Oceanarium date

1K 82 114
                                    

—Okej, nie spodziewałem się tego.—powiedziałem, wysiadając z mercedesa Mikołaja. Chłopak wyglądał na w niebo wziętego.

—Idź kup sobie bilet.

—A ty?

—Ja mam wykupiony wstęp roczny.

—Że co?—zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego jak na debila. Byłem pewien, że żartuje.—Po co ci roczny wstęp do oceanarium.—powiedziałemp z politowaniem.

—Eeeee...tak jakoś wyszło. To dobry sposób na relaks.—Mikołaj podrapał się nerwowo po szyi.

Kupiłem bilet, po czym weszliśmy na teren oceanarium. Ledwie przeszliśmy przez bramkę wejściową, a Konopski podbiegł do sklepu z pamiątkami.

—Przypomnij mi, ile już masz tą wejściówkę?—prychnąłem.

—Pół roku.

—Za każdym razem biegniesz do maskotek jak dziecko?

—Zazwyczaj.

Najpierw chcieliśmy przejść się po otwartej przestrzeni. Pierwszą częścią tego „oceanarium" były figury plastikowe stworzeń wodnych, tych które dawno wymarły i wiele innych.

—PATRZ JAKI KRZYWY! MA MORDĘ JAK DUBIEL.—wskazał na jakiegoś plastikowego delfina, który miał gigantyczne czoło. Bielucha.–CHCE Z TYM ZDJĘCIE.—podał mi telefon, po czym kucnął obok Marcina. Zrobiłem zdjęcie, po czym wręczyłem mu urządzenie ponownie.
—No dobrych zdjęć to ty robić nie umiesz.—przewrócił oczami, klikając ikonkę Instagrama. Wstawił zdjęcie na relacje, po czym ruszyliśmy dalej.
Chwilę jeszcze przeszliśmy tą alejką, aż do skrętu do części z fokami. Foki miały swoje „wybiegi", na których się wylegały, były naprawdę urocze.

—Prowadzą tu występy fok! Będą za 15 minut! Pójdźmy na nie, proszę. To naprawdę fajne.

—Ty tu dzisiaj decydujesz Konop.—wzruszyłem ramionami, po czym weszliśmy do areny. Zajęliśmy miejsca na przodzie. Widziałem, jaką satysfakcję miał Mikołaj, że tu przyjechał. Prychnąłem pod nosem, po czym przewróciłem oczami ostentacyjnie.

Kiedy pokaz zaczynał się i pierwsze zwierzęta pojawiły się na scenie, Konop rozszerzył usta w ogromnym uśmiechu, złapał mnie za sweter i zaczął targać.
—Patrz jakie fajne!

—Tylko ile ty masz lat?

—Nie psuj mi radości, boomerze.

Przedstawili wszystkich trenerów i ich foki. Były cztery. Jedna z nich była młodziutka i dużo mniejsza niż pozostałe. Zaczęło się od pokazywania umiejętności foczek pod względem "śpiewania" oraz tego, jak te niepozorne stworzenia są inteligentne. Jedna z nich potrafiła nawet skakać nad wodą jak delfin, co nie było ich wrodzoną cechą. Robiło to  na mnie wrażenie. Foki potrafiły też fajnie klaskać o swoje własne brzuchy.

—Ciekawe, jak się tresuje takie foki.—powiedziałem, podziwiając występ.

—Mówiłem, że to będzie fajne.—
uśmiechnął się do mnie, po czym odwrócił głowę w stronę sceny.

Pov. Mikołaj

Właśnie zbliżaliśmy do głównej atrakcji tego miejsca, czyli do podwodnego przejścia, przez które widać pływające wokół ryby. Był to przepiękny widok i za każdym razem wywoływało to u mnie takie same wrażenie.
Wchodząc spojrzałem na Sylwka, którego nie cieszyło to aż tak jak mnie, więc złapałem go za rękaw i przyciągnąłem do szyby, przez którą widać było rybę, która wyglądała na straszliwie wkurwioną.

—Taką masz teraz minę Sylwek. Rozchmurz się, po wyjściu stąd postawię ci twoją czarną kawę!—zawołałem, ciągnąc go dalej.
Widzieliśmy pełno kolorowych rybek.

—Zobacz, Nemo!—Krzyknąłem, wskazując palcem na rybkę.

—Mikołaj, przypomnij mi jak ja się tu znalazłem.—westchnął, znów przewracając oczami. To, że tak naprawdę nie był zirytowany, zdradzał lekko uniesiony kącik ust. Dalej trzymałem go za rękaw, a ten stał zmarnowany i przyglądał się rybkom, które akurat mu pokazywałem.—Jak dziecko w ciele dorosłego.—prychnął.

—Ty za to masz kija w dupie. Założę się, że u ciebie wiek nie gra roli. Po prostu nie doceniasz przyrody!

—A może niektórzy by coś doceniać, nie muszą pokazywać tego całemu światu?

—To się nazywa pozytywna energia, czubku.

I ruszyłem w stronę mojej ulubionej części, dalej ciągnąc go za sobą.
—ZOBACZ!!! REKINY!!!!—krzyknąłem.

—Tak, to są rekiny. Brawo.

Szliśmy dalej, a ja z ekscytacją pokazywałem Wardędze kolejne gatunki ryb. Były przepięknie!

—Ej, ale patrz jakie te białe rekiny wydają się być przytulaśne. Chciałbym takiego.—rzuciłem.

—To sobie takiego kup.

—Nie kupie sobie przecież rekina!

—To ja ci kupię.

Zaśmiałem się i szliśmy dalej. Podziwiałem wszelkie żywe stworzenia, które miałem okazję widzieć. Przechodziliśmy teraz obok miejsca, w którym dokładnie było widać foki pod wodą. Kochałem to miejsce i to, jakie naświetlenie było w podziemiach. Miało to swój klimat, szczególnie, jeżeli przychodzisz tu sam z zbyt wieloma myślami w głowie. Tutaj wszystko wydawało się być magiczne, a wszelkie troski nagle jakby zanikały.

—Pośpieszmy się, bo narobiłeś mi smaka na kawę—burknął, idąc trochę szybciej.

Przechadzaliśmy się jeszcze chwilę, z drobnymi przerwami na wykonanie selfie z płaszczką lub innymi morskimi stworzeniami.
Kiedy w końcu opuściliśmy tunel, a nasza wycieczka po oceanarium zbliżała się ku końcowi, Wardęga poszedł w stronę sklepu z pamiątkami.

—Czyli jednak ty też idziesz zajrzeć?—rzuciłem, spoglądając na niego pogardliwie.

—Jak widać. Poczekaj tu, idę sobie kupić magnes.—no tak. Sylwester wyglądał na osobę zbierającą magnesy na lodówkę.

Stałem dłuższą chwilę sam, opierając się o barierki, aż do momentu,w którym Sylwek wyszedł z gigantycznym pluszakiem rekinem, był prawie tak duży, jak on sam. Podszedł i wepchnął go w moje ręce,gdy ja nie mogłem wydusić słowa.

—Weź to jako prezent za tą owocną i jakże romantyczną współpracę.—zaśmiał się, puszczając maskotkę.

—Nie spodziewałem się, ale dzięki, nie będę narzekał—objąłem uradowany maskotkę, po czym ruszyliśmy w stronę mojego mercedesa. Pojechaliśmy w stronę kawiarni, słuchając starej polskiej muzyki.


// nw co myśleć o tym rozdziale, pomysł mi się wydawał trochę lepszy, ale mam nadzieję, że mam się podoba🫶🏻🫶🏻🫶🏻

cyha korektowala

Nie tylko kropki zostały połączone..... (Konopski x Wardęga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz