2

19 0 0
                                    

Carrie obudziła się dość późno, rozejrzała się po jasny pokoju. Zdała sobie sprawę, że to nie był sen. Podniosła się lekko i pierwszym co zrobiła było sprawdzenie swojego telefonu. Dwie wiadomości, od Jessy i Alana.

Jessy

Carrie? Tak bardzo się cieszę, że tu jesteś. Spotkajmy się dziś w Aurorze o 17. Przepraszam, że nie odpisałam wcześniej. Phill wyszedł z aresztu.

Carrie

Będę.

Alan

Musimy się spotkać. Czekam na ciebie na komisariacie.

Dziewczyna przetarła swoje zaspane oczy i powoli zwlokła z łóżka. Pierwszym krokiem było otwarcie walizki. Wśród różnorodności ubrań wybrała starannie skomponowaną stylizację. Czarne jeansy, biała koszula z delikatnymi falbanami i czarne lakierowane buty na obcasach. Miała wrażenie, że ta kombinacja wyraża jej pewność siebie i gotowość na to, co miało nadejść. Kiedy ubrała się, przeszła do łazienki. Umyła twarz chłodną wodą i starannie nakładała delikatny makijaż, który podkreślał jej piękno naturalnie. Potem uczesała włosy, starając się ukryć wszelkie niewielkie niedoskonałości. Jej kasztanowe włosy opadały falami na ramiona, nadając jej wyrazistości. Następnie wróciła do sypialni, aby sięgnąć po swoją torbę. Włożyła do niej niezbędne rzeczy: portfel, telefon komórkowy, klucze do samochodu. Stojąc przed lustrem, głęboko odetchnęła. Była gotowa na to, co przyniesie ten dzień. Wiedziała, że może czekać ją wiele wyzwań, ale miała w sobie determinację i siłę, by je pokonać. Po raz ostatni spojrzała na swój odbicie w lustrze, uśmiechnęła się do siebie i wyszła z domu, gotowa na spotkanie z policjantem. 

Przed dotarciem na komisariat zatrzymała się w lokalnej kawiarnii, aby kupić coś na śniadanie. Postawiła na zwykłą kanapkę. Na pierwszy rzut oka, bagietka była chrupiąca i lekko zrumieniona. Delikatna warstwa masła roztopiła się na cieście, dodając nuty kremowego smaku. Na niej rozłożone były plasterki soczystego pomidora, które miały wyrazisty kolor czerwieni i świeżość prosto z ogrodu.

Następnie, na pomidorach leżały plastry świeżo wędzonej szynki, które były zarówno delikatne, jak i aromatyczne. Po ich stronie ułożone były cienkie plasterki sera cheddar, które zaczęły się delikatnie topić na ciepłej szynce.Na szczycie całego zestawienia znajdowały się liście sałaty, które nadawały kanapce świeżości i chrupkości. Całość była udekorowana szczypiorkiem. 

Było to wręcz dzieło sztuki. 

Komisariat był miejscem, gdzie prawo i porządek spotykały się z chaosem ulicy. Duże drzwi z ciężkim, zardzewiałym logo policyjnym prowadziły do budynku, którego wystrój odzwierciedlał surową i oficjalną atmosferę. Ściany były pomalowane na chłodny odcień szarości, a na nich wisiały ramki z przepisami i obwieszone kartoteki z aktami śledztw.

W holu komisariatu stał solidny drewniany blat służący jako recepcja. Za nią siedział policjant w mundurze, który spokojnie przyjmował zgłoszenia i udzielał informacji. Obok niego stała duża tablica ogłoszeniowa, na której widniały zdjęcia poszukiwanych osób i informacje o zaginionych. Dalej wisiało tam ogłoszenie o zaginięciu Hannah. 

- Dzień dobry, Alan Bloomgate poprosił mnie o spotkanie - uśmiechnęła się lekko, aby nie pokazywać swojego strachu przed rozmową.

- Witam Panno Carrie. Alan na Panią czeka. - pokazał dłonią na drzwi znajdujące się na końcu korytarza. Od razu ruszyła w ich kierunku. Zapukała, usłyszała ciche "proszę". Wzięła głęboki wdech i weszła do środka. Wystrój gabinetu Alana był ciężki. Dębowe, duże biurko ze stosem papierów na wierzchu, przed którym stało czarne krzesło. Na tablicy korkowej widniały wizerunki rożnych osób i nazwiska. Carrie poznała tylko trzy nazwiska. Donfort, Lewis i Hanson. Chwilę wpatrywała się w tablice, dopóki nie usłyszała cichego chrząknięcia.

- Proszę, usiądź - wskazał dłonią na krzesło. Kobieta bez namysłu usiadła. Czuła jak zaczynają pocić jej się dłonie. Dopiero teraz zrozumiała, że sprawa jest poważna. - Nie bój się, chce ci tylko pomóc, ale musisz ze mną współpracować. 

Pokiwała delikatnie głową.

- Opowiedz mi wszystko od początku, twoje zeznania bardzo nam pomogą. - wyciągnął dyktafon z szuflady biurka. Oczywiście, że chciał mieć wszystko na taśmie.

- Nie wiem od czego mam zacząć - przeczesała włosy dłonią wkładając jedno pasmo za ucho. - Wszystko zaczęło się, gdy napisał do mnie Thomas. Byłam akurat w pracy. Strasznie mnie to zdezorientowało. - zmarszczyła brwi - Thomas dostał mój numer od Hannah, tylko to zdążyła zrobić przed zaginięciem. Później napisał do mnie ten haker. - wzdrygnęła się na myśl o Jacobie. Postanowiła jednak nie zdradzać jego imienia. - Zaczęliśmy pracować razem nad zaginięciem Hannah. To wszystko działo się tak szybko. Poznałam całą resztę, postanowiłam się również z nimi podzielić informacjami, które zdobyliśmy. 

- Resztę to znaczy? - zapytał pewnie

- Richy, Dan, Jessy, Cleo, Thomas i Lilly. Ich poznałam. Można powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy. Hannah chorowała na depresje, znalazłam w jej chmurze receptę na antydepresanty oraz rozmowę z psychiatrą. Mówiła, że ktoś ją śledzi, ale on to zbagatelizował. Chwilę później zaginęła. Nie mogłam pomóc inaczej niż wsparcie ich mentalnie czy grzebaniem w chmurze Hannah. Większość dowodów zdobył haker.

- Mogłabyś zdradzić jego imię? 

- Nie. Nie mogę. Nawet nie wiem czy żyje. - oczy jej się zaszkliły. - łączyła mnie z nim duża więź, bardzo duża. Gdyby nie on, pewnie nie udałoby nam się odnaleźć Hannah. To on zdobył większość dowodów, a nawet dostęp do telefonu zaginionej. Wpadliśmy na trop Michaela Hansona, ojca Jennefer. Jakie było moje zdziwienie, gdy napisałeś mi, że nie żyje. Nie mogłam w to uwierzyć. Z telefonu Hannah dowiedziałam się, że to ona zabiła Jennefer, a Richy powiedział mi, że to on te 10 lat temu dał jej kluczki do samochodu. Obwiniał się również o jej śmierć. Richy postanowił je trochę postraszyć i zmusić do przyznania się. Dlatego wymyślił to wszystko. Był pewien, że nikt go nie będzie podejrzewał, przecież legenda o człowieku bez twarzy mówiła o ojcu, który się mści. Dlatego od razu zaczęliśmy podejrzewać Michaela. Amy nie wytrzymała tego i popełniła samobójstwo, a Richy nie wiedział jak ma to wszystko naprawić i poszedł o krok dalej. - miała wrażenie, że powiedziała to na jednym tchu, więc złapała powietrze.

- Chyba już wszystko wiem. - powiedział spokojnym głosem wyłączając dyktafon. - Jestem ci winien przysługę. Pomogę ci odnaleźć tego hakera. Jesteś pewna, że żyje?

- Tak! - wręcz krzyknęła - Tak, jest sprytny. To on był w tej kopalni, to on uratował Richiego. - mówiła już ciszej. - Jest szukany przez federalnych, ukrywał się 4 lata. Musiał uciec. Nawet jeżeli go znajdę to i tak nie będzie mógł żyć pełnią życia. Dalej będzie uciekał

- Ach tak. To on był w kopalnii? - oparł łokcie o blat biurka. - W takim razie ten chłopak zasługuje na pomoc, uratował dwa życia.

- Może nawet i trzy. Uratował też mnie. 

You are the keyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz