28 sierpnia 2023 rok
Przymrużyłam powieki ze znużeniem przysłuchując się bezsensownym tłumaczeniom Mabel. Większej części jej monologu nawet nie usłyszałam, jakbym znajdowała się w jakiejś bańce, do której nie dochodzi dźwięk z zewnątrz.
Ja i Harrington razem... Związek... Bla, bla, bla.
-To nie na mój rozum -odparłam zdruzgotana. Kilka godzin wcześniej byłam świadkiem bójki dwóch macho samców, dwukrotnie złamano mi serce i jakby tego było mało miałam kaca. -Nie rozumiem co takiego w nim widzisz. Jest głupi, brak mu piątej klepki i jest obrzydliwy -w ostatniej kwestii akurat skłamałam. Harrington jest naprawdę, naprawdę przystojny i nawet ślepy by się ze mną zgodził.
-O gustach się nie dyskutuje.
-Tyle, że twój to cholerny szczur spod mostu! -obruszyłam się wyrzucając ręce w powietrze. Josh uspokajająco zaczął gładzić mnie po plecach.
-Wyluzuj, nie widzę sensu sprzeczać się o taką bzdurę. Obie macie tragiczny gust.
-Mam ci przypomnieć szurniętą Tiffany? -spytałam retorycznie. Wiedziałam, że Stark nie znosi, gdy się o niej wspomina. Samo jej imię przyprawia go o palpitacje serca.
-To cios poniżej pasa -obruszył się.
Szurnięta Tiffany była naprawdę szurnięta. Na samym początku jej związku z Joshem wszystko układało się wręcz idealnie, lecz z czasem rzekoma miłość, którą go darzyła przerodziła się w obsesję. Była chorobliwie zazdrosna o mnie, Camille, właściwie każdą dziewczynę, z którą Josh miał kontakt. Miała pretensje o jego wypady do klubu z chłopakami, śledziła go, a w swoim pokoju trzymała całą ścianę oblepioną jego zdjęciami. W przeźroczystym słoiku trzymała kępkę jego włosów i dziwne, kolorowe kamyczki. Nie wspominając już o smrodzie kadzideł, których używała. Była na maksa walnięta. Ten jeden raz, gdy Josh wszedł do jej akademika i zobaczył go na żywo był ostatnim, kiedy tam zawitał. Wybiegł przestraszony i więcej się do niej nie odezwał.
-Tak czy inaczej -Mabel wróciła na dawne tory rozmowy. -Zależy mi na tym, byście zaakceptowali moją decyzję. Jestem z Bradem.
-Jest jeden drobny szczegół, który ci umknął -zwrócił się do niej pieszczotliwie. -Braydena nie da się uwiązać. Zdradzi cię, złamie serce albo oba na raz. Nie ma takiej rzeczy a tym bardziej osoby, której by nie skrzywdził.
-Próbujesz wpłynąć na moje zdanie.
-Nie, dbam o twoje dobro, bo mi na tobie zależy. Jemu nie.
-Mylisz się.
-Josh ma rację -stanęłam po jego stronie. -Harrington nie potrafi kochać, jest zepsuty.
-Więc go naprawię -powiedziała to tak lekko, tak swobodnie, jakby te słowa nic nie znaczyły. Brzmiały jak pusta obietnica, ciepła poduszka w upalny wieczór albo bezcukrowe żelki, przez które na samą myśl chce mi się wymiotować. Mabel złudnie myśli, iż uda jej się wpłynąć na kogoś takiego jak Brayden. Mimo tego jak postąpiła wciąż jest dobrą osobą, a on... Harrington na nią nie zasłużył. I prędzej on zepsuje ją niż ona zdoła naprawić jego.
-Nie uda ci się.
-Chcesz się założyć? -uśmiechnęła się cwanie. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego jest taka lekko myślna. Taka... dziecinna.
-Mam serdecznie dość zakładów i głupkowatych nastolatków! -wybuchłam. Tym razem nawet kojący dotyk Josha nie był wstanie sprostać wściekłości jaka mnie opanowała. -On cię nie pokocha, nigdy. To nie jest chłopak jakiego szukasz, nie da ci miłości. I na litość boską zacznij brać życie na poważnie, bo kiedyś się ockniesz i zdasz sobie sprawę, że już za późno na pewne rzeczy.
-Na nic nie będzie za późno, mam całe życie.
-Ta, będziesz hot osiemdziesięciolatką z różową laską -przekręciłam oczami. -Jak możesz być aż taka głupia?
-Nie rozumiem skąd w tobie tyle gniewu, Evie. Jesteś zazdrosna?
Zazdrosna? Ja? Dlaczego myśli, że miałabym być zazdrosna o jebanego Harringtona?
-O czym ty do mnie pierdolisz?
-Wiem, że Asher cię zranił i jesteś smutna. Przykro mi z tego powodu, ale dla mnie ten wieczór był wspaniały. No, poniekąd -napomknęła.
Asher. Ona myśli, że jestem zazdrosna o jej powodzenie, ponieważ sama go nie mam.
-Nie jestem zazdrosna -powiedziałam w końcu. -Pragnę twojego szczęścia, byle nie z nim. On ci go nie da.
-Skąd ta pewność?
-Znam go.
-Evelyn, czytasz tyle książek i nie przyszło ci na myśl, że Brad tak samo, jak każdy inny chłopak może mieć tę stronę, której nie pokazuje nikomu?
-On ma tylko dwie strony. Przednią i tylną i na tym jego zajebistość się kończy.
-Wierzę, że Brayden w głębi duszy ma dobre serce. Zależy mi na tym, aby do niego dotrzeć, poznać lepiej.
-Ale czy musisz do tego wchodzić z nim w związek? -zagaił zniesmaczony blondyn.
Mabel przytaknęła.
-Mówię to z trudem, ale jeśli tego właśnie chcesz to... Postaram się to zaakceptować.
-Poważnie? -powiedziała zaskoczona.
-Poważnie? -powtórzyłam równie zdumiona co ona.
-Kocham cię, Mabel. Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze, więc jeśli bycie z tym draniem ci je daje to nie będę się przeciwstawiał.
-Ja też cię kocham -wzruszona zarzuciła mu ręce na szyję i mocno go do siebie przytuliła.
-Nie. Nie, nie, nie, nie. Jeszcze niedawno mówiłeś, że nie pozwolisz im być razem. Zapomniałeś o tym?
Nie mogłam zostać z tym sama. Potrzebowałam Josha, który pomógłby mi uporać się z problemem pod tytułem Głupie Zakochanie Mabel Stark.
-Byłem pijany.
-Po pijaku mówi się prawdę! -stałam przy swoim.
-Musiałem to przetrawić na trzeźwo.
-Odpuść już, Ev i świętuj z nami -dziewczyna położyła swoją rękę na mojej, uśmiechając się szczerze.
-Nie widzę powodu do świętowania, ale proszę, droga wolna. Róbcie co chcecie -rzuciłam na odchodne. Czym prędzej się ulotniłam, zanim zdrowy rozsądek opuściłby również i mnie. Dla nich to koniec, dla mnie początek koszmaru.
Nie minęło dużo czasu nim do drzwi mojego pokoju zapukała Mabel. Stanęła w progu, niepewna i z wielką miską lodów oraz dwoma łyżeczkami. Skubana przyniosła moje ulubione miętowo czekoladowe.
-Pogadamy jak dziewczyna z dziewczyną? -w jej głosie tliła się nadzieja. Mocniej przytuliłam do piersi poduszkę, spoglądając na blondynkę spod byka.
-Nie.
-Dalej masz mi to za złe, prawda? -zagaiła cicho, powoli stawiając kroki.
-A jak ci się wydaje?
Mabel wzięła głęboki wdech, usiadła na skraju łóżka, kładąc misę na kolanach.
-Nie chciałam żebyś dowiedziała się w ten sposób. Czujesz, że cię zdradziłam, ale tak nie jest. Nigdy bym tego nie zrobiła.
-A jednak czuję się zdradzona. Okłamana przez osobę, której powierzyłabym własne życie.
-Nie mów o tym tak, jakbyś przestała mieć do mnie zaufanie. Wciąż jestem tą samą osobą.
-Po tym wszystkim mam wrażenie jakbym wcale cię nie znała. Kiedy dziś rano się obudziłam zaczęłam się zastanawiać, ile jeszcze sekretów możesz przede mną mieć i doszłam do wniosku, że pewnie nigdy się tego nie dowiem.
-Nie ma sekretów, o których byś nie wiedziała. Moje uczucia do Braydena nie były żadną tajemnicą.
-To, czemu mi o nich nie powiedziałaś?
-Zdawałam sobie sprawę jak zareagujesz.
-Gdybym wiedziała wcześniej to...
-To co? -przerwała. -Poklepałabyś mnie po ramieniu i życzyła powodzenia? Szczerze wątpię.
-Wtedy znalazłybyśmy rozwiązanie -poprawiłam ją.
-Przestań -pokręciła głową. -Przestań. Mówisz o tym, jak o problemie i chcesz znaleźć rozwiązanie, ale my nie jesteśmy zadaniem na teście, które musisz wykonać. Nie jesteśmy kłopotem, za jaki nas masz. Wymyśliłaś sobie ten cały dramat i na siłę próbujesz go poskładać do kupy.
-No wybacz, że nie dość, iż zostałam odrzucona to na dodatek bujasz się w najgorszym z możliwych facetów tego stulecia. Może masz rację, może szukam odpowiedzi tam, gdzie nie trzeba, lecz to nie zmienia faktu, że jestem zraniona.
-Pomyślałaś choćby przez chwilę o mnie? Jak ja się z tym czuję?
Umilkłam. Odpowiedź była jedna: nie. Nie myślałam o niej. Myślałam o sobie, o swojej nienawiści do Harringtona.
-Oczywiście, że nie -prychnęła, wypychając policzek językiem. -Zawsze myślisz o sobie. Liczy się tylko biedna Evelyn. Cóż, zatem cię oświecę. Bałam się twojej reakcji, tak cholernie się jej bałam. Wiedziałam, że mnie nie zrozumiesz. Niby jesteś taka tolerancyjna, taka empatyczna, a jednak dla mnie, jednej z najbliższych ci osób nie znajdziesz nawet krztyny akceptacji. Żadnego gównianego wsparcia.
-Mam cię wesprzeć w popełnieniu największego życiowego błędu? Nie licz na to. Wolę zachęcić cię latania na miotle, skoczę z tobą z klifu, ale nie poprę tej niedorzecznej decyzji.
-Zależy ci na mnie?
-Jeszcze pytasz? Pewnie, że tak. Kocham cię jak rodzoną siostrę.
-Więc daj mi popełniać błędy. Nie możesz chronić mnie przed całym złem tego świata.
-Ale mogę chronić cię przed Harringtonem.
-Nie chcę byś mnie przed nim broniła -rozłożyła ręce w akcie bezsilności. -Ja chcę... Chcę czuć. Chcę czuć wszystkie emocje. Te dobre i te złe. Chcę sama podejmować decyzje i mierzyć się z ich konsekwencjami. Nie ważne jak bardzo będą mnie ranić, chcę przeżyć moje życie na własnych warunkach. I przede wszystkim chcę mieć u boku moją najlepszą przyjaciółkę, która zawsze znajdzie sposób, aby wyciągnąć mnie z dołka.
Jej słowa chwyciły mnie za serce. Gdy to mówiła... Kiedy jej słuchałam, kiedy śledziłam wzrokiem jej twarz, krzywiącą się i rozjaśniającą w różnych momentach pojęłam, że miałam przed sobą pewną siebie kobietę. Fakt, bywała lekkomyślna i to dość często, jednak nie w tej chwili. Była zdecydowana, dojrzała.
-Możemy zakopać topór wojenny? Nie chcę, żeby stał między nami jakiś chłopak.
Uniosłam kąciki ust, przechwycając od niej miskę z lodami.
-Nie możemy pozwolić, aby się roztopiły.
CZYTASZ
Perfectly Imperfect | PISANE NA NOWO
Teen FictionEvelyn Van der Wood nie znosiła swojego życia z wielu powodów. Jednym z nich był najbardziej arogancki chłopak, jakiego dane jej było poznać -Brayden Harrington, bogaty i zepsuty do szpiku kości. Nie widział świata poza czubkiem własnego nosa, łamał...