Zane
— Nic jej nie będzie. Maddy to mądra dziewczyna, a twój ojciec nie zrobi nic przy świadkach.
— Czy ja cię pytałem o zdanie, Luca?! — Rzucam zirytowany.
Drzwi od biblioteki się otwierają i wkracza przez nie, nie kto inny, jak mój ojciec.
— Więc? — pyta, jak gdyby nigdy nic.
— Więc co, ojcze? — Patrzę mu prosto w oczy i nie uginam się pod jego spojrzeniem. To on pierwszy zrywa kontakt.
— Więc co udało ci się ustalić w sprawie naszych małych dilerów? — dopytuje, opierając swoje przedramiona na blacie biurka.
— Wszystko załatwione. Nie musisz już sobie tym zawracać głowy. Wszystkiego najlepszego, staruszku. — Wręczam mu teczkę z całym raportem, a on na sekundę zaszczyca mnie swoim pustym od emocji wzrokiem.
— Nie pozwalaj sobie, dziecko! — karci mnie jak pieprzonego szczeniaka, jednoczenie wracając do przeglądania papierów.
— Ależ nie śmiałbym, jednak czy nie uważasz, że twoje sześćdziesiąte szóste urodziny to nie wyznacznik twojej emerytury? — zadaję to pytanie, ale nie oczekuję żadnej odpowiedzi, bo wałkujemy ten temat od jakichś pięciu lat.
— Wyznaczniki tu nie mają żadnego znaczenia. Pójdę na emeryturę, kiedy uznam, że już czas. Poza tym jak mam ci ufać, skoro po raz kolejny nawalasz?
— Słucham?! Ja nawalam?! — niedowierzam w to, co do mnie mówi. — Wypruwam sobie flaki. Od kilku lat robię wszystko jak należy. Ludzie się mnie słuchają. Mam respekt u każdego. Co mam według ciebie jeszcze kurwa zrobić?! — Wstaję gwałtownie z kanapy, lecz mój gniew wcale ojca nie rusza. Patrzy na mnie tylko z uniesioną brwią i uśmiecha się chytrze.
— A jak nazwiesz odwołany ślub z naszą wspaniałą Avą? — unosi pytająco brew. — Dlaczego muszę odbierać telefony od jej ojca, który nie jest zadowolony z tej sytuacji? Czy to nie jest przypadkiem nawalanie?
— Nie ojcze, to po prostu nigdy nie powinno było się wydarzyć. Nie poślubię jej, bo ty tak chcesz. — Słyszę jakieś poruszenie na korytarzu, dlatego udaję się w stronę drzwi i je otwieram. Przed nimi stoi Maddy w towarzystwie dwóch ludzi mojego ojca. Odsuwam się na bok, a oni wprowadzają szamoczącą się dziewczynę.
— Szefie, znaleźliśmy ją w twoim gabinecie. — Madeline wyszarpuje się z ich uścisku, a ci automatycznie sięgają po broń, z której do niej celują. Moja złość sięga zenitu.
— Jeżeli za trzy sekundy nie schowacie spluw, marnie się to dla was skończy. — Wypowiadam te słowa najspokojniej jak umiem.
— Jaa... ja tylko szukałam łazienki. Przysięgam! — Mówi Maddy łamiącym się głosem. Jeden z ochroniarzy widząc moją minę od razu odsuwa się od dziewczyny, jednak drugi spogląda z wahaniem na mojego ojca i to jest jego duży błąd. Błyskawicznie do niego podchodzę i wyrywam mu gnata z dłoni, następnie uderzam go kolbą w głowę. Pada jak mucha, a ja celuję do Mika.
— Czy możesz mi wyjaśnić jakim kurwa prawem szarpiesz moją kobietę? MOJĄ?! — Grzmię.
— Szefie, ja naprawdę nie wiedziałem, że ona należy do pana. W życiu bym jej nie dotknął, gdybym tylko o tym wiedział. — W tym czasie widzę, jak Luca podchodzi do niej i pyta, czy wszystko w porządku. Mam ochotę rozszarpać ich gołymi rękami.
— Zane, oni tylko wykonywali swoją pracę. — Mówi nagle mój ojciec, podchodząc do mnie. — Nie wiń ich za to i schowaj broń. A ty, — zwraca się do Madeline — lepiej powiedz, co robiłaś w moim gabinecie?
— Szukałam toalety, przysięgam. — Jej głos zadrżał. — Otworzyłam drzwi i jak zobaczyłam, że to nie ona, chciałam się wycofać, ale później ujrzałam ten piękny portret i nie mogłam się oprzeć, żeby obejrzeć go z bliska. — Składa zdania tak chaotycznie, że ledwo mogę ją zrozumieć. — No a później już tylko zauważyłam tych dwóch i oni siłą wyciągnęli mnie z tego gabinetu i przyprowadzili tutaj. Próbowałam im tłumaczyć, że nie chciałam zrobić nic złego, ale...
— Już dobrze, Motylku. Nie musisz nic więcej dodawać. Nie zrobiłaś nić złego. — Mówię do niej znad wyraz łagodnym głosem, ale zaraz zmieniam swój ton. — Przypatrz się dobrze, bo ta kobieta jest nietykalna! Rozumiesz?! — Pytam chłopaka, podchodząc do niego bardzo blisko. — Jeżeli którykolwiek z was ją tknie, to utnę wszystkim jaja! — Wyciągam dłoń do Maddy, którą przyjmuje bez wahania. Odwracam się do ojca i na odchodne mówię, że jeszcze do tej rozmowy wrócimy.
Wychodzimy na zewnątrz i wsiadam do limuzyny. Luca otwiera drzwi Madeline i pomaga jej wsiąść do auta.
— Miałaś się więcej nie pakować w kłopoty. — Słyszę, jak szeptem wypowiada do niej te słowa, ale zostawiam to bez komentarza.
CZYTASZ
Ghost
RomanceThis is just the beginning Ambitna, pewna siebie, szalona... Te słowa idealnie opisują Maddy, kobietę, która na pozór wiedzie zwyczajne życie. Znajomi, imprezy, zakupy.... Po ukończeniu studiów na kierunku architektura wraz ze swoim przyjacielem w...