Zane
Jak tylko docieramy do domu, kładę Madeline w swojej sypialni. Jest nieprzytomna, ale oddycha miarowo. Lekarz już czeka.
— Panie Evans, miło pana widzieć.
— Przestań pieprzyć, tylko rób swoje! — wybucham.
— Oczywiście. Czy może pan powiedzieć, co dokładnie się stało? — dopytuje.
— Została zaatakowana przez dwóch mężczyzn, nie znam wszystkich szczegółów.
Doktorek bierze się do pracy i nie zadaje więcej pytań. Siedzę cały czas w pokoju, a kiedy podwija jej koszulkę, odruchowo chwytam go za rękę.
— Muszę sprawdzić, czy nie doszło do uszkodzeń wewnętrznych.— Mówi niepewnie lekarz.
—Dobrze — cofam dłoń i pozwalam mu działać. Po dwudziestu minutach wychodzimy z pokoju.
— Na tę chwilę nie widzę żadnych większych obrażeń. Jest poobijana i na pewno będzie ją boleć głowa. Opatrzyłem jej twarz, natomiast trzeba obserwować ją przez całą noc. Mogło dojść do wstrząśnienia mózgu. Gdy się obudzi, zalecam udać się jeszcze na kontrolną wizytę w naszym szpitalu. Musi dużo pić i odpoczywać. — Z ulgą wypuszczam powietrze z płuc, bo nie wiem, co bym zrobił, gdyby naprawdę coś jej się stało.
— Jest jeszcze jedna kwestia, o której musimy porozmawiać — rzuca mężczyzna, ale jego mina jest bardzo napięta. Od razu się spinam i ponownie wstrzymuję oddech.
— Czyli? — pytam ostrożnie.
— Sądząc po stanie jej ubrania, można założyć, że mogło dojść do najgorszego — wypowiada te słowa szeptem tak, że w pierwszej chwili myślę, że coś źle zrozumiałem.
— Co ty kurwa chcesz powiedzieć?! — Już nawet nie próbuję udawać spokojnego. Jak mogłem o tym nie pomyśleć?!
— Niczego nie możemy być pewni, to tylko moje podejrzenia. Musimy zaczekać, aż się obudzi.
— Czekać? Mam czekać?! — cały aż wrę. Zaczynam chodzić w tę i z powrotem, tracąc całkowicie kontrolę nad sobą. Spoglądam tylko na doktorka i jedyne, co widzę, to jak z jego twarzy odpływa cała krew. Boi się! I dobrze. Podchodzę do niego najbliżej jak mogę i ściskam go za gardło, przypierając jednocześnie do ściany. Muszę rozładować gdzieś swoją złość, a on jest pod ręką.
— Zane! W tej chwili puść tego biednego człowieka! To nic nie zmieni! — Słyszę za sobą głos jedynej kobiety, która ma prawo zwrócić mi uwagę. Helen podchodzi do mnie i delikatnie dotyka mojej ręki. — Czy chcesz, żeby biedny pan doktor zszedł z tego świata? Kto wtedy zatroszczy się o naszego Motylka?
— Jest wielu lekarzy, którzy mogą go zastąpić, — odpowiadam, ale puszczam człowieka stojącego przede mną. Wygładzam mu koszulę i odsuwam się o niego — ale masz rację, nie mam teraz głowy do szukania kogoś innego. Bądź pod telefonem i wyślij mi listę najlepszych ginekologów. — Odwracam się i wchodzę do sypialni. Nie mija nawet pięć sekund, a już słyszę jak drzwi ponownie się otwierają.
— Posiedzisz przy niej, dopóki nie wrócę. Jak tylko się obudzi, od razu do mnie zadzwoń. — Helen tylko kiwa głową. Wiem, że jest na mnie zła, ale teraz mam to głęboko w dupie. Później się nią zajmę. Ruszam do drzwi i wychodzę, nie oglądając się za siebie.Za dużo! Za dużo wszystkiego.
***
Wchodzę do piwnicy i moja maska powraca na twarz. Żołnierze jak tylko mnie dostrzegają, wstają i kiwają mi głowami. Pośrodku pomieszczenia siedzi człowiek przywiązany do krzesła, odpowiedzialny za napaść na Maddy. Krew ponownie zaczyna we mnie buzować. Szmaciarz umrze i już ja o to zadbam. Będzie umierać bardzo, bardzo powoli. Będę się rozkoszować każdą zadaną raną! Już jest nieźle poturbowany. Lewe oko ma tak napuchnięte, że praktycznie jest niewidoczne, a żebra całe pokryte są siniakami. Jednak zanim przejdę do niego, musze załatwić coś jeszcze.
— Wytłumaczcie mi tylko jedną rzecz — zwracam się do moich ludzi tak spokojnym głosem, że sam jestem w szoku, że umiem nad sobą aż tak panować. — Jak, do kurwy, oni się tam znaleźli?!
Luca od razu nieruchomieje i spuszcza głowę. Wie, że jeżeli powie coś co mi się nie spodoba, skończy marnie. Max chyba jednak nie ma tyle oleju w głowie, co jego kolega, bo od razu się wyrywa do odpowiedzi.
— Szefie, to naprawdę nie nasza wina. Szliśmy tuż za nimi. Nie wiem...
I już nie kończy. Kula trafia go prosto w głowę. Od razu kieruję wzrok na jego bezwładne ciało i nie czuję nic. Jeden problem z głowy. Unosząc jedną brew, przenoszę wzrok na Lucę i czekam aż coś powie.
— Chcesz coś dodać? — Zadaję mu pytanie, tracąc nad sobą kontrolę. Wkurwia mnie to, że to akurat on tam był i do tego dopuścił, bo go szanuję i lubię. Zawsze był wierny i nigdy nic nie umknęło jego uwadze. Pracuje dla mnie od dziesięciu lat i nigdy nie popełnił żadnego błędu.
— Jak to się kurwa stało!? — wydzieram się, zdzierając sobie gardło.
— Nie mam nic na swoją obronę — mówi skruszony, pochylając głowę jeszcze niżej. — Zasłużyłem sobie na karę. Jestem gotowy — dodaje po chwili, patrząc już prosto w moje oczy. Normalnie bym się nie wahał i też się go pozbył, jednak coś mi na to nie pozwalało.
— Kara cię nie ominie. Posprzątaj ten bałagan i przygotuj śmiecia na przesłuchanie. Wrócę jutro!
Wychodzę i wracam do jedynego miejsca, w którym chcę teraz być.
CZYTASZ
Ghost
RomanceThis is just the beginning Ambitna, pewna siebie, szalona... Te słowa idealnie opisują Maddy, kobietę, która na pozór wiedzie zwyczajne życie. Znajomi, imprezy, zakupy.... Po ukończeniu studiów na kierunku architektura wraz ze swoim przyjacielem w...