♤ Momenty przed imprezą ♤ ▪︎ R3

88 8 0
                                    

- Ile?

- Trzydzieści miliardów jenów za jego głowę.

- A za żywego?

- Trzy razy więcej.

Konserwacja toczona była w zacienionym pomieszczeniu, które dawno żywej duszy nie widziało. Dyskutowano o niedawno opublikowanej nagrodzie za głowę pewnego mężczyzny. Stawka za jego głowę powodowała iskierki w oczach żądnych pieniędzy rozmaitych światowej sławy gangsterów bądź mafiosów, a podbijana była trzy razy za żywego.

- Jakie są szanse, że nas nie wykiwa?

- Stuprocentowe. To największy kryminalista jakiego świat widział. Przewodzi francuską mafią, i zrównał z ziemią największą rosyjską mafię.

- Niezły z niego drań, więc nie stawiałbym wszystkiego na jedną kartę. Jeden geniusz chce złapać drugiego. Szykuje się wojna której światowi nie było dane ujrzeć.

- Wiesz ilu znajdzie się chętnych? Będą bezmyślnie się na niego rzucać, z myślą, że są główną postacią w tym cyrku, i że to im uda się Go złapać.

- Dlaczego Ryūji tak nagle wystawił za Niego trzydzieści miliardów?

- Ponoć kiedyś współpracowali. On posiada wiele istotnych informacji o interesach Ryūjiego oraz nim samym. Ryūji chce się go pozbyć, ponieważ jeśli On przejdzie na drugą stronę bądź zostanie złapany - do czego niedaleka droga - to może mieć poważne kłopoty.

- I sam nie może się nim zająć? Przecież istnieje ryzyko, że ktoś zechce zdobyć te informacje.

- Ryūji nie jest głupi. Jest mądry, więc zapewne już o tym pomyślał. Nie lekceważ go. Niegdyś jego rodzina prawie zrównała Portową Mafię z ziemią.

- Hej, wy! - Jakże cudowną pogawędkę przerwał donośny, tubalny głos. - Nie obijać się! Do roboty!

--------------

- Wszystko gotowe, szefie. Ceremonia z okazji rozniczy rozpocznie się za dwadzieścia minut. - Oznajmił Nakahara, stojąc wyprostowany przed brunetem.

- Rozumiem. W takim razie, nie każmy publiczności czekać. - Kąciki ust Dazaia uniosły się ku górze.

- ''My?'' - Uniósł brew zdziwiony rudzielec.

- Tak, Chuuya. Jesteś częścią tego przedstawienia. W końcu, trzeba kiedyś nagrodzić wiernego psa, prawda? Inaczej straci zapał do dalszej pracy. Mimo iż nienawidzę psów, to jednak jestem przeciw znęcaniu się nad nimi bądź jakimikolwiek innymi zwierzętami.

- Ty znowu swoje. - Westchnął szafirowooki, masując nasadę nosa.

- Och, widzę, że nie bardzo kręci Cię ta opcja? Nie leży mi w zwyczaju spełnianie twoich oczekiwań czy zachcianek, lecz... Ten jeden, jedyny raz mogę zrobić wyjątek, jeśli o to chodzi. Z chęcią się nad Tobą poznęcam...

Zaś kapelusznik odpowiedział mu jedynie swym zniesmaczonym spojrzeniem.

- Cóż to za spojrzenie, Chuuya? Jak dotąd, to Ty się nade mną znęcałeś. Jestem ciekawy jak wygląda twoja twarz, wykrzywiona w bólu i przemoknięta agonią... Aż chyba znalazłem tymczasowy powód do życia!

- Tym bardziej do tego nie dopuszczę jeżeli prócz hańbienia swojej dumy będziesz miał powód, by wciąż żyć. - Prychnął szafirowooki zakładając ręce na piersi.

- Ranisz moje uczucia, Chuuya. Mimo wszystko jednak nie chcesz mojej śmierci, prawda? A przynajmniej, dopóty jesteś moim ochroniarzem, nie możesz do mojego zgonu dopuścić.

The Road Is Long | SoukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz