3.

4.7K 133 45
                                    

Tym razem rano obudził mnie dźwięk budzika. Nie był to jednak jeszcze czas na wstawanie do szkoły. Nastawiłam budzik dużo wcześniej by móc jeszcze wyjść z domu pobiegać.

Muszę coś ze sobą zrobić.

— Ej, a ty gdzie, która to godzina? — Gdy wyszłam z pokoju zaatakował mnie zaspany głos Nicholasa.

— Idź jeszcze spać, jest piąta trzydzieści — spojrzałam na zegarek na nadgarstku, by powiedzieć mu dokładną godzinę.

— Co ty o tej godzinie tu robisz? — Zapytał szerzej otwierając zaspane oczy, spojrzał na moje krótkie spodnie do biegania i top - w tym stroju? — Dopowiedział. — Idziesz biegać? — Zmarszczył brwi. Dawno tego nie robiłam, nie uważałam siebie za grubą odkąd bracia wyciągnęli mnie z zaburzeń odżywiania. Cóż aż do wczorajszej rozmowy.

Muszę coś ze sobą zrobić, bo inaczej skrzywdzę konia - gonitwa myśli nie dawała mi spokoju.

Bez słowa wyminęłam go i zbiegłam po schodach. Nie miałam sił by mu się tłumaczyć.

🎀

Po nudnym dniu w szkole, który był nudny z powodu nieobecności Willow na wszystkich lekcjach, wróciłam do domu i zebrałam wszystkie rzeczy, które były mi potrzebne na trening. Połowy z rzeczy używanych przy treningu nie potrafiłam nawet nazwać.

Kiedy byłam młodsza jazda konna była moją pasją, ale nie taka jazda konna na zawody, tylko w teren. Chodzenie po plaży, po lesie, to było coś, co sprawiało, że to kochałam. Dopóki w mojej matce nie obudziły się dawne nie spełnione ambicje z dzieciństwa.

Harowałam na treningach ledwo wiążąc to z nauką po to by być maszyną do zdobywania pucharów, które docelowo ustawiane były w gabinecie mamy.

Odkąd skończyłam dwanaście lat przynajmniej raz w miesiącu startowałam w jakiś zawodach, co było dość nie zdrowe chociażby psychicznie, a wszystko po to by spełnić jakieś marzenia z dzieciństwa mamy. W końcu, gdy skończyłam czternaście lat, a matkę zaczął męczyć fakt, że ciągle startuje na jakimś innym nie swoim koniu, kupiła mi mojego. Ja i Oreo byliśmy maszynami do spełniania jej marzeń. Nikt nie wiedział o tym, co działo się między mną, a mamą. Nikt nie miał pojęcia, gdzie znikam. Nikt poza Willow.

— Wychodzisz gdzieś? — Usłyszałam głos Xaviera z salonu, więc się do niego skierowałam zrzucając przy drzwiach torbę sportową.

Nellie
Jestem gotowa podjedziesz?

Jako iż niedawno skończyłam szesnaście lat, dopiero wzięłam się za robienie prawka. Może to trochę jeszcze zająć, ale na szczęście na razie mam szoferów.

Willow
Jestem za pięć minut.

— Wychodzę — spojrzał na mnie z nad telefonu.

— Myślałem, że idziesz z nami do kawiarni.

— Nie tym razem — usłyszałam klakson na zewnątrz, więc szybko wyszłam z salonu i ruszyłam do drzwi. — Może później do was zajrzę jak tam jeszcze będziecie! — Krzyknęłam przy drzwiach i nie będąc pewną czy mnie słyszał wyszłam z domu.

— Znów trenujesz? — Zaatakowała mnie na wejściu przyjaciółka, a ja przewróciłam oczami i zanim udzieliłam jej odpowiedzi spokojnie zapięłam pas bezpieczeństwa.

— Mama dowiedziała się, że zrobiłam sobie przerwę i cóż powiedzmy, że nie zareagowała dość delikatnie — nie spojrzałam na nią mimo, że czułam jak mi się przygląda, usilnie udawałam, że sprawdzam czy dobrze zapięłam pas. Dziewczyna po chwili wpatrywania się w moje nieudolne próby uniknięcia rozmowy westchnęła i ruszyła w drogę. — Nic mi nie będzie, Willie. Trochę pomęcze konia i wrócę do domu - nie wierzyłam własnym słowom.

Gdybyś tylko wiedział | Know #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz