"Zazdrość, mimo setek swych oczu, myli nas jeszcze częściej niż ślepota naszej ufności."
— Nie martw się, wypadniesz doskonale — zapewniał mnie Jere, popijając zimną lemoniadę przez rurkę z plastikowego kubeczka z recyklingu. Razem z Bojanem siedzieli rozwaleni na ogromnym narożniku, w salonie naszego apartamentu, grając od dobrego kwadransu w mini szachy. I chociaż zasad gry w ogóle nie rozumieli, bawili się doskonale, traktując figury na planszy jak zwykłe warcaby.
Ja bawiłam się trochę gorzej.
Nie spodziewałam się, że od razu po powrocie ze szpitala dostanę telefon od mojego przyszłego pracodawcy, z poleceniem zjawienia się w sklepie za dwie godziny w celu omówienia szczegółów współpracy. Widocznie potrzebowali jak najszybciej dodatkowego pracownika, ale to spowodowało większy stres, niż się spodziewałam. Miałam tylko nadzieję, że rekruter będzie miał dla mnie litość i nie zamęczy pytaniami z zakresu metali szlachetnych czy minerałów.
Całe szczęście - basen był z tyłu willi, a moje okna wychodziły na morze z drugiej strony budynku, więc mogłam udawać, że nie wiem o żadnej niespodziance przygotowanej na wieczór i bezpośrednio z pokoju zadzwoniłam po przyjaciółki, które zaraz do mnie przybiegły, pomagając zrobić się na bóstwo. Wygląd na spotkaniu z pracodawcą, to połowa sukcesu, więc jakoś zdołałam pokonać w sobie złość na Glorię - musiałam w tym kłamstwie żyć przynajmniej do wieczora. Jeszcze kilka godzin udawania nie stanowiło większego problemu, w końcu od dłuższego już czasu udawałam, że nie jestem osobą, którą kiedyś byłam. Kiedy przyobleczesz się w skorupę kłamstw, jedno dodatkowe nie zrobi już żadnej różnicy.
Popatrzyłam na odbicie Jere i Bojana w lustrze toaletki, przy której musiałam siedzieć nieruchomo, gdy Gloria i Alex układały mi włosy. Bojan musiał to wyczuć, bo podniósł głowę i przeczesując palcami włosy, mrugnął do mnie. Spuściłam wzrok, przenosząc go na swoje dłonie i westchnęłam.
— Stresuje się, bo nie znam chorwackiego i mogę zrozumieć coś na opak. Z moim pechem...
— Będą z tobą rozmawiać po angielsku, to omówiłem z nimi już wcześniej, przed twoim przyjazdem — oznajmił z uśmiechem Jere. — Głównie chodzi im o obsługę zagranicznych turys...
— O właśnie, co do pecha... przyniosłem ci coś — przerwał mu Bojan, wciąż patrząc na mnie w odbiciu lustra. Z entuzjazmem wstał z kanapy i podszedł bliżej, wpychając się przed zdegustowaną tym faktem Alex, a ja odkręciłam się w jego stronę na fotelu. Wyjął z kieszeni jakieś zawiniątko, które kompletnie nie sugerowało swoim wyglądem, tego, co może być w środku. Bezceremonialnie złapał moją rękę w nadgarstku i podniósł do góry, zatrzymując ją wyciągniętą na wysokości swojej klatki piersiowej i zapiął na niej złotą bransoletkę, z błyszczącym, niebiesko-złotym oczkiem. — Na szczęście.
— Lapis lazuli? — stwierdziłam bardziej, niż spytałam, obracając rękę i dotknęłam wyeksponowanego kamyczka bransoletki.
— Nie wiem, ale pasuje do twoich oczu — odrzekł, puszczając moją rękę, która z wrażenia bezwładnie opadła, zatrzymując się na kolanie.
Sama nie byłam pewna, czy bardziej zdziwiły mnie jego słowa, czy to, że był to jeden z moich ulubionych kamieni. W dodatku, dlaczego podarował mi tak drogi prezent? Postawił mnie tym w trudnej sytuacji, tym bardziej, że sama miałam problemy finansowe i przecież dlatego właśnie tu przyjechałam. Nienawidziłam być niczyją dłużniczką, jednak... to, co zrobił, to mimo wszystko było bardzo miłe.
Odchrząknęłam, spoglądając ukradkiem na dziewczyny, które znów przystąpiły do moich włosów, wymieniając między sobą jednoznaczne uśmieszki. Gloria musiała być wniebowzięta, myśląc zapewne, że Bojan posłuchał jej rad i wszystko idzie zgodnie z planem. Ach, jakże się myliła...
CZYTASZ
𝐀𝐥𝐥 𝐲𝐨𝐮 𝐛𝐥𝐞𝐞𝐝 𝐢𝐬 𝐥𝐨𝐯𝐞 | BOJAN CVJETIĆANIN
FanfictionByć może gdyby nasza historia była baśnią, na końcu żylibyśmy długo i szczęśliwie. Gdybyśmy wybrali inną ścieżkę, bez siebie, bylibyśmy szczęśliwsi i nie stracilibyśmy wszystkiego. Ale to było samo życie, a ono nie jest usłane różami... ani niezapom...