1.

670 27 33
                                    

Zanim zaczniesz czytać:

Wielki Alfa ­— ktoś w rodzaju boga w świecie, w którym żyje nasz główny bohater.

Podział w hierarchii — alfy, bety, omegi (wyłącznie mężczyźni, kobiety w tym świecie nie istnieją).

Matka — odnosi się do omeg (wyłącznie męskich, bo to świat bez kobiet), autor pisze o omegach jak o kobietach, ale to nadal mężczyźni. Ten konstrukt ma na celu nietworzenie, nie wiadomo jakich określeń, na określenie omegi, która rodzi dzieci alfie, więc używam tutaj określeń istniejących w rzeczywistości. Więc proszę się nie dziwić, że bohater zwraca się do swojej matki jak do mężczyzny w różnych scenach

Woof-Woof — taki rodzaj Skype 'a przez którego można rozmawiać.

Wolfchester — fikcyjne miasto, wspomniane w fabule. Okazało się, że naprawdę istnieje, chociażby w Australii, ale zbieżność jest tu przypadkowa. Po prostu nazwa pasowała do świata omegaverse.

Ponadto:

Jest to moje pierwsze opowiadanie tego typu. Lubię czytać omegaverse, więc postanowiłem się sprawdzić. Na razie jest to krótka forma, będzie to taki dłuższy one shot na kilkanaście tysięcy słów, ale kto wie, w przyszłości będę mógł napisać coś dłuższego. Historia jest w całości mojego autorstwa. Z innych prac tego typu zaczerpnąłem jedynie niezbędne do stworzenia świata słownictwo, np. alfy, omegi, bety itp. Ten świat, mimo że niezdbyt rozbudowany z racji na krótką formę opowiadania, jest wyjątkowy z kilku względów. Nie chciałem powielać schematów, zatem wymyśliłem w moim omegaverse kilka autorskich wstawek, których nie spotkałem w innych tego typu opowiadaniach. Jeśli ktoś stworzył coś podobnego, to się z tym nie spotkałem. 

Przez kolejne dni będziecie mogli czytać rozdziały tego Halloweenowego opowiadania. Wrzucam je nieukończone, żeby mieć większą motywację, aby wyrobić się do Halloween, albo maksymalnie do kilku dni po. Także trzymajcie kciuki, aby się udało. Tyle od autora. Miłego czytania.

**********

Pewne pukanie do drzwi mojego pokoju wyrwało mnie z letargu. Spojrzałem w kierunku, z którego dochodził niespodziewany dźwięk. Nie miałem ochoty na niczyje odwiedziny, toteż naciągnąłem na siebie mocniej kołdrę, tak, że tylko głowę od oczu w górę było mi spod niej widać. Ze wstawaniem, aby otworzyć, też się nie kłopotałem. Nie zamykałem się na klucz, aby nie musieć tego robić. Brakowało mi sił na wstawanie. Brakowało mi ich do wszystkiego.

Charlie, roześmiany szatyn, wpadł do pokoju bez zaproszenia, na pełnej kurwie, tylko ognia i miecza mu brakowało. We wnętrzu panował półmrok. Rolety zostały zaciągnięte wiele dni temu, z wietrzeniem też się nie fatygowałem. Jaki to miało sens?

Przyjaciel skrzywił się na atmosferę panującą wokół mnie. Znów będzie narzekał. Jak zwykle. Zastanawiało mnie, po co moja rodzicielka kazała mu do mnie przychodzić pod jej nieobecność. Poradziłbym sobie bez niczyjej pomocy.

— Chuja tu zobaczysz — mruknąłem smętnie na powitanie, komentując też tym samym fakt lustrowania surowym wzrokiem mojej nory zwanej pokojem.

— Widzę, że ci się poprawia Leoś. Jesteś zboczony tak, jak dawniej — odparł, szczerząc się jak głupi.

— Że niby co?

— Powiedziałeś, że chuja tu zobaczę. Świetnie. Chętnie pooglądam. Twojego? Czy zamówiłeś sobie jakieś dildo?

Przewróciłem oczami i obróciłem się do niego plecami. Zamknąłem oczy. Może szybciej sobie pójdzie, jak się go porządnie zignoruje.

Ta jedna noc. Yaoi. OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz