Obudził mnie odgłos roztrzaskiwanych butelek po winie. Pierwsze co poczułam po wstaniu to zapach marihuany i alkoholu. Wtedy dotarły do mnie wspomnienia wczorajszego dnia. Zdecydowanie jednego z gorszych w moim życiu.
Oj, tak 22 listopada zapamiętam już do końca życia. Jednak ten dzień utwierdził mnie w przekonaniu, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce i zadbać o własne życie. Bez namysłu zaczęłam pakować cały dobytek swojego życia, czyli 3 walizki, żałosne prawda? Moje 18-letnie życie zmieściło się w trzech jebanych walizkach, które właśnie ciągnę za sobą, idąc w stronę lotniska.
Za ostatnie swoje pieniądze kupiłam bilet do Nowego Yorku i stwierdziłam, że chwilowo przeprowadzę się do mojego brata.
Co zrobię później? Sama kurwa, chciałbym wiedzieć.
Ale wiem jedno, na pewno dam sobie radę, bo zawsze dawałam, nawet gdy obok nie było nikogo.
Gdy nadałam wszystkie walizki i udałam się do odpowiedniego getu, doszło do mnie, co tak właściwe robię. Przeprowadzam się do innego miasta z dala od wszystkich znajomych, a na dodatek nie powiedziałam mojemu bratu, że planuje u niego zamieszkać.
No po prostu zajebiście...
Gdy wylądowałam i odebrałam swoje bagaże, stwierdziłam, że warto byłoby powiadomić mojego brata, że się zjawię. Stwierdziłam, że nie będę trudzić się z rozmową telefoniczną i od razu poszłam pod mieszkanie. Co ja gadam pod pieprzony dwupiętrowy apartament. Tak właśnie żyje sobie mój brat, a tymczasem ja nie mam nawet dolara, żeby kupić sobie bułkę.
Żałosne.
Ale to właśnie, jest moje życie.
Po 3 minutach stania pod drzwiami i zastanawiania się, czy to na pewno dobra decyzja w końcu postanowiłam zapukać. Nikt nie odpowiadał przez dłuższą chwilę, więc stwierdziłam, że jest to znak od Boga- w którego swoją drogą nie wierzę- że nie jest mi pisane zakopać topór wojenny po paru latach. Jednak, gdy już stałam i czekałam na windę, drzwi się otworzyły i po latach go zobaczyłam.
-Arkadia?-bardziej zapytał, niż stwierdził.
-A co nie poznajesz siostry po 4 latach?-zapytałam z wyczuwalną ironią i bólem w głosie.
-Poznaje, ale wciąż nie wierzę w to, co widzę. Co ty tu w ogóle robisz?
-Aktualnie stoję- odpowiedziałam niby obojętnie.
Ale tylko niby, bo w środku cała się trzęsłam z nadmiaru emocji. Ledwo co trzymałam się na nogach. To było tak nierealne cholera, widziałam mojego brata po tak długim czasie. Nic się nie zmienił, znaczy wiadomo, wydoroślał i zmężniał, ale wciąż miał te same lekko przydługie czekoladowe włosy, których niektóre kosmyki spadały luźno na czoło, pełne usta, ale przede wszystkim te same ciemne oczy, w które niegdyś patrzyłam tak beztrosko. Teraz jednak patrzyły na mnie z zainteresowaniem i jakby intrygą ?
-Widzę, że nawet po tylu latach sarkazm cię nie opuszcza-zauważył.
-Jak widać -odpowiedziałam
-Co cię tu sprowadza?- zapytał ze słyszalną ciekawością, patrząc na moje walizki unosząc przy tym brwi.
-Właściwie to przeprowadzam się do Nowego Jorku- powiedziałam zmieszana.
-No co ty nie powiesz, znudziło ci się udawanie niegrzecznej dziewczynki i w końcu sama przyznałaś, że sobie nie radzisz?- zapytał z pewnym siebie, ociekajmy ironią głosem.
No nie no kurwa mać trzymajcie mnie, bo chyba zaraz pierdolnę. Nie widział mnie przez 4 pierdolone lata, a jedyne co potrafi mi teraz powiedzieć to to, że sobie nie radzę i ogólnie jestem gówno warta?
-Spierdalaj Erick, widzę, że nawet po latach się nie zmieniłeś-mówiąc to odwróciłam się na pięcie i chciałam już wyjść jak królowa, ale zapomniałam, że mam walizki więc może w mniej królewski sposób, weszłam do windy i zjechałam na dół.
No to zajebiście miałam sobie załatwić nocleg, a jak na razie obraziłam się na Ericka i bez centa przy duszy, idę z walizkami przez nowojorskie ulice.
Ale przecież jestem zbyt dumna, żeby tam teraz wrócić i zapytać się czy mogę u niego spać. Postanowiłam więc wkręcić się na jakąś imprezę, żeby zapić smutki i zapomnieć o wydarzeniach z wcześniejszej nocy, które wracały do mnie jak bumerang.
Kiedy tak sobie szłam, zobaczyłam z oddali budynek, przed którym stało mnóstwo nastolatków w mniej więcej w moim wieku. Stwierdziłam, że pójdę sprawdzić co się tam dzieje.
Jak się okazało, był to klub, a, że był piątek, było w nim mnóstwo ludzi. Kolejka była ogromna, ale ja nie miałam zamiaru w niej stać, więc postanowiłam przepchać się przez tych wszystkich ludzi, tak jak to robiłam w Bostonie, ignorując ich wyzwiska kierowane w moją stronę.
Kiedy wreszcie znalazłam się w środku i zostawiłam walizki w szatni, pierwszym co zobaczyłam, był ogromny podświetlany parkiet, a na nim chyba tysiące ludzi. Od zawsze wiedziałam, że imprezy w tym mieście są z pompą, ale nie widziałam, że aż tak. Postanowiłam, że muszę się czegoś napić, a, że nie miałam pieniędzy i nie zamierzałam nikogo się o to prosić - bo nieważne jak nisko bym upadała, nigdy nie zamierzałam się o nic prosić. No i nie jestem jakąś tanią dziwką, żeby uwodzić facetów za darmowy alkohol-postanowiłam, że po prostu ukradnę jakąś flaszkę z zza baru.
Niewiele myśląc, wdrożyłam mój plan w życie, korzystając, że większość barmanów robiła akurat drinki, prześlizgnęłam się niezauważalnie i wzięłam butelkę wishky. Kiedy myślałam, że wszytko poszło pomyślnie zgodnie z moim niecnym planem, odwróciłam się, napotykając spojrzenie wściekłych zielonych tęczówek barmana.
Myślę, że był w mniej więcej moim wieku, co mnie zdziwiło, bo nie można w tym kraju, ani legalnie pracować podając alkohol, ani tym bardziej go spożywać.
Był przystojny, ale po prostu nie w moim typie, bo na ogół wolę brunetów, on jednak był dość wysokim blondynem z pięknymi nefrytowymi tęczówkami, które, mimo że w tym momencie wydawały się wkurzone, to wyglądał na naprawdę przyjazną osobę, może też dlatego, że miał na sobie czarny fartuszek, który opinał się na jego wyrzeźbionych ramionach, ale mimo wszystko dodawał mu uroku.
-Możesz mi to jakoś wytłumaczyć?-zapytał, dość spokojnie patrząc to na mnie, to na butelkę w mojej ręce.
-Yyy... A może ty mi powiesz jakim cudem tak młody chłopak, bo zakładam, że nie jesteś pełnoletni, pracujesz w tym miejscu?-mówiąc, to patrzyłam się na niego i klub z lekko uniesionymi brwiami do góry. Postanowiłam odpowiedzieć pytaniem na pytanie, bo jedyne czego nauczyłam się od ojca i życia w Bostonie, nie licząc nielegalnych rzeczy, był atak, gdy ktoś cię atakował.
-A co przesłuchanie robisz?-odpowiedział kpiąco, również unosząc brew do góry.
-Ty słuchaj, zaraz jak zadzwonię po policję i powiem, że w klubie barmanem jest chłopak, który nie ma 21 lat, to szybko ci ten uśmieszek zejdzie z twarzy-odpowiedziałam pewna siebie.
-Tak? To może ja wtedy powiem, że próbowałaś w tym samym klubie okraść ten bar, a ja cię powstrzymałem?
-Jesteś tego taki pewny?-zapytałam, chociaż wiedziałam, że jestem na przegranej pozycji, ale mimo wszystko niech wie, że jestem pewna swego.
Widać było, że chłopak zdziwił się na moje słowa. Nie czekając na jego reakcje, szybko przeskoczyłam przez blat baru i pobiegłam w tłum tańczonych ludzi. Obróciłam się tylko na chwilę, widząc, że chłopak za mną nie biegnie, co mnie trochę zaskoczyło, bo to po jego zmianie będzie brakować trunków, ale nie obchodziło mnie. Zawsze wychodziłam z założenia, że póki mi się nic nie działo, to miałam to w dupie i żyło mi się lepiej.
Chciałam czym prędzej wyjść z tego miejsca, bo nagle zrobiło się tam strasznie duszno i tłoczno, więc skierowałam się w stronę szatni razem z moją nową zdobyczą, uradowana faktem, że zaraz poczuje to przyjemne ciepło w gardle rozlewające się po moim ciele.
Gdy już prawie wychodziłam z klubu z moimi walizkami, nagle wpadłam na coś twardego. Od razu do moich nozdrzy doleciał zapach intensywnej wody kolońskiej, które była wręcz idealna, nie za ostra, ale z niosącym za sobą zapachem drzewa sandałowego pomieszanego z miętą i zapachem mroźnego zimowego poranku. Uniosłam oczy ku górze, przede mną stał bardzo wysoki chłopak, który swój wzrok miał wlepiony w ekran swojej komórki. Na oko miał może 198 centymetrów wzrostu. Stojąc przy nim, poczułam się trochę żenująco, ale udawałam niewzruszaną- zresztą po tylu latach praktyk świetnie radziłam sobie z kontrolowaniem moich emocji i reakcji, no może miałam problem z niewyparzonym językiem, który często dawał się we znaki, ale ogólnie było dobrze- jego prawie czarne jak smoła tęczówki teraz już patrzyły na mnie z wściekłością, jakbym co najmniej mu matkę zabiła. Klatka piersiowa unosiła się do góry, zauważyłam, że jego pięknie uwydatnione przez czarną koszulkę mięśnie się lekko spięły, a ciemno-brązowe włosy, które idealnie komponowały się z oczami i mocno zarysowaną szczęką, zostały delikatnie zmierzwione.
Musiałam przyznać, był bardzo przystojny, a co najważniejsze w moim typie, ale jak się za chwilę miałam przekonać wygląd to nie wszystko. Kątem oka zauważyłam, że nie był sam, a jego najpewniej znajomi wpatrywali się we mnie z zaciekawieniem?
No poza jedną dziewczyną, która chyba chciała wyglądać groźnie, patrząc na mnie z sukowatym wyrazem twarzy, próbując zabić mnie wzrokiem, ale coś jej nie wyszło, bo wyglądała jak wkurzona kura po przejściach.
-Może jakieś kurwa przepraszam?-zapytał, wyrywając mnie z zamyślenia, nabuzowanym głosem, ale z pewnym siebie uśmieszkiem.
-Słucham?-zapytałam z kipnął, jednak już zaczęłam się wkurzać, a wkurwiona Arkadia to dziewczyna, z którą nie chce zdzierać.
-A co nie usłyszałaś? Mam ci kurwa, powtórzyć?
-Niestety, ale moje uszy nie słyszą słów nadętych debili- na te słowa jego przyjaciele zaczęli się podśmiechiwać, a ja uniosłam lekko usta w triumfalnym uśmiechu.
-Jak mnie kurwa nazwałaś?-zapytał coraz to bardziej wkurzony.
-A co nie usłyszałeś? Mam ci kurwa powtórzyć?-celowo użyłam jego wcześniejszych słów, bo wiedziałam, że tym jeszcze bardziej wyprowadzę go z równowagi. Znowu się uśmiechnęłam, wiedząc, że wygrałam i odwróciłam się, mając zamiar iść w drugą stronę, ale wtedy usłyszałam jeszcze raz jego głos.
-Głupia suka-powiedział z odrazą
A wtedy już nie wytrzymałam i odwróciłam się, uderzając pięścią w jego idealnie prosty nos. W sekundę się za niego złapał, bo zaczęła mu lecieć krew. Usłyszałam syk wydobywający się z jego ust i pisk jakiejś dziwki, która obok niego stała. Jego koledzy natomiast zaczęli się jeszcze bardziej śmiać, patrząc na mnie z widocznym uznaniem w oczach.
-Jeśli nie chcesz dostać dwa razy mocniej, to lepiej uważaj na słowa-powiedziałam z zaciśniętymi zębami, po czym szybko się odwróciłam i wyszłam stamtąd jak najszybciej.
Wiem, że jestem osobą, którą łatwo zdenerwować, ale cóż tak już mam, a w szczególności, jeśli chodzi o zapatrzonych w siebie dupków z ego wyższym niż Mount Everest.
Zapowiada się ciekawy nowy początek...~~~
Cześć, oto i on, pierwszy rozdział!
Mam nadzieję, że wam się spodobał. Proszę piszcie co sądzicie, bo chętnie poczytam. Rozdziały jak na razie publikowane są można powiedzieć roboczo i bez większych poprawek, więc z góry przepraszam za wszystkie błędy;)Generalnie nie jestem fanką jak w książce wszystkie dzieje się szybko, więc i u mnie tak nie będzie. Akcja będzie toczyła się wolno, bo uważam, że w ten sposób czytelnik może bardziej wczuć się w historię i z nią utożsamić. Mam nadzieję, że mimo to polubicie ją;)
Na razie tyle ode mnie. Do zobaczenia wkrótce.
Herra
CZYTASZ
Between heaven and hell
Romance18-letnia Arkadia Wilson chcę zmienić wszytko w swoim życiu. Postanawia przeprowadzić się do Nowego Jorku, aby uciec od wszystkich problemów, nielegalnych rzeczy i traum związanych z życiem w Bostonie. W Nowym Jorku mieszka jej brat z którym nie w...