyły mi bóle głowy, i nudności, czułam się jakbym miała kaca.
Po chwili leżenia, (bo nie byłam w stanie nawet zmrużyć oka) zaczęłam zastanawiać się gdzie mój telefon, chciałam zadzwonić do Willa, który był moim najlepszym przyjacielem i do Naomi, która była moją przyjaciółką.
I nie, w ogóle nie myślałam o telefonie do rodziców, przynajmniej tydzień bez nich to zbawienie.
Na salę wrócił Aron ale tym razem z pielęgniarką.
- Panno Mary, jak się pani czuje po tym tragicznym wypadku?-Zapytała wkładając pasmo swoich napuszonych ciemnych włosów za ucho, była ona ciemnej karnacji, i miała piękne czarne puszyste i kręcone włosy, a ubrana była w standardowy strój każdej pielęgniarki.
-No, po za tym że okropnie bolą mnie żebra i plecy, to w miarę dobrze-Powiedziałam z ironią, bo wiadomo że nawet "w miarę„ dobrze się nie czułam, czułam się okropnie.
-Ah,no tak bo masz połamane żebra i uszkodzony kręgosłup-Powiedziała a moja mina całkowicie zrzędła, i odrazu przypomniało mi się o balecie, o tym czy będe mogła tańczyć i czy będe mogła w ogóle chodzić.
-Czy, czy będe mogła chodzić?-Zapytałam zachrypniętym i cichym głosem.
-Tak, chodzić tak, ale...ale jeśli chodzi o jakieś sporty lub coś w ten deseń, to nie-Powiedziała jasno pielęgniarka a mi popłyneła z oka łza, a kątem oka widziałam Arona który spojrzał na mnie zmartwiony.
Pielęgniarka popatrzyła na mnie z uznaniem i wyszła z sali zamykając drzwi.
-W-wszystko okej?-Zapytał zachrypniętym głosem a ja obruciłam głowę w jego stronę i patrzyłam na niego przez chwilę nie odrywając wzroku, zmierzyłam go od góry do dołu i widziałam że był w znacznie lepszym stanie niż ja, o wiele lepszym, Aron w końcu spojrzał na mnie i nasze spojrzenia na chwilę się skrzyżowały bo szybko oderwałam wzrok, a z oczu popłyneła mi kolejna łza, jednak nie poddając się starłam łzy z policzków szybkim ruchem i podciągnęłam nosem.
-Tak...tak okej..-Powiedziałam z ironią i irytacją.
-To, czemu...płaczesz?-Zapytał i podrapał się po brwi.
-Jezu, oczywiście że nie jest okej!Tak no jasne jest super porostu zarąbiście!-Krzyknęłam z ironią i łzy ponownie zalały moje policzki,wiadomo że nie było okej jak właśnie straciłam to co lubiłam robić,i to co było dla mnie dosłownie zbawieniem.
-Ah...no tak, nie możesz już tańczyć....-Powiedział i wstał z łóżka po czym zaczął kręcić się po sali.
-No niestety, przez pewnego chłopczyka na motorku-Powiedziałam z wyrzutami a on tylko uniósł brew i się skrzywił po czym spowrotem spoważniał.
-Mary...to nie moja wina-Powiedział poważnie coraz bardziej zbliżając się do mnie i do mojego łóżka,popatrzyłam na niego w górę i tylko obdarowałam go spojrzeniem z pod byka.
Starłam łzy z policzków usiadłam na łóżku a kolana podciągnęłam pod brodę po czym spojrzałam na niego ponownie.
-Jednak możesz dać-Wyciągnęłam do niego dłoń a on tylko na nią spojrzał.
-Co?-Zapytał krzywiąc się.
-Fajkę.
-Okej-Powiedział i sięgnął do kieszeni po paczkę cameli i otworzył ją w moją stronę, ja wzięłam jednego cienkiego papierosa i trzymając go w dłoni po przyglądałam się mu, przed moim nosem pojawiła się czarna zapalniczką z czaszką, wzięłam ją do ręki i wcisnęłam przycisk który sprawił że pojawił się ogień,trzymając zapaloną zapalniczkę wbiłam wzrok w ogień i przyglądałam się mu z dokładnością po czym go zdmuchłam.
-Co robisz?-Zapytał ale nie był zdenerwowany ale jednak zaciekawiony i opanowany.
Odrazu przeniosłam na niego spojrzenie zapliłam zapalniczkę i ogniem dotknęłam czubka papierosa po czym zgasiłam ogień, a papierosa wsadziłam do ust, zaciągnęłam się i powoli wypuszczając dym wpatrywałam się w Aron'a a on tylko się krzywił.
-Widzisz, zdmuchnęłam ten ogień tak jak ty zdmuchnęłeś moją pasję-Ponownie się zaciągnęłam i naprawdę szło mi to nieźle jak na to że paliłam po raz pierwszy, nigdy nie miałam zamiaru tego robić ale życie i tak mi się już waliło więc jeden papieros nie robił różnicy ale za to bardzo mnie uspokoił.
-Mar-Zaczął zdrabniając tak okropnie moje imię.
-Nie, nie nazywam się "Mar„ tylko Mary-Powiedziałam a wypowiadając "Mar„ zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
-Jezu dobra Mary, chce ci tylko powiedzieć iż wypadek spowodowałaś ty, po cholerę szłaś tak wolno przez ulicę?!-Zapytał zdenerwowany i się skrzywił, ciśnienie mi się podniosło tak że jeszcze chwila i żyłka by mi pękła.
Kończyłam już fajkę więc wyciągnęłam ją z ust i po oglądałam po czym wyciągnęłam rękę z fajką w stronę Aron'a i dotknęłam nią jego czarne dresy na udzie, fajka odrazu się zgasiła a ten syknął z bólu,zacisną oczy i zagryzł wargę.
-Porąbało cię?!?-Krzyknął przez zaciśnięte zęby.
-Spokojnie, już lekarze się tobą zajmą- Powiedziałam i cwano się uśmiechnęłam, ten skrzywił się na mnie po czym sięgnął do kieszeni, zapewne po to by wyciągnąć z niej zapalniczkę i mnie postraszyć, ale gdy tylko przegrzebał jedną kieszeń a potem drugą, zrozumiał że zapalniczkę mam ja i nic mi nie zrobi, jego mina była bez cenna przysięgam.
Ja sięgnęłam za plecy po czym włożyłam dłoń pod poduszkę i wyciągnęłam zapalniczkę, przekręciłam nią w palcach i schowałam do kieszeni.
-Cudna ta zapalniczka-Powiedziałam cwano unosząc jeden kącik ust.
-Cudna bo moja, a po za tym oddaj-Powiedział całkiem poważnie a ja widząc go takiego wybuchłam śmiechem ale po chwili się skrzywiłam bo strasznie mnie zabolało.
-No już, czekam-Wyciągnął otwartą dłoń w moją stronę.
-Nie.
-Tak.
-Nie dam ci.
-Serio, ile my mamy lat? Że się jak małe dzieci kłócimy?!-Zapytał poirytowany.
-Ja się czuje jak dziecko, zostaw mnie-Powiedziałam cała uśmiana jednak ból mnie męczył.
Aron rzucił się na usiadł na moim łóżku i zaczął mnie łaskotać, jak ja tego niennawidziłam.
-Przestań!-Krzyknęłam uśmiana w bólu.
-Oddaj zapalniczkę-Powiedział łaskocząc mnie i również się śmiał.
-Nie.
-Okej, załatwiłaś sobie łaskotanie...-Powiedział i jeszcze bardziej się uśmiał.
Nie mogłam wytrzymać tego łaskotania, okropne uczucie, wyciągnęłam zapalniczkę z kieszeni a on już chciał za nią złapać ale odpaliłam ją.
-Ej, zaraz mnie podpalisz-Powiedział i przestał mnie łaskotać.
Ja zadowolona swoim zwycięstwem zagryzłam tylko wargę.
-Jesteś psychiczna-Powiedział zawiedziony.
-Psychiczne ale skuteczne-Znowu się zaśmiałam i skrzywiłam po czym znowu zaśmiałam i znowu skrzywiłam.
Usiadł już na swoim łóżku a paczka papierosów leżała na ziemi obok mojego łóżka bo widocznie mu wypadła, podniosłam ją i wyciągnęłam z niej fajkę i na jego oczach wsadziłam do swojej kieszeni jego paczkę cameli.
-Ej przesada-Powiedział niby to oburzony ale nadal się śmiał, ja sięgłam do kieszeni po zapalniczkę i zapaliłam fajkę, po czym wsadziłam ją do ust a zapalniczkę schowałam do kieszeni moich szarych dresów.
-O nie, to już przesada, co teraz, umrę-Zaczęłam ironicznie, a on spojrzał na mnie spod byka, po czym wstał i poszedł w stronę moich stóp.
Złapał za nogawki i zaczął ciagnąć.
-Co ty robisz?!-Zapytałam ale nadal się śmiałam.
-zabieram ci dresy, bo muszę się jakoś dostać do twojej kieszeni i zabrać z niej moje rzeczy-Powiedział roześmiany i nadal próbował ciągnąć za nogawki ale ja trzymałam za pas więc było to dla niego utrudnienie, jednak po chwili spokojnie ściągnął mi dresy tam że było widać pół ud.
-Ej, to się zalicza pod molestowanie-Powiedziałam udając obrażoną, a on tylko wykorzystując moją nie uwagę sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej swoją zapalniczkę, paczkę cameli, a gdy ja się zorientowałam było już za późno,zaciągnęłam dresy i położyłam się teraz w pełni poważna.
-Co jest?-Zapytał gdy zobaczył że serio jestem poważna i że odwróciłam się w drugą stronę od niego.
-N..Nic-Odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby z bólu, bo nagle strasznie zaczął boleć mnie brzuch, nie mogłam się ruszyć.
-No widzę że coś-Powiedział poważnie po czym wstał i popatrzył na mnie ponownie.
-Brzuch-Powiedziałam ledwo słyszalnie ale Aron to usłyszał.
-Pójde po pielęgniarkę.-Powiedział i szybkim ruchem wyszedł z sali.
Wrócił już z doktorką która podała mi leki i kazała położyć bez ruchu, oraz powiedziała żebym teraz broń Boże nie tykała tytoniu, bo po wypadku biorę takie leki które z połączeniu z tytoniem sprawią że mogę zemdleć bądź mieć mocne zawroty głowy i bóle, a właśnie taki stan mi teraz towarzyszył.

******
Było już późno, bardzo późno a ja nie byłam wstanie zasnąć tak jak poprzedniej nocy.
Kątem oka widziałam że Aron również nie śpi i nie śpieszno mu do tego bo on z słuchawkami na uszach oglądał coś na telefonie.
-E-Powiedziałam cicho aby nikogo nie obudzić.
Jednak on nie usłyszał.
-EJJ-Powiedziałam szeptem ale już głośniejszym, usłyszał, popatrzył na mnie, zdjął słuchawki i wyszeptał ciche "co„
-Nico, dawaj fajkę-Powiedziałam a on się skrzywił.
-Żadnej fajki, nie możesz, pasożycie-Powiedział poważnie śmiejąc się mówiąc ostatnie słowo.
-Mogeee-Wyjęczałam przeciągając samogłoskę.
-Nie.
-Weź nooo-Wyjęczałam znowu.
-Nie.
-Weź no.
-Nie.
-Dobra nie odzywam się-Powiedziałam udając obrażoną i się odwróciłam.
-Mhm zobaczymy jak długo wytrzymasz-Powiedział i się zaśmiał.
-Długo, jesteś moim wrogiem nie pamiętasz?-Zapytałam poważnie a on prychną.
-Już nie wytrzymałaś-Powiedział i założył ręce na piersi.
-Nie liczy sieee!-Wykrzyczałam udając małą pięciolatkę a on, dotykając palcem wskazującym ust pokazał mi abym była cicho, po czym puknął się w czoło.
-A idź ty-Powiedziałam i wlazłam pod kołdre.
-Ale to ty błagasz o fajkę w środku nocy a w dodatku z świadomością że nie możesz-Powiedział krzywiąc się ironicznie.
-Ide spać-Powiedziałam wykończona a on nie zareagował.
-Dobranoc-Powiedział nawet na mnie nie patrząc ironicznie.
Tak minął mi pierwszy tydzień w szpitalu, uśmiałam się więcej niż napłakałam co było w stu procentach na plusie.
A rodzice nawet do mnie nie zadzwonili, chociaż już miałam telefon, i podobno jak doktorzy do nich zadzwonili powiedzieli że nie mają czasu mnie odwiedzać i że nie mam pięciu lat, szczerze to dla mnie lepiej.

Is not a coincidenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz