Pov. Konopski
Obudziłem się na kocu, czując oprócz bólu głowy, także ból gardła. Spanie na dworze w taką pogodę, wiedząc, że mam kluczyki od drewnianego domku kawałek dalej, było naprawdę nierozsądne. Pomimo tego, jak pijany wczoraj byłem, zdawałem sobie sprawę z wszystkiego co robiliśmy wczorajszego wieczoru. Był to jeden z lepszych dni mojego życia, nie wliczając tego pocałunku z Sylwkiem. Właściwie nie myślałem o tym zbyt wiele, jednak przez chwilę, świadomość dokonanego czynu, przypominała o sobie. Doskonale wiedziałem, że nie miało to żadnego znaczenia, więc nie zaprzątałem sobie tym bardzo głowy.
Jedyny problem leżał w tym, że gdzieś z tyłu, pojawiały się głupiutkie myśli o tym, jak chętnie bym to powtórzył.Jęknąłem, unosząc się z zimnej i twardej ziemii.
—Kurwa, jak mnie boli głowa.—powiedziałem, pocierając czoło. Zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo mój głos był zniekształcony. Już wiedziałem, że najprawdopodobniej będę chory. Pochyliłem się nad Sylwkiem,potrząsnąłem nim, by go obudzić. Było bardzo zimno, bo była dopiero 6:00, a ja nie miałem zamiaru zostawić go samego na tym kocu.—Chodź, przeniesiemy się do domu.Sylwester spojrzał na mnie zmarnowanym wzrokiem.
—Nie będziesz przecież próbował teraz prowadzić, aż tak głupi nie jesteś, chociaż można się po tobie wszystkiego spodziewać.—Do tego domku tutaj,umyśle.
—Huh? MASZ DO NIEGO DOSTĘP A POSTANOWIŁEŚ, ŻE BĘDZIEMY, KURWA, SPALI NA TYM JEBANYM ZIMNIE?
—Wiesz, o niewielu rzeczach wczoraj myślałem. Byłem tak napity, że aż dziwię się, że cokolwiek pamiętam.—parsknąłem ironicznie. Właściwie to nie wiem, dlaczego o tym nie pomyślałem wczoraj.
—Ja właśnie nic nie mogę sobie przypomnieć, naprawdę! Co my tak właściwie robiliśmy?
—Nic takiego, po prostu postanowiliśmy się upić jak posrani, potańczyć i przeprowadzić poważną rozmowę o twojej byłej dziewczynie i o miłości w świecie Influencerów.—pominąłem pewien mały szczegół. Drobniutki szczególik. Ale to nie było ważne, ponieważ Wardęga w takim razie nigdy się nie dowie, o tym, co wydarzyło się wczorajszej nocy. On zataił przede mną fakt wynoszenia mnie z krzesła na moje łóżko, więc ja mogłem nie przyznać się do naszego szybkiego, nieznaczącego pocałunku. Dla mnie brzmi fair.
—Boże, dawno nie byłem taki pijany.—mruknął druid, zbierając z ziemii puste butelki.
Wrzucił je do foliówki, po czym udaliśmy się do domku letniskowego. Otworzyłem drzwi, po czym udałem się do pokoju. Rzuciłem torbę z butelkami pod szafę, po czym podszedłem do pieca. W domu było zimno, więc musiałem rozpalić kominek. Czułem, że oprócz gigantycznego kaca, jestem jeszcze przeziębiony. Odkaszlnąłem głośno, czując drapanie w gardle.
Wrzuciłem drewno i podpałkę, następnie podpaliłem ją. Zamknąłem piecyk i wskoczyłem do gigantycznego łoża małżeńskiego. Ostatnio byłem tutaj w zeszłe święta, więc pościel była czerwona w świąteczne wzorki.
Wardęga chwilę później wszedł do pokoju z dwoma kubkami w dłoniach.—Nie brzmisz najlepiej Konopski. Zrobiłem ci herbatę.—powiedział, stawiając je na stoliku nocnym.. Chwilę później usiadł obok mnie, przeglądając coś na telefonie, jednak ja nie zwracałem na to swojej uwagi. Czułem się tragicznie, więc postanowiłem pójść spać.
Obudziłem się, czując cudowne zapachy dochodzące z kuchni, prawdopodobnie Wardęga znowu ugotował coś pysznego. Wstałem i poszukałem chusteczek po szafkach, ponieważ miałem całe zapchane zatoki. Poprawiłem włosy i przebrałem się w lepsze ciuchy, po czym poszedłem do kuchni i usiadłem przy stole.
CZYTASZ
Nie tylko kropki zostały połączone..... (Konopski x Wardęga)
FanficDwoje chłopaków, którzy nigdy nie przypuściliby, że kiedyś połączy ich jakaś współpraca. Jak rozwinie się ich relacja i jak pandora gate na nich wpłynie? //for fun, nie shipuje konopa i wardęgi.