Sala, na której odbyć miało się wielkie wydarzenie, kluczowe w historii Portowej Mafii prezentowała się bogato, mosiężnie i zdobnie; dominowały tu barwy symbolicznego szkarłatu i czerni. Gdzieniegdzie dostrzec okiem można było srebrzyste elementy.
Oczywistym było, iż gości było już od groma - Ci z zewnątrz, oraz Ci przynależni do obradowującej organizacji przestępczej. W rzeczywistości, na tej sali przebywali jedynie Ci wyżej usytowani - egzekutorzy, hersztowie, tudzież inni, wpływowi ludzie.
W sali rozpościerał się, tuż przy suficie, szarawy dym; zapewne mające swe źródło w cygarach czy papierosach. Szum niezliczonych rozmów nosił swe dźwięki odbijając się echem po wysokich, umalowanych ciemnym szkarłatem oraz czernią ścian.
Szef mafii w dalszym ciągu podążał korytarzem, a tuż przy ku jego boku kroczył rudowłosy kapelusznik.
— Mamy pewność, że ta organizacja, która odpowiada za ochronę siedziby podczas tej wielce imprezy, jest godna zaufania? — Zaczął Nakahara.
— Kwestionujesz moje decyzje? — Osamu zmarszczył swą ciemną brew, patrząc na niższego kątem oka. O ironio, musiał specjalnie nieco przechylać głowę, by w ogóle być w stanie go dostrzec. Nie umknęło to uwadze Chuuyi, który na ten niby nieznaczny gest nieco się skrzywił.
— Ależ skąd, twe decyzje nie mają prawa podlegać jakiemukolwiek ponownemu rozpatrzeniu. — Rzekł ironicznie.
— Oszczędź sobie ironii. Powróciwszy do tematu, byli najlepszą opcją. Prezentowali się świetnie, prócz tego, mieli dobrą reputację. Myślisz, że wpuściłbym na tak bliski dystans kogoś, kogo wcześniej nie sprawdziłem? Niedorzeczne.
— Mi mówisz, bym przestał używać ironii, kiedy to ona jest zawarta w znacznej większości Twoich wypowiedzi. — Fuknął pretensyjnie niziołek. — W jaki sposób "sprawdziłeś"? Nie lepiej by było wyłożyć naszych na pilnowanie?
— Mam własne sposoby, i nie muszę Ci mówić na czym one polegają. Poza tym, Chuuya, to święto Portowej Mafii, jaki byłby sens w tym, gdyby to jej członkowie musieli w tym samym pracować?
Nakahara jednak nie toczył dalej dyskusji. Brunet miał rację, jednakże szafirowooki nie byłby sobą, gdyby mu otwarcie przyznał prawdę. Osamu zaś uśmiechał się perfidnie pod nosem, wiedząc, iż wygrał kolejną dyskusję. Szedli więc dalej w ciszy, wsłuchując się w stukot ich eleganckich, wypolerowanych butów, bądź w szum ich własnych myśli.
Niebawem dotarli do dużych, rozpościerających się na połowę wysokości ściany mosiężnych drzwi. Nakahara rzecz jasna wyprzedził swojego szefa, by otworzyć przed nim drzwi. Praca pracą, więc nie ważne co, w dalszym ciągu musiał on odnosić się z szacunkiem wobec Osamu, gdyż obowiązywała hierarchia. Regułą było to, by szanować osobników rangi wyższej niż swoja własna.
Gdy już otworzył ciężkie wrota, stanął u boku, ściągnął swój kapelusz z głowy, by przyłożyć go do swojej klatki piersiowej, by następnie pochylić się, oddając ukłon brunetowi. Uniósł nieco głowę, by zlustrować swymi lazurowymi tęczówkami twarz wyższego osobnika.
Panowała na niej powaga, lecz była ona dość... Inna. Dostrzec można było w mimice młodszego odrobinę chłodu. Rudowłosy nie miał jednak zamiaru dopytywać o to drugiego mężczyznę. Ten najprawdopodobniej zbył by jego pytanie, bądź odpowiedział by coś, co w ogóle nie nawiązywałoby do tematu. Z pokorą ponownie pochylił głowę.
Uniósł ją jednak z powrotem, gdyż Dazai w dalszym ciągu stał na swoim miejscu. Wydawało się, że ni śniło mu się pójście dalej.
— Mam Cię poprowadzić za rączkę czy co stoisz jak słup soli? — Warknął w końcu kapelusznik.
CZYTASZ
The Road Is Long | Soukoku
Fanfiction!𝐃𝐚𝐳𝐚𝐢 𝐌𝐚𝐟𝐢𝐚 𝐁𝐨𝐬𝐬 𝐀𝐔! Noc, zwana Szkarłatnym Księżycem z pewnością utkwi w pamięci całego półświatka. Bowiem wtedy, słynny Osamu Dazai, niegdyś chłopak, mianowany tytułem najmłodszego egzekutora Portowej Mafii przejął stanowisko szef...