Lubiłam przylatywać do Los Amgeles, ale nie jeśli chodziło o sprawy rodzinne. Co do tego to różnie bywało. Nigdy nie wiedziałam czego się spodziewać. Cała drogę do domu dziadków przepisałam z Wooyoungiem. Żaliłam mu się na całe moje życie, a ten tylko mnie słuchał i czasem coś miłego napisał przez co nie czułam się sama, będąc od niego tak daleko. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, ochrona wzięła mój bagaż, a ja razem z rodzicami weszłam do wielkiego apartamentowca, gdzie następnie wjechaliśmy na ostatnie piętro, gdzie mieścił się. apartament dziadków.
- Cześć. - Rzuciła krótko matka wchodząc do środka.
Babcia jak zwykle ubrana czysto i ładnie, ale nie jakoś bardzo pięknie, a dziadek jak, ojciec w garniturze. Obydwoje zmierzyli mnie wzrokiem, a po chwili staruszka się do mnie uśmiechnęła. Łatwo było wyczuć, że uśmiech jest fałszywy.
- Jak ci idzie z nauką? - Zapytała, ale to matka za mnie odpowiedziała.
- Źle. W ogóle się nie uczy. Ciągle tylko jakieś zabawy jej w głowie, a już nie wspólne o tym chłopaku. - Zaczęła się żalić.
- Chłopaku? O kim mowa? - Dziadek pod chwycił temat, ale to nie miała być miła rozmowa, taka z typowymi dziadkami.
- Nie ważne - powiedziałam cicho.
- Mówiłam już Ci, że skoro dalej tak z nim pójdzie załatwię Ci nauczanie domowe. - Już siedziałam cicho.
Potem poszłam do swojego pokoju, który zajmowałam zawsze, gdy tutaj przylatywaliśmy. Mimo, że wolałam życie towarzyskie od nauki j innych tych rzeczy to, jak na razie nie miałam zakazu wychodzenia z domu.
Wieczorem postanowiłam, że pójdę się przejść. Chciałam jechać na plażę, gdzie miałam trochę daleko, ale zabrałam ze sobą telefon i słuchawki. Przebrałam się w dżinsy i jakis top, a na to zarzuciłam skórzaną kurtkę. Podeszłam do komody, gdzie otworzyłam środkową szuflade. Dużo jakichś ubrań, a pod nimi zakopane klucze do mototru. Ten pokój zawsze byk zamykany na klucz, kiedy mnie tu nie było, bo klucz od pokoju miałam ja. Zwinęłam go kiedyś dziadkowi i już nie chciałam oddać, bo pomimo, że przyjeżdżam tutaj niezbyt często to i tak, nie chciałam żeby mi tutaj grzebali, a poza tym motor nie należał do mnie tylko do mojego ojca, ale mało go używał, więc sobie go przywłaszczyłam.
Udało mi się wyjść po cichu z mieszkania i zjechałam na sam dół do parkingu podziemnego, gdzie pojazd tylko na mnie czekał. Założyłam kask wsiadłam na niego, po czym odpaliłam i odjechałam. Na słuchawkach leciała muzyka i nic tylko żyć dla takich chwil.
Po kilku minutach byłam na plaży. Słońce zaczęło zachodzić. W Korei było coś około godziny dziewiątej, więc Wooyoung pewnie na lekcjach siedział. Jednak znając jego możliwość równie dobrze mógł sobie pójść gdzie indziej niż szkoła. Zadzwoniłam do niego na kamerkę, żeby pokazać mu ten widok.
- Jezu, kobieto, ja jeszcze śpię - czyli wolne sobie zrobił. Ma problem.
- To czas wstawać. Patrz. - odwróciłam kamerę i mu pokazałam cały krajobraz.
Później zaczęłam z nim rozmawiać idąc plażą. Z nim nigdy mi się tematy nie kończyły. Zaczęło się ściemniać, a niebo zrobiło się jeszcze piękniejsze, mimo tego że słońca już prawie nie było. Pożegnałam się z Wooyoungiem i zrobiłam jeszcze kilka zdjęć nieba, po czym wróciłam do domu.
Oczywiście przed pójściem spać nie obyło się bez długiego kazania matki, na moje wyjście. Nie miałam zielonego pojęcia, jak długo uda mi się wytrzymać tam daleko od moich przyjaciół, ale musiałam dać radę. Oni dawali radę dla mnie to ja dam dla nich.
CZYTASZ
It's Never Too Late || Park Seonghwa (zawieszone)
FanfictionChłopak, który nie jest dobrze nastawiony do ludzi. Wszystkich traktuje tak samo, oprócz swojej grupy przyjaciół przy, których czuje się swobodnie. Są dla niego jak rodzina, której nigdy nie miał. Jego przyjaciele robią wszystko, aby chłopak takie n...