7

433 31 31
                                    

Gdy po raz drugi się obudziłem, sylwester siedział już przy sprawie. Nie robił sobie zbędnych przerw.

– O, wstałeś, idealnie na czas – powiedział odkładając telefon, gdy tylko zauważył, że już nie śpię.

– Idealnie na czas? na co? – zapytałem dalej zdezorientowany jego stwierdzeniem.

– Zamówiłem nam sushi i inne przekąski.

– O, to jest nowość – powiedziałem lekko rozbawiony Sylwestrem.

Zmierzył mnie tylko wzrokiem i wywrócił oczami.

*****

Zajadaliśmy się właśnie sushi. Dziś stwierdziliśmy, że musimy odpocząć od sprawy. Dzień wolny to jest to.

Można powiedzieć, że Sylwester u mnie pomieszkiwał na czas sprawy. Nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo.
Sylwester co jakiś czas spoglądał na mnie znad talerza. Tak, jakby chciał o coś spytać ale rezygnował z tego wraz z ostatnim kawałkiem jedzenia w jego ustach. Było to dla mnie dość dziwne. Przecież ja nie gryzę.

– Zadaj to pytanie, bo widzę, że cię męczy – powiedziałem w końcu do Sylwestra.

– Nie mogę, bo to nie jest nawet odpowiednia chwila.

– Co z tego? męczy Cię to.

– Niby tak ale myślę, że mogę z tym chwilę jeszcze zaczekać.

Wziąłem głęboki oddech i odetchnąłem z zawodem.

– Jeśli teraz nie powiesz to później już nigdy może się nie nadarzyć taka okazja. Dlatego pytam po raz drugi i ostatni, o co chodzi?

Między nami zapadła cisza jakby Wardęga bił się sam ze sobą, czy powinnien mi powiedzieć czy nie o tym, co go trapi.

– Wiesz, gdy wiem, że nie mam szans u tej osoby po prostu się poddaję.

– A już o tym rozmawialiście?

– W sumie... to nie.

– To czemu nie zapytasz wprost?

– Bo wiem, że nie mam szans.

Znowu ta drętwa cisza między nami.

– Walnij tej osobie to prosto z mostu, tyle, nic więcej nie jestem w stanie Ci doradzić.

– Gdyby to jeszcze było takie proste jak to mówisz...

– A nie jest?

– Nie jest. Gdyby było ta osoba już dawno siedziałaby o tym.

– To przećwicz na mnie.

– Zwariowałeś?

– Nie. Mówię poważnie, Sylwestrze.

– No... dobra?

Znowu zapadła między nami chwila ciszy i jedyne co dało się usłyszeć to ciche wzdychanie Wardęgi.

– Słuchaj, wiem, że nie gadamy za często ani kontaktu nie mieliśmy zbyt dobrego wcześniej ale podobasz mi się.

– No widzisz? wcale to nie takie ciężkie.

Wardęga się gorzko zaśmiał.

– No teraz nie.

– No więc w czym problem, żeby tej osobie to powiedzieć?

spojrzałem na niego rozbawiony.

– Może w tym, że nie jestem w stanie a poza tym skąd mam wiedzieć, że też mnie lubi?

– Zapytaj

– Że jak? tak o? "lubisz mnie?"

– No dokładnie, najlepiej prosto z mostu.

Zapadła głucha cisza na parę minut.

– Lubisz mnie?

Przerwał o chwili Wardęga, nie patrząc nawet w moja stronę.

– Co?

– Zapytałem czy mnie lubisz i oczekuje odpowiedzi prostej, "tak" lub "nie".

Zamarłem. Nie przypuszczałem nigdy, że może chodzić o mnie, w końcu jestem dużo młodszy i z mniejszym doświadczeniem życiowym.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy, zastanawiałem się czy sobie żartuje czy mówi całkowicie poważnie w tej chwili.

Zrozumiałem że mówi totalnie poważnie, w jego oczach nie było cienia żartu!

Zamarłem.

– Lubię cię – wydusiłem z siebie w końcu po dłuższej chwili. Nie spodziewałem się, że takie słowa opuszczą kiedykolwiek moje usta.

I NEVER WISH 'BOUT YOU | PANDORA GATE | | KONOPSKYY X WARDĘGA |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz