- Ile osób zabiłeś w klanie?
Półmrok przyjemnie koił ich nerwy, tak jak byli do tego przyzwyczajeni. Płomień świecy tańcząc rzucał im na twarze cienie aż na zmianę przypominali nastolatków i zmęczonych dorosłych po dwóch stronach stołu, zdystansowani od siebie.
- Trzy - wyznał Jaehyun bez zastanowienia. - Gikwana w samoobronie. Sohyuna, bo inaczej zabiliby mnie mistrzowie.
Zrobił chwilę przerwy, czym zwrócił na siebie uwagę Doyounga. Mocno skupiał się na tym aby wymówić następne zdanie jakby płacz uwiązł mu w gardle. Złapał kant stołu tak mocno, że zbielały mu knykcie i zdołał wydusić z siebie tylko jedno słowo.
- Eunseok... - Boleśnie przełknął ślinę. Doyoung go nie pospieszał, ale też w zamyśleniu nie wykazywał żadnego wsparcia, tak jakby chciał aby zderzył się z tą traumą samotnie. - Walczyłem z nim zbyt intensywnie, nie chciałem zadać mu tylu ran. Nie miałem potrzeby tak go zranić... Nie został mi dłużny, ale część jego będę nosił przy sobie już na zawsze. A nie musiało tak być. A ty?
Jaehyun brzmiał jakby się tłumaczył. Puste spojrzenie Doyounga zatrzymało się w powietrzu.
- Zabiłem jedną osobę, ale nie wypowiem nigdy jej imienia na głos. Wystarczająco go znieważyłem.
Przez chwilę Jaehyun dochodził do siebie, aż jedno westchnienie rozpoczęło i zakończyło jego płacz. Doyoung nie pozwalał sobie nawet na to i w konsekwencji nie potrafił dojść do siebie. Cały drżał.
- Dlaczego pytasz? - podsunął Jaehyun. - Myślisz, że zostaną nam zarzucone zbrodnie?
- Nie, już zdążyłem o to zapytać Yunho. Za wszystko odpowiadają mistrzowie.
Doyoung nie potrafił przestać myśleć o wspomnieniu, które marzył aby utopić razem ze sobą. Wiedział, że ono umrze razem z nim, ale za każdym razem gdy do niego wracał, chciał ukrócić jego żywotność. W przeciwieństwie do Jaehyuna, nie miał dobrego powodu do zabójstwa. Młody chłopak po prostu powiedział o Jaehyunie coś, co mu się nie spodobało, za co wyzwał go na z góry przesądzony pojedynek.
- Ile miał lat?
Niepewne spojrzenie Doyounga spoczęło na Jaehyunie gdy dostrzegł cień zrozumienia.
- Był młodszy. Eunseok i Gikwan byli od nas starsi, ale osoba, którą ja zabiłem, była młodsza i słabsza.
Po policzkach Jaehyuna gęsto spłynęły łzy, czego sam się po sobie nie spodziewał i zaskoczony przetarł twarz, tak jakby to deszcz go nagle zmoczył. Sam dzielnie znosił swoje cierpienie, ale niewyjaśniony, niepisany ból Doyounga, na który nie miał wpływu, uderzał go mocniej bezsilnoscią.
- Doyoung, przestań, to nie twoja wina. To nie twoja wina. - Pierwsze zdanie skierował z pewnością do niego, ale drugie powtórzył sam do siebie.
Powtarzał je czasami w myślach, licząc, że za którymś razem siła sugestii urzeczywistni jego pragnienie.
Taeyong był nawet mocniej wyczulony na zmiany w wyrazie Jaehyuna niż Doyoung. Nerwowo odwrócił się tuż obok aż bezwładne ramię półśpiącego Jaehyuna zsunęło się z jego boku na materac. Rozbudziło go to na tyle, że zaniepokojony otworzył oczy i spotkał się ze zmartwionym, opiekuńczym spojrzeniem.
- Wciąż coś cię martwi - zauważył Taeyong. - Coś, o czym mi jeszcze nie powiedziałeś.
- Zawsze się stresuję, nawet gdy nic się nie dzieje. Nie zawsze jest przyczyna do znalezienia i rozpracowania.
W podziękowaniu za troskę Jaehyun znów przyciągnął go do siebie i przeciągle ucałował w czubek głowy.
- Za co to było?
![](https://img.wattpad.com/cover/217904233-288-k634934.jpg)
CZYTASZ
【 Mad City 】ⁿᶜᵗ doyoung × jaehyun × taeyong
FanficSzkoły samurajów, choć zawsze trzymane w sekrecie, nie mogły zaprzeczyć swoim radykalnym metodom. Klany od lat były nastawione przeciwko sobie. Kiedy pojawia się konflikt między tradycją a nowoczesnością, nie chodzi tylko o różnice w stawianiu krokó...