Rozdział 21

119 13 8
                                    

 Szylkreta dalej podróżowała po siedlisku dwunożnych. Udało jej się złapać szczura, kiedy poczuła znajomy zapach. Od razu zdała sobie sprawę, w jakiej okolicy się znalazła. Niedaleko mieszkał Kropek i Arnold, przed odejściem znany jako Amarantowa Gwiazda. Znalazła się nieopodal domu łaciatego kocura, po chwili zobaczyła go siedzącego obok dwunożnego, któremu pozwalał dotykać się po głowie, czy brzuchu. Arnold siedział kawałek dalej, jego żaden dwunożny nie dotykał, ani się do niego nie zbliżał, jednak jedna dwunożna, rozmawiająca w jakimś dziwnym języku z właścicielką Kropka spoglądała na niego co jakiś czas.
 Kiedy tylko kocury zobaczyły przywódczynię podeszły w jej stronę.

-Witaj, Szyszkowe Futro. - Powitał ją łaciaty kocur. Jego pulchny brzuch zatrząsnął się, kiedy podbiegł w jej stronę. Wyraźnie nie głodował.

-Dobrze cię widzieć. - Jasnobrązowy pieszczoch przysiadł naprzeciw jej, jego szyję zdobiła czerwona obroża z lśniącą zawieszką i dzwoneczkiem. - Jak się macie? Wiedziałem, że czasami tu polujecie, odkąd macie problemy z klanem ostrza, ale ostatnio jest was tutaj pełno!

-Was też miło widzieć. - Pstrokata wojowniczka powitała ich lekkim skinieniem głowy. - A jest nas tutaj aż tyle, ponieważ klan ostrza nas zaatakował. Wygnali nas i klan cienia z lasu. Głodujemy jeszcze bardziej, już w lesie traciliśmy koty z głodu, ale boję się, co będzie teraz...

-To straszne! - Przeraził się Kropek. - A nie możecie znaleźć sobie jakiś domowników, którzy was nakarmią i przy okazji wytulą i wygłaszczą?

 Pieszczoch obejrzał się za siebie, usłyszał wołanie jednej z dwunożnych i zaczął iść prędko w jej stronę.

-Jesteśmy wojownikami, wojownik odrzuca życie pieszczocha. - Objaśniła krótko, nie będąc jednak pewna, czy łaciaty kocur ją dosłyszał.

-I potem Różana Gwiazda zaprowadziła was do siedlisk dwunożnych? - Miauknął jasnobrązowy kocur.

-Nie. Różana Gwiazda nie żyje już od jakiegoś czasu. Teraz to ja jestem przywódczynią

-W takim razie jesteś już Szyszkową Gwiazdą...A jak mają się Wilcza Przepaść i Lodowa Róża? - Zapytał nagle Arnold, wydawał się być nie spokojny. Wahając się, po chwili dodał: - I reszta.

 Szyszkowej Gwieździe wydało się być to dziwnie. Wilcza Przepaść i Lodowa Róża? Dlaczego pyta akurat o nie. - Rozmyślała.

-Wilcza Przepaść nie żyje. - Wyznała przywódczyni smętnie, jednocześnie nadal zastanawiając się, dlaczego to o nie wpierw zapytał dawny przywódca. - Umarła z głodu. Lodowa Róża jest wychudzona jak każdy, ale ma się dobrze.

-A prosiliście inne klanu o pomoc? - Nie przestawał dopytywać jasnobrązowy kocur.

-Tak, klan rzeki, ale skończyło się tym, że Dzwoniąca Gwiazda odmówił i wygnał jedną ze swoich wojowniczek. - Szylkreta streściła mu całe wydarzenia.

-A klan wiatru? Tygrysia Gwiazda się zgodził? - Spytał Arnold. - Byliście u niego?

-Nigdy bym do niego nie poszła. - Głos Szyszkowej Gwiazdy przybrał mniej przyjazny ton. - Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Wiem, że kochałeś klan wiatru, ale to nie jest już to samo miejsce i nie te same koty, które znałeś

-Ale dlaczego nie chcesz jego pomocy? - Naciskał kocur. - Klan pioruna i klan wiatru miały żyć w zgodzie, obiecałem jej to! Czy Tygrysia Gwiazda...coś zrobił?

 Zanim kocica zdążyła odpowiedzieć zadrżała, podmuch lodowatego wręcz wiatru przeszył jej ciało.

-Czego on nie zrobił...zabił naszego wojownika, a potem jedną z naszych uczennic, miał gdzieś to, że była zupełnie sama! A wnioskując po tym, że na jej ciele była jedna spora rana, musiał zrobić to z zaskoczenia, nawet nie dał jej szansy się bronić. Przez niego straciłam najpierw jednego z przyjaciół, a potem moją ukochaną córeczkę. Nie pójdę do niego. Nigdy.

-Ale to do niego nie podobne! - Spierał się pieszczoch, wydawał się być tym naprawdę przejęty. - Zawsze był wyrozumiały i pokojowy. Może miał swoje powody, może musiał...tłumaczył ci się jakoś?

-Mówił, że Ostra Gwiazda mu grozi, ale to nic nie zmienia. - Szylkreta wbiła pazury w leżący na ziemi śnieg, aż dotknęła nimi twardej, wytworzonej przez dwunożnych kiedyś ziemi. - My też mamy z nim problemy, ale walczymy zamiast się poddawać. Nie miał prawa jej zabić.

-Jeśli Ostra Gwiazda mu groził, to był powód. - Miauknął Arnold ostrożnie. - Może i popełnił błędy, ale zrobił to ze strachu. W głębi serca jest dobrym kotem, wiem to. Jeśli mu nie zaufasz i nie poprosisz o pomoc, prędzej czy później umrzecie z głodu. Jeśli boisz się, że nie posłucha się ciebie, pójdę tam z tobą. Może i nie jestem już przywódcą, ale Tygrysia Gwiazda nadal ma do mnie spory szacunek. Posłucha mnie i razem macie szansę wygrać. Wierzę w was.

-Niech będzie. - Zgodziła się niechętnie Szyszkowa Gwiazdo. - Pójdziemy do niego, ale przyrzekam, że jeśli chociaż spróbuje zrobić coś, co zaszkodzi zjednoczonym klanom, zemszczę się.

-Znam cię trochę. Nie jesteś mściwa. A przynajmniej nie do takiego stopnia, jak inne koty.

-Nie czas teraz gadać, musimy iść. - Mruknęła przywódczyni klanu pioruna, urywając temat. - Chodźmy do naszego tymczasowego obozu. Brunatna Gwiazda, nasi zastępcy i medycy powinni iść z nami.

 Dwójka kotów wstała, ruszyli w stronę alejki, w której koty klanu pioruna i klanu cienia pomieszkiwały.

Wojownicy tom VI Rozlew KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz