Sobota. Cudowna sprawa. Plan na dzisiejszy dzień w mojej głowie jest prosty. Idziemy się przejść po okolicy, a potem planszówki. Kolejny podpunkt, który doszedł do listy, to rozmowa Adama z rodzicami. Ciężko stwierdzić, jaka będzie ich reakcja. Nasz tata to prosty człowiek. Jeśli masz plan na siebie i ma to ręce, i nogi - to działaj. Będę cię wspierać całym sobą. Mama to trochę inny świat. Oczywiście wspiera nas w każdej decyzji, ale Adam to jej oczko w głowie. Uważa go za takiego małego i nieporadnego chłopca. No to chyba będzie musiała się dzisiaj obudzić, że jej syn nie ma już 10-ciu lat, tylko ma 22 i jest dorosłym facetem. Więc albo płacz i szloch, albo krzyk radości, że jej mały synuś dorósł. 

 - Ej kurwiu, wstawaj. -  wpadłam do pokoju mojego brata, mając w głowie świetny plan, dla mojego portfela.

 - Spierdalaj. - mruknął, chowając się bardziej pod kołdrę.

 - Mówię, żebyś wstawał. Pomysł mam.

 - Jaki niby?

 - Załóżmy się.

 - O co kurwa? Weź wyjdź stąd i zamknij drzwi za sobą.

 - Skończ wydziwiać i mnie w końcu posłuchaj. Załóżmy się o reakcję mamy, na twój wylot.

 - O ile?

 - Nie wiem, 30 dolców?

 - 40 i mama się poryczy, a tata poklepie po ramieniu.

 - Dobra 40, a mama po wypytaniu cię co i jak, poryczy się, ale ze szczęścia.

 - Dobra deal, szykuj hajs.

 - Goń się, twój portfel zapłacze.

 - Za miesiąc ty bardziej.

 - Osobiście cię wykopię za próg domu. - wyszłam z jego pokoju, oczywiście nie zamykając drzwi za sobą, co skutkowało jakimś nieokreślonym dźwiękiem z jego jamy gębowej.

  Zbliżała się 10 rano, więc postanowiłam wziąć szybki prysznic, póki ten kretyn jeszcze nie wygrzebał się spod pierzyny. Zabrałam ze sobą kosmetyki oraz ubrania na dziś. Postawiłam na żółtą bluzkę z długim rękawem, a do tego białe dżinsy z niskim stanem. Gdy skończyłam brać prysznic, zrobiłam sobie maseczkę, po czym pomalowałam jedynie rzęsy białym tuszem oraz poprawiłam kontur moich ust brzoskwiniową konturówką. Mimo hiszpańskich korzeni, jestem nad wyraz blada, za to mój brat niczym prawdziwi Hiszpan, ciemniejsza karnacja oraz cudowne ciemne włosy. Plusy dla mnie, że lepiej potrafię hiszpański, niż on angielski i hiszpański razem wzięte. 

  W niecałą godzinę byłam zwarta i gotowa do działania. Kiedy zeszłam na dół, śmiać mi się chciało, w jakim stanie jest moja rodzina. Adam roztrzepane włosy i połowa twarzy w misce z płatkami, mama w szlafroku, zero makijażu, cała ubrudzona jakimś sosem. Nie zrozumcie mnie źle, każdemu należy się taki dzień brudasa. Dzień lenia? No tylko, że mojej mamie się to nie zdarza. Ostatni raz widziałam ją w takim stanie rok temu, jak dopadł ją wirus. Zaczęło się ode mnie, potem zaraził się ode mnie Adam, wyklinając mnie oczywiście, no a potem tata. Jak tata wyzdrowiał, to sądziliśmy, że to koniec. Przecież mama nie choruje. Jakże byliśmy zdziwieni, jak 2 dni po powrocie taty do pracy, mama obudziła się z gorączką i w 10 razy gorszym stanie niż mi wszyscy. Nas złapało na 2/3 dni, ją na niecałe 2 tygodnie rozłożyło. Z tą różnicą, że teraz chodzi jak bardziej przytomne zombie, bez czerwonej twarzy.

 - Mamo, wszystko w porządku?

 - Tak, czemu pytasz?

 - Zdajesz sobie sprawę, że w nawet najmniejszym procencie nie jesteś ogarnięta? Ty. Elen Garcia, która choćby skały srały to jest elegancko ubrana i pomalowana. No w weekendy trochę luźniej bo bez żakieciku.

PodświadomośćWhere stories live. Discover now