Rozdział 4

156 12 29
                                    

 Koty kolejno wkroczyły do ciemnego tunelu. Szyszkowe Futro szła tuż za Czarnym Nosem, a na samym końcu kroczył Tygrysia Gwiazda. Pod łapami kocica czuła dotyk zimnego kamienia, do którego nigdy nie dotarły promienie ogrzewającego słońca. Tunele były tak ciemne, że szylkreta dziwiła się, jak dobrze medyczka się w nich odnajduje. No tak, ona przecież przychodzi tu co księżyc odkąd została uczennicą. - Przypomniała sobie. - Ciekawe, czy ktoś kiedyś mieszkał w tych tunelach, a może cały czas chodzą po nich duchy przodków.
 W końcu zauważyła, że przed nimi tunel rozszerza się, tworząc jaskinię, w której już po chwili się znaleźli. Księżycowy Kamień błyszczał cudownie, rozświetlając całą grotę. Czarny Nos strzepnęła ogonem w stronę kamienia. Szyszkowe Futro od razu zrozumiała, o co chodzi i położyła się przy kamieniu, dotykając go nosem. Zasnęła już po kilku chwilach, nie mogąc jednocześnie zdecydować, czy jest bardziej zmartwiona, przerażona, czy podekscytowana

 Kiedy się obudziła zorientowała się, że jest na polanie Czterech Drzew, a tuż przed nią stoi Wielki Kamień. Kocica dopiero po kilku chwilach zorientowała się, że nie może się ruszać. Zaskoczona, spojrzała tylko w gwieździste niebo. Wtedy zauważyła, jak gwiazdy będące duchami przodków spadają na ziemie, stając przed nią. Dziewiątka z kotów stała bliżej niż inni, jednak ich sylwetki wydawały się być zamglone, przez co nie dało się ich dobrze rozpoznać.

 Nagle do przodu wystąpiła jeden z dziewięciu duchów. Była to ciemnobrązowa kotka o błękitnych oczach. Jej ciemne futro urozmaicał jaśniejszy brzuch i pysk, a także rude i czarne łaty. Szyszkowe Futro uśmiechnęła się szeroko, widząc przed sobą matkę.

-Witaj, córeczko. - Odezwała się Lawenda zadowolonym głosem. - Jestem z ciebie taka dumna. Czy jesteś gotowa, aby przyjąć dziewięć żywotów i stać się przywódczynią?

 Szylkreta zawahała się przez chwilę.

-Tak. Chyba jestem gotowa. - Odpowiedziała w końcu.

 Lawenda skinęła głową, po czym podeszła jeszcze bliżej córki. Szyszkowe Futro była zafascynowana tym, co zaraz się stanie. 

-Z tym życiem daję ci wytrwałość. - Miauknęła donośnie zmarła. - Używaj jej, aby nie tylko przetrwać trudne czasy, ale wyjść z nich silniejsza.

 Wtedy zmarła kocica dotknęła nosem czubka głowy córki. Wojowniczka poczuła nagle ogromny ból, który przeszył całe jej ciało. Kiedy już myślała, że to okropne uczucie maleje poczuła w płucach okropny ścisk, który jeszcze trudniej było wytrzymać. Kiedy już myślała, że nie da rady to nieprzyjemne uczucie nagle się skończyło, a ona przestąpiła odruchowo z łapy na łapę, dzięki czemu spostrzegła, że już może się ruszać. Lawenda uśmiechnęła się lekko do córki, po czym odeszła.
  Kiedy lawenda odeszła zza mgły wychylił się spory, umięśniony kocur, a po jego bokach kroczyły dwa maleńkie kociątka. Jeden brązowy, w płomiennorude plamy i o złotych oczach, a druga miodoworuda w białe plamki z dużymi, morsko niebieskimi oczami. Szyszkowe Futro widząc partnera i kocięta uśmiechnęła się szeroko, zerwała się z miejsca i podbiegła do Miodowego Serca, wtulając się w jego piękną, długą miodoworudą sierść.

-Mama! - pisnęła radośnie Mleczyk. 

-Tatuś powiedział, że on da ci życie przywódczyni, a my możemy przyjść razem z nim! - Dodał podekscytowany Płomyczek.

 Kocica schyliła się, żeby polizać każde z kociąt po główkach, mrucząc przy tym radośnie. Otarła się o pysk partnera.

-Tęskniłem. - Szepnął kocur prosto do jej ucha, a jego złote oczy błyszczały miłością. Po tych słowach głośniej dodał: - Z tym życiem daję ci towarzyskość, byś nigdy nie zamykała się na swoich pobratymców i potrafiła pocieszyć ich w trudnych czasach.

Wojownicy tom VI Rozlew KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz