~10~

50 10 0
                                    

- Agh... Nie wstaję... Jebać go... A co jeśli właśnie teraz ktoś przykłada mu broń do skroni..? Agh kurwa!

Nim się obejrzałem stałem pod drzwiami tego gówniarza.

- Paniczu jeśli dalej było ci gorąco trzeba było po prostu włączy... Ja pierdole!

Nie dokończyłem. Ledwo zdążyłem odskoczyć od mierzącego we mnie mężczyzny. Kula przeszyła drzwi niczym kartkę papieru, robiąc ogromną dziurę.

- Alex, żyjesz jeszcze? Nie, żebym się przejmował, ale zrobi się nieciekawie, jak się okaże, że już wąchasz kwiatki od spodu.

Usłyszałem tylko ciche jęki, które należały do chłopaka. Super. Żyje. Sam nie wiem czy mówię to z irytacją, czy z ulgą.

Wyciągnąłem pistolet spod kamizelki i wyjrzałem, przez zrobioną w drzwiach, dziurę. No ciekawie to wygląda. Wręcz zajebiście.

- Kurwa!

Wyskoczyłem zza zasłaniającego mnie drewna, i oddałem jeden, celny strzał prosto w głowę.

Czy ktoś to widział? Dostałbym tak z dziesięć punktów.

Młody upadł na ziemię. Mocno kaszlał i ciężko oddychał. Pewnie był podduszany. Kucając do ciepłego jeszcze, ale już martwego ciała, rozejrzałem się po pokoju - czysto. Przyszedł sam? Dziwne. Na pewno nie. Odsłoniłem twarz trupa. No tak, oczywiście. Pierdolone szczury. Wstałem i wyciągnąłem telefon.

- Macie się tu znaleźć w pięć minut. Zróbcie obchód. Dokładnie, zrozumiano!? Cokolwiek znajdziecie, każdy najmniejszy ślad, chce o tym wiedzieć. A i przyślijcie tu kogoś, żeby to posprzątał.

Miałem już wychodzić, gdy przypomniałem sobie o duszącym się na podłodze chłopaku. Nienawidzę siebie. 

- Hej wszystko będzie dobrze. Przecież żyjesz. Zaraz ktoś tu przyjdzie i to posprząta. Nie martw się. Tak na pocieszenie, zawaliłeś mu dobrego kopa w jaja, gdyby nie to trudno mi by było dostać się do pokoju. Pamiętaj cios w krocze to dobry cios. - w mojej głowie brzmiało to bardziej zabawnie. Nie potrafię pocieszać ludzi. Pomogłem mu wstać. Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. - No już już. Spokojnie. - poklepałem go po ramieniu i obróciłem do wyjścia.  Nie uszedłem dwóch kroków, a usłyszałem podciągnięcie nosem. Pierdole. Czyli jednak mam sumienie? W takim razie dawno go nie używałem. Obróciłem się na pięcie i podszedłem do chłopaka. Popatrzył na mnie. Był zalany łzami dokładnie tak, jak w dzieciństwie. Delikatnie chwyciłem za jego podbródek i uniosłem głowę do góry. - Alex już jest dobrze. Jestem tutaj. Nikt cię nie krzywdzi.

- Już... J-uż kiedyś t-tak powiedziałeś, że nikt m-mnie nie skrzywdzi. P-pamiętasz?

- Tak pamiętam. Pamiętam też, że zaczynałeś się jąkać jak się bałeś. Cieszę się, że nadal to robisz.

- Strasznie w-kurzasz ludzi, wie-działeś o ty-m?

- A ty zgrywasz ważniaka, gdy tak naprawdę boisz się nawet swojego cienia.

Killer Race [bl]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz