Rozdział 7

77 9 10
                                    

-Jakim cudem ty jeszcze żyjesz mając takiego brata? Przecież on ma więcej energii niż szczeniak rasy husky.- wysapałem, zajmując miejsce koło Vanitasa na, nieco oddalonej od zgiełku wesołego miasteczka, ławce.

Minione cztery godziny całkowicie mnie wyczerpały i szczerze mówiąc wydaje mi się iż wystarczy mi doznań związanych z parkami rozrywki na następne, co najmniej, pół roku. Zapewne jeszcze trochę, a umarłbym ze zmęczenia na jakiejś kolejce górskiej, ale na moje szczęście mój młody znajomy uznał iż bardzo chce wypróbować dmuchany plac zabaw. Skutkowało to tym, że przez najbliższą godzinę, wraz z ciemnowłosym mieliśmy chwilę na odpoczynek.

To znaczy to ja w końcu mogłem odpocząć, gdyż jedynym zajęciem niższego, podczas gdy ja przeżywałem istne tortury, było powstrzymywanie śmiechu i od czasu do czasu słuchanie pełnej podekscytowania relacji Mishy, z kolejnej przejażdżki na karuzeli. A chciałbym zaznaczyć, że ciemnowłosy sam mnie w to wpakował, zdrajca jeden.

-Większość czasu spędzam poza domem, więc nie często gdzieś z nim wychodzę.- odpowiedział błękitnooki, bez słowa podsuwając mi papierowy kubek z ciemnym, parującym na chłodnym powietrzu płynem.

Spojrzałem na kubek, a następnie na chłopaka, z zdziwionym wyrazem twarzy.

-Czekolada- wyjaśnił, widząc moje zmieszanie. Na słowa te, mogę się założyć, iż moje oczy pojaśniały, a usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. Przyjąłem szybko napój, rozczulony tak miłym gestem ze strony mojego, zazwyczaj niezbyt wylewnego w emocje, towarzysza.- Uznałem, że należą ci się małe przeprosiny. Trochę cię wkopałem.

-Trochę to mało powiedziane, nóg już nie czuje.- zaśmiałem się, przykładając usta do kubka i upijając spory łyk czekolady. Rozgrzewający napój spłynął w dół mojego gardła, co niemal natychmiast poskutkowało pojawieniem się przyjemnych dreszczy i uczucia ciepła rozlewającego się po mojej klatce piersiowej. - Co masz na myśli mówiąc, że często bywasz poza domem?

Mogłem co prawda przemilczeć jego poprzednią wypowiedź, ale ciekawość nie pozostawiła mi w tej kwestii zbyt dużego wyboru. Poza tym Vanitas mówił dzisiaj, że nie mógł zostawić swojego brata w domu. Jeśli faktycznie większość dnia spędzał z dala od Mishy, to kto opiekował się młodszym pod jego nieobecność. Teoretycznie nie powinienem strącać się w życie prywatne chłopaka, ale nic nie mogę poradzić na to iż jego osoba z każdym naszym spotkaniem ciekawiła mnie coraz to bardziej.

-Praca i te sprawy- odpowiedź czarnowłosego może i do najdokładniejszych nie należała, ale przynajmniej nie odniosłem wrażenia, jakoby miała być ona nieszczera.- Studiuję też medycynę więc dużo czasu zajmuje mi nauka. Chociaż nie mogę powiedzieć, żebym spędzał nad książkami jakoś szczególnie dużo czasu.

No tak, że też wcześniej na to nie wpadłem. Przecież większość moich znajomych studiuje, wiec nie mam pojęcia dlaczego, mój umysł zupełnie nie wziął pod uwagę faktu, iż błękitnooki również może. Z drugiej strony, zawsze odnosiłem wrażenie, że medycyna to całkiem ambitny kierunek. Nic dziwnego zatem, iż Vanitas ma na nim dużo obowiązków, szczególnie, jeśli jeszcze dodatkowo sobie gdzieś dorabia.

-Medycyna?- spytałem przyglądając się mu z uwagą, próbując podtrzymać interesujący mnie temat.- Nie wiedziałem, że interesują cię tego typu rzeczy.

-Ja też do niedawna nie wiedziałem- zaśmiał się cicho chłopak, ale w jego oczach dostrzec można było ledwo zauważalny cień smutku. Wydawał się być również trochę bardziej przygaszony. Skłamię jeśli powiem, że nie zwróciłem na to uwagi, ale uznałem za niegrzecznie dopytywanie w tak nachalny sposób, szczególnie gdy widziałem, iż najwyraźniej kryje się za tym jakaś niewygodna dla chłopaka historia.

~•Namaluje cię ze wspomnień•~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz