14. Uniesienie

7 1 0
                                    

- Ile osób zabiłeś w klanie?

Półmrok przyjemnie koił ich nerwy, tak jak byli do tego przyzwyczajeni. Płomień świecy tańcząc rzucał im na twarze cienie aż na zmianę przypominali nastolatków i zmęczonych dorosłych po dwóch stronach stołu, zdystansowani od siebie.

- Trzy - wyznał Jaehyun bez zastanowienia. - Gikwana w samoobronie. Sohyuna, bo inaczej zabiliby mnie mistrzowie.

Zrobił chwilę przerwy, czym zwrócił na siebie uwagę Doyounga. Mocno skupiał się na tym aby wymówić następne zdanie jakby płacz uwiązł mu w gardle. Złapał kant stołu tak mocno, że zbielały mu knykcie i zdołał wydusić z siebie tylko jedno słowo.

- Eunseok... - Boleśnie przełknął ślinę. Doyoung go nie pospieszał, ale też w zamyśleniu nie wykazywał żadnego wsparcia, tak jakby chciał aby zderzył się z tą traumą samotnie. - Walczyłem z nim zbyt intensywnie, nie chciałem zadać mu tylu ran. Nie miałem potrzeby tak go zranić... Nie został mi dłużny, ale część jego będę nosił przy sobie już na zawsze. A nie musiało tak być. A ty?

Jaehyun brzmiał jakby się tłumaczył. Puste spojrzenie Doyounga zatrzymało się w powietrzu.

- Zabiłem jedną osobę, ale nie wypowiem nigdy jej imienia na głos. Wystarczająco go znieważyłem.

Przez chwilę Jaehyun dochodził do siebie, aż jedno westchnienie rozpoczęło i zakończyło jego płacz. Doyoung nie pozwalał sobie nawet na to i w konsekwencji nie potrafił dojść do siebie. Cały drżał.

- Dlaczego pytasz? - podsunął Jaehyun. - Myślisz, że zostaną nam zarzucone zbrodnie?

- Nie, już zdążyłem o to zapytać Yunho. Za wszystko odpowiadają mistrzowie.

Doyoung nie potrafił przestać myśleć o wspomnieniu, które marzył aby utopić razem ze sobą. Wiedział, że ono umrze razem z nim, ale za każdym razem gdy do niego wracał, chciał ukrócić jego żywotność. W przeciwieństwie do Jaehyuna, nie miał dobrego powodu do zabójstwa. Młody chłopak po prostu powiedział o Jaehyunie coś, co mu się nie spodobało, za co wyzwał go na z góry przesądzony pojedynek.

- Ile miał lat?

Niepewne spojrzenie Doyounga spoczęło na Jaehyunie gdy dostrzegł cień zrozumienia.

- Był młodszy. Eunseok i Gikwan byli od nas starsi, ale osoba, którą ja zabiłem, była młodsza i słabsza.

Po policzkach Jaehyuna gęsto spłynęły łzy, czego sam się po sobie nie spodziewał i zaskoczony przetarł twarz, tak jakby to deszcz go nagle zmoczył. Sam dzielnie znosił swoje cierpienie, ale niewyjaśniony, niepisany ból Doyounga, na który nie miał wpływu, uderzał go mocniej bezsilnoscią.

- Doyoung, przestań, to nie twoja wina. To nie twoja wina. - Pierwsze zdanie skierował z pewnością do niego, ale drugie powtórzył sam do siebie.

Powtarzał je czasami w myślach, licząc, że za którymś razem siła sugestii urzeczywistni jego pragnienie.

Taeyong był nawet mocniej wyczulony na zmiany w wyrazie Jaehyuna niż Doyoung. Nerwowo odwrócił się tuż obok aż bezwładne ramię półśpiącego Jaehyuna zsunęło się z jego boku na materac. Rozbudziło go to na tyle, że zaniepokojony otworzył oczy i spotkał się ze zmartwionym, opiekuńczym spojrzeniem.

- Wciąż coś cię martwi - zauważył Taeyong. - Coś, o czym mi jeszcze nie powiedziałeś.

- Zawsze się stresuję, nawet gdy nic się nie dzieje. Nie zawsze jest przyczyna do znalezienia i rozpracowania.

W podziękowaniu za troskę Jaehyun znów przyciągnął go do siebie i przeciągle ucałował w czubek głowy.

- Za co to było?

【 Mad City 】ⁿᶜᵗ doyoung × jaehyun × taeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz