– Tak, chodziło o Ciebie, kretynie.
Zamarłem. Chodziło o mnie przez cały czas?
Wybałuszonymi oczami spojrzałem na niego, niedowierzając w to, co powiedział.
Nie mogło chodzić o mnie. Nie ma opcji.
– Czemu?
– Co "czemu"?
– Czemu ja?
W odpowiedzi usłyszałem śmiech.
– Czasami nie ma powodu, szczególnie jeśli chodzi o uczucia – odpowiedział mi w końcu.
Uśmiechnął się tak, jakby usłyszał dobrą pochwałę.
Nie rozumiałem czemu nie powiedział mi tego wcześniej i bardziej doraźnie. Łączenie kropek, ha!
– Przetrawiłeś już wszystko w twojej główce? – zapytał rozbawiony
– Powiedzmy, że tak.
Zaśmiał się ponownie patrząc na mnie.
– Dalej czegoś nie rozumiesz, widzę to przecież. Nie musisz mnie okłamywać.
– Nie, po prostu nie wiem co mam, Ci powiedzieć.
Wywrócił oczami dalej rozbawiony moim myśleniem.
– Może lepiej nic, wracajmy do Ciebie.
– W porządku.
W między czasie pogoda zrobiła się jeszcze zimniejsza niż była. Zaczynałem się po mału trząść, Sylwek też.
– Zimno, nie?
– No trochę.
Musiałem mu przyznać rację w tej jednej konkretnej rzeczy. Było cholernie zimno.
– Na szczęście zaraz będziemy.
– No tak.
Szukałem już teraz kluczy w kurtce, nie chciałem być dłużej na tym mrozie niż musiałem.
Do mojego domu dotarliśmy jakoś dziesięć minut później i gdy tylko weszliśmy oboje sapnelismy z ulgą.
– Boże jak ciepło, fajnie.
– Nie wyjdę z tego łóżka chyba przez następne dni – powiedziałem rozbierając kurtkę w pośpiechu.
Sylwester zaśmiał się i rozbierał już buty.
Wszedłem pod kołdrę w ubraniach, nie obchodziło mnie nic w tej chwili.
Jedynie mój kociak patrzył się na mnie tak, jakby mnie coś opuściło.
– Chyba uważa, że cię pogięło.
– Gdyby mnie to teraz jeszcze obchodziło – powiedziałem łapiąc za kocyk wciągając go pod kołdrę.
– Aż tak Ci zimno?
– No trochę.
– Przeziębiłeś się! – powiedział lekko zły na mnie.
– Nie przeziębiłem się.
Po skończeniu zdania kichnąłem parę razy.
– Może się jednak przeziębiłem.
Sylwester pokręcił głową i poszedł w kierunku kuchni.
Przez parę chwil wydawało mi się, że czekam na jego powrót wieczność.
– Masz, zrobiłem Ci herbatę. Ubierz to przy okazji – powiedział wręczając mi kubek herbaty z miodem i bluzę.
Nie protestowałem, nie miałem sił nawet na to.
Po wypiciu herbaty uśmiechnąłem się. Słodka i ciepła ale nie gorąca. Idealna herbata jak dla mnie.
Nie myśląc za dużo skąd wziął bluzę ubrałem ją od razu na siebie. Miękka i ciepła.
– Wygodna co?
– No tak.
– Wiem.
Jego pewne stwierdzenie zaskoczyło mnie. Skąd mógł wiedzieć?
– Wiem to, bo to moja bluza.
Teraz dopiero zauważyłem, że siedzi w krótkim rękawku a bluza, która mam na sobie jest dziwnie znajoma.
– Będziesz chory.
– Cholery zło nie bierze – powiedział żartobliwie.
Zaśmiałem się, bo w sumie nigdy nie słyszałem by był faktycznie chory. Może coś w tym faktycznie było.
Opatuliłem się kocykiem i przeszedłem na kanapę. Nie mogę sobie tak o leżeć, nawet gdy jestem chory.
– Co ty robisz?
– Siedzę.
– Tyle to widzę, pytam co ty robisz poza łóżkiem. Jesteś chory.
– Przejdzie mi.
– Doziębisz się.
Miał rację, więc odpowiedziałem mu ciszą. On usiadł obok mnie.
– Nie żartowałem z tym, żeby potem nie było, że to głupi żart.
– Wiem.
Zapadła między nami znowu cisza, Sylwester się nad czymś zastanawiał tak samo jak ja.
Nim się obejrzałem i dotarło do mnie co się dzieje, Sylwester przyciągnął mnie za koc i pocałował.
Nie protestowałem, nawet oddawałem pocałunki. Nie chcieliśmy oboje przestać.
Tak o to żyli sobie długo i szczęśliwie.
//
No i doszliśmy do końca. Mam nadzieję że nie macie mi za złe, że opóźniony rozdział. Wattpad mi usunął cały rozdział i nie miałam jak go odzyskać.dbajcie o siebie kochani
mwah <33
CZYTASZ
I NEVER WISH 'BOUT YOU | PANDORA GATE | | KONOPSKYY X WARDĘGA |
FanficPLS KONOP I SYLWEK NIE POZYWAJCIE MNIE 🤪🫶 Gdy Mikołaj pracował nad filmem dostał niespodziewaną wiadomość od kogoś, kto mu pomógł z dowodami przy filmie. Sylwester Wardęga jest znany jako druid na polskim ytbie. Od słowa do słowa piszą coraz częś...