"Powinnam czuć, że mi się poszczęściło, ale tak naprawdę jestem przerażona. Przerażona, że odkryję, kim i czym mogę być. Przerażona, że oni również to odkryją."
— Wybacz, Jan. Musimy iść, pogadamy innym razem — rzuciłam przez ramię, ciągnąc za sobą Krisa w stronę odosobnionej części ogrodu, jak najdalej od basenu i całego otaczającego go zgiełku. Jak najdalej od krzyków ludzi, które uniemożliwiały skupienie się na czymkolwiek i od muzyki z głośników, która prawie, że boleśnie wbijała się w mózg.
Od Bojana również.
Kris nic nie mówił, tylko szedł tam, gdzie go prowadziłam, jak potulny baranek pogodzony ze swoim losem. Czy z nim było coś nie tak? Jakby to, co robiłam, było dla niego zupełnie naturalne i normalne, a przecież wcale takie nie było.
Przeszliśmy obok niezbyt pasujących do otoczenia ogromnych kartonów, z których wystawały niezabezpieczone gitary i inne sprzęty z logiem Joker Out. Z wrażenia o mało nie pisnęłam, zaciskając mocniej swoje drobne palce na dłoni chłopaka i mimowolnie przeniosłam na nią wzrok - była chłodna i miła w dotyku, jednak tak duża, że moja własna wyglądała w niej jak dłoń dziecka.
— Dokąd mnie ciągniesz? — zapytał w końcu. — Mam być podekscytowany, czy po prostu zamierzasz wyrzucić mnie z imprezy tylnym wyjściem?
Zerknęłam na niego, widząc jak w rozbawieniu unosi kącik ust, a potem w tej samej chwili wybuchliśmy śmiechem. Jak miałam mu powiedzieć, że był idealnym pionkiem, który akurat był pod ręką i wpasował się do mojej gry? Czy wziąłby mnie za potwora, czy zrzucił wszystko na zbyt dużą ilość alkoholu?
Gdy dotarliśmy do wysokiego żywopłotu, który stanowił granicę ogrodu, puściłam jego rękę. Powtarzałam sobie w myślach, by nie odwracać głowy w kierunku Bojana, by całkowicie się od tego odciąć. Ale przecież właśnie dlatego zaciągnęłam tu Krisa, by zrobić na złość Bojanowi, więc musiałam sprawdzić, czy mój misterny, jak mi się wtedy wydawało plan zadziałał.
To było całkiem głupie, prawda? Nie miałam prawa tak pogrywać ani z jednym, ani z drugim.
— Przepraszam. Tam jest zbyt dużo ludzi i czuję się przebodźcowana.
Kris najwidoczniej przyjął moją wymówkę do wiadomości, bo tylko kiwnął głową, uśmiechając się. Wtedy specjalnie, niby przypadkiem, upuściłam torebkę pod nogi, by móc odwrócić się i skontrolować sytuację, a mówiąc wprost - schylając się - popatrzeć na Bojana. Tak, jak oczekiwałam, wciąż patrzył w naszym kierunku, choć kiedy zauważył mój wzrok, skupił się na nerwowym wystukiwaniu czegoś na ekranie telefonu. Jednak najbardziej znaczącym szczegółem, który zarejestrowałam było to, że jego idealna znajoma gdzieś zniknęła.
Czyżby się denerwował? Ciekawe jak bardzo zdenerwuje się, kiedy zobaczy co zrobię teraz?
— Masz dziewczynę? — zapytałam nagle Krisa, który rozglądał się, jakby czegoś szukał, ale kiedy usłyszał pytanie, spojrzał na mnie kątem oka, unosząc brwi.
— Nie — odpowiedział, nerwowo poprawiając kołnierzyk swojej czarnej koszuli. — A dlaczego pytasz?
— Pytam, bo... — urwałam, walcząc z własnymi myślami i westchnęłam. — Bo jestem głupia — dodałam pod nosem, mając nadzieję, że tego nie usłyszał.
— Co mówiłaś?
Nic nie stało mi na przeszkodzie, by zrealizować swój plan, jednak jakaś część mnie nie chciała uwierzyć, że naprawdę jestem w stanie to zrobić i prawdopodobnie był to rozum, który od czasu do czasu przypominał o sobie.
CZYTASZ
𝐀𝐥𝐥 𝐲𝐨𝐮 𝐛𝐥𝐞𝐞𝐝 𝐢𝐬 𝐥𝐨𝐯𝐞 | BOJAN CVJETIĆANIN
FanfictionByć może gdyby nasza historia była baśnią, na końcu żylibyśmy długo i szczęśliwie. Gdybyśmy wybrali inną ścieżkę, bez siebie, bylibyśmy szczęśliwsi i nie stracilibyśmy wszystkiego. Ale to było samo życie, a ono nie jest usłane różami... ani niezapom...