1

33 1 0
                                    

Ciemne chmury spowiły niebo, gdy Corrie jechała samochodem. Wyjechała już po ostatniej wiadomości Jacoba. Jej serce biło mocno, a myśli krążyły wokół jednej osoby: Jake. Jej ukochany mężczyzna zniknął w tajemniczych okolicznościach po podpaleniu kopalni w Duskwood. Zerkała co chwilę w ekran telefonu mając nadzieje, że pojawi się tam wiadomość od mężczyzny. Wyznał jej miłość. Obiecał, że spotkają się, gdy to wszystko się skończy. Przecież Hannah się odnalazła. Carrie wiedziała, że Jake nie mógł zniknąć bezpowrotnie. Z całych sił wierzyła, że Jake żyje, i była gotowa zrobić wszystko, żeby go odnaleźć. Te myśli sprawiały u niej dreszcze. Do jej oczu od razu napłynęły łzy. Nie znała tego człowieka długo, nie wiedziała nawet jak wygląda, co lubi. Nie słyszała nigdy jego głosu. Mimo to - zakochała się. Nikt, nigdy nie dbał o nią jak on. Był gotów poświecić swoje życie, wejść do kopalni, zostać złapanym przez federalnych, tylko po to by dziewczyna była bezpieczna.

- Kurwa - szepnęła pod nosem - Dlaczego to zrobiłeś Jake? Dlaczego nie pozwoliłeś mi tam jechać? - łzy spływały po jej policzkach. Wcisnęła mocniej pedał gazu, chciała jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Porozmawiać z przyjaciółmi. Chociaż teraz nie wie czy może im ufać w stu procentach po tym co zrobił Richy, który również był jej przyjacielem. Jacob nie chciał jej w Duskwood, bał się o nią. Ale co miała zrobić? Usunąć się w cień? Zapomnieć? Nie potrafiła. Zostawiła całe swoje ówczesne życie w Kilonii, by zamieszkać na jakiś czas w Duskwood. Zostawiła rodzinę, pracę, wzięła wszystkie swoje oszczędności i po prostu wyjechała. Bez wyjaśnień. Czy było to odpowiedzialne? Oczywiście, że nie. Czy będzie warto? Nie wie. 

Teraz, kiedy wjeżdżała do Duskwood, widok tego miasteczka sprawiał, że owładnęły ją przerażenie i smutek. Ulice były opustoszałe, a budynki wydawały się być świadkami jakiejś wielkiej tragedii. Dookoła panowała cisza, tylko wiatr szeptał między opuszczonymi domami. Skierowała się w stronę wodospadu Grimrock. Od razu wysiadła i skierowała się leśną ścieżką w stronę wodospadu. Gdy zbliżała się do miejsca docelowego zauważyła dym, bardzo dużo dymu. Światła policyjnych samochodów, straży pożarnej i karetek, ale nigdzie nie widziała samochodów grupy federalnej. Czyżby zabrali już Jake'a? Niemożliwe. Może udało mu się uciec już wcześniej? A co z Richym? Czy żyje?

Hannah siedziała na dużym kamieniu z metalowym kubkiem w dłoniach, obok niej stały dwie starsze osoby. Z tego co wywnioskowała Corrie, mogli być to jej rodzice. Całe to miejsce było ogrodzone żółtą, policyjną taśmą. Z zakazem wstępu dla osób trzecich. Wzięła swój telefon do dłoni, nadal cisza. Zero nowych wiadomości. Jessy, Dan, Cleo, Lilly i Thomas pewnie załatwiają sobie transport, przecież w ich samochodach ktoś przebił opony, a sama droga do wodospadu zajmie im dużo czasu.

Nagle Corrie poczuła mocny uścisk na ramieniu. Od razu odwróciła się mając nadzieję, że zobaczy kogoś z przyjaciół, a tak naprawdę miała nadzieję, że zobaczy i usłyszy Jake'a. Myliła się, za nią stał... Alan.

- Nie może tu Pani przebywać. - powiedział spokojnym, lecz poważnym głosem. Od razu go rozpoznała. 

Alan nie wyglądał tak jak sobie wyobrażała. Na oko 35 -letni, dobrze zbudowany mężczyzna o piwnych oczach. Był od Carrie około 10 cm wyższy, ona sama nie należała do osób wysokich, ponieważ miała tylko 162cm wzrostu. Wyglądał na godnego zaufania człowieka. 

- Alan? - zapytała cicho

On tylko zmrużył oczy, spojrzał na nią od góry do dołu i w końcu delikatnie się uśmiechnął. Speszona spuściła głowę w dół.

- Carrie? Nie pisałaś, że przyjeżdżasz do Duskwood. 

- Musiałam, nie mogę tak zostawić tego wszystkiego i po prostu zniknąć. Jestem też częścią tej całej sprawy. - odważyła się na niego w końcu spojrzeć. - Co z Richym? - zapytała w końcu po dłuższym namyśle. 

- Gdyby nie twój przyjaciel, który przełączył kamery pewnie byśmy go nie znaleźli. Żyje, ale jest w ciężkim stanie. - jego głos od razu spoważniał - Jego ciało jest poparzone, a on sam zatruł się dymem. Jest nieprzytomny. Został przewieziony do szpitala.

Carrie odetchnęła z ulgą. Richy popełnił mnóstwo błędów, ale nie zasługiwał na najgorszą karę - śmierć.

- Ktoś jeszcze musiał być w kopalnii. Otworzył wcześniej zamknięty właz. - jego wzrok skierował się w stronę wodospadu. - Przeszukaliśmy dokładnie część kopalnii. Nikogo więcej tam nie było. - zdjął ze swoich ramion kurtkę i założył ją na jej ramiona. Był środek nocy. - Masz się gdzie zatrzymać? Mogę znaleźć ci jakiś motel, a jutro spotkamy się na tą obiecaną kawę. 

Czyli Jake żyje? Uciekł? Te myśli od razu sprawiły, że się uśmiechnęła. Tylko dlaczego się jeszcze nie odezwał?

- Nie pomyślałam o tym, gdy tylko dowiedziałam się co się stało, spakowałam się i przyjechałam. - powiedziała zgodnie z prawdą - Dziękuję za propozycje pomocy, ale wydaje mi się, że dam sobie radę. 

- Muszę wracać do pracy, jeżeli będziesz czegoś potrzebowała, będę rozmawiał z Alexem. - pokazał palcem na starszego policjanta.

Carrie jedynie pokiwała twierdząco głową i ruszyła w stronę swojego samochodu. Nie chciała tam bezczynnie stać. Hannah i tak była w bardzo złym stanie psychicznym, więc i tak za dużo by jej nie powiedziała. 

Idąc środkiem lasu wyciągnęła telefon, by w końcu skontaktować się z Jessy.

Carrie

Jestem w Duskwood. Możemy się spotkać wieczorem?

Brak odpowiedzi, zapewne Jessy nie miała głowy do patrzenia w telefon. Ta dziewczyna przeżyła zbyt dużo, najważniejsza dla niej osoba okazała się kimś, kogo sama szukała przez kilka dni. Porywaczem, który ją zaatakował i groził reszcie. Również Carrie.

Po pół godziny dojechała do motelu, w którym pracowała Lilly. Weszła do środka z walizką i małym plecakiem. Panna Walter siedziała za ladą recepcji, widocznie zmęczona nocną zmianą. Cały motel wyglądał zadbanie. Ściany w kolorze beżu sprawiały wrażenie, że to miejsce jest przytulne, a wiszące obrazy przedstawiające naturę jeszcze bardziej potęgowały to odczucie. Przy jednej ze ścian stała kanapa w kolorze zieleni, a przed nią stolik z mnóstwem gazet.

- Przepraszam - podeszła do recepcji. Panna Walter od razu zerwała się z miejsca. - Czy znajdzie się dla mnie jeden pokój? - uśmiechnęła się do kobiety.

- Tak, oczywiście! - kobieta od razu zaczęła szukać kluczy. - Po tym wszystkim co tu się stało goście zaczęli odchodzić. Na jak długo Pani szuka noclegu? 

- Nie wiem, nie wiem na ile tu zostanę. Jestem przyjaciółką Lilly.

Pani Walter jedynie się uśmiechnęła nie komentując nic. Podała kluczyk z numerem 21. Zapewne numerem pokoju. Odwzajemniła jedynie jej uśmiech i ruszyła po schodach w górę. W duszy dziękowała kobiecie, nie miała ochoty odpowiadać na jakiekolwiek pytania związane z tym co tu się stało.

W centrum pokoju znajdowało się duże, wygodne łóżko z białą pościelą, która była świeżo wymieniona. Na białej kołdrze leżały ozdobne poduszki w odcieniach zieleni i beżu, dodając nutki koloru do wnętrza. Obok łóżka stała niewielka drewniana szafka nocna z lampką do czytania.

Łazienka, choć niewielka, była czysta i funkcjonalna. Wyposażona była w umywalkę, toaletę oraz prysznic z plastikową zasłoną. Na umywalce stały podstawowe przybory toaletowe dla gości.

Carrie po długim, wyczerpującym dniu zasnęła.

You are the keyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz