15.

3.2K 98 18
                                    

Dobrze, że przed obecnym domem Colina znajdował się las, bo ludzie ustawiali samochody pomiędzy drzewami. Ciekawa byłam tylko jak stąd wyjadą. Xavier wysadził nas pod drzwiami i pojechał pokrążyć po okolicy by znaleźć miejsce.

- wchodźcie, wchodźcie - przywitał nas radośnie Victor, który zdecydowanie już co nieco miał we krwi, on jako pierwszy wychylał kieliszka. Już w trakcie przygotowań. Zawsze.

- ile wypiłeś Vicky? - parsknęłam obejmując go na powitanie, czułam jak przez jego ciało przeszedł dreszcz rozbawienia.

- tylko trochę - pokazał mi palcem wskazującym i kciukiem - tylko aby liznąłem - zapewnił, a zaraz za nim znalazł się gospodarz imprezy.

- nie wiem co liznął, ale wychylił już pół flaszki - zaśmiał się co oznaczało ze też już pił, albo ktoś poprawił mu humor, bo gdy wyjechał ode mnie kilka godzin temu, nie zapowiadało się na tak dobry humor. Może zjawiła się ta tajemnicza dziewczyna. Muszę ją poznać. Koniecznie.

- tak, a ty nie piłeś - powiedział Victor, wskazując na kumpla.

- bawię się dziś na trzeźwo, nie wiem czy kogoś nie będę musiał odwieźć - święta zasada istniejąca tylko w naszej paczce brzmi : osoba organizująca imprezę, bawi się trzeźwo, by w razie konieczności zapewnić bezpieczeństwo reszcie. W tym przypadku, Colina nie interesuje to co się stanie z resztą, a interesuje go tylko nasza ekipka.

- kurde myślałem że się razem napijemy - posmutniał chłopak.

- ty już lepiej ni...

- choć Vicky, wypije z tobą - przerwałam Colinowi wypowiedź, chwytając Victora pod ramie i ruszając w kierunku kuchni. Faktycznie wypiłam z Victorem dwie kolejki, a potem chłopak stwierdził ze musi dzisiaj z każdym wypić więc ruszył w poszukiwaniu reszty zostawiając mnie samą sobie w kuchni. Wypiłam więc sama kilka kolejek i parenaście minut później stanęłam przy ścianie i obserwowałam ludzi.

- co taka zamyślona? - spojrzałam kontem oka na brata, który stanął obok mnie i wpatrywał się w to na czym mój wzrok zatrzymał się na trochę dłużej. A raczej na kogoś - o... Colin.

- Xavier, cholernie mnie to wszystko przytłacza - wydusiłam z siebie, otulając się ramionami, sytuacja w domu i ta z mamą bardzo mnie przytłoczyła, a gdyby tego było mało to od jakiegoś czasu zaczęłam więcej czasu spędzać z Colinem w bardziej koleżeński sposób. Mniej się kłóciliśmy i zauważyłam, że ja już nie mam takiego pociągu do tych naszych kłótni. Pogubiłam się w tym wszystkim, odkąd pamiętam nasze rozmowy kończyły się obrazą, a w najgorszym momencie nawet bójką.

- wiem młoda, wiem - przytaknął obejmując mnie ramieniem - a co z Colinem? - przeniosłam na niego wzrok, a on dalej wpatrywał się w naszych przyjaciół.

- co, co? Nic, a co ma być? - zapytałam głupio na co chłopak w końcu zwrócił na mnie uwagę.

- ciągnie cię do niego - stwierdził, a na jego twarzy zagościł ten czuły uśmiech, który pojawiał się zawsze, gdy chciał przeprowadzić rozmowę typu córka - ojciec - w końcu. Chociaż myślałem, że będziecie tylko znajomymi. Nawet nie pamiętam od kiedy tak cholernie pragnąłem, a nawet wszyscy pragnęliśmy byście się pogodzili w końcu. Nienawidziłem tego, że musiałem wybierać pomiędzy siostrą, a przyjacielem. Nikt nie lubił wybierać, a każdy był zmuszony. - patrzyłam na niego w skupieniu dając mu powiedzieć to co chciał z siebie wyrzucić - w końcu wasze kłótnie nie były już aż takie częste i nie kończyły się prośbami innych byście się uspokoili - fakt zmieniło się coś i już dawno to zauważyłam, to właśnie to tak cholernie namieszało mi w głowie - coś się zmieniło, a wy jako tako zaczęliście się dogadywać - uśmiechnął się jeszcze szerzej - ale myślałem, że ty w stosunku do niego nie pozwolisz sobie na nic więcej i po prostu zostaniecie znajomymi ze wspólnej paczki przyjaciół.

Gdybyś tylko wiedział | Know #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz