Rozdział 2

439 13 2
                                    



Obudziłam się na jakiejś ławce niedaleko plaży. Byłam lekko zdezorientowana, ale po chwili zaczęły do mnie wracać wspomnienia z wczorajszego dnia, zadawałam sobie jedno pytanie, na co mi to było? Może moje życie w Bostonie nie było kolorowe, ba,
nawet nie było dobre, ale jakoś dawałam radę, tymczasem przyjechałam tutaj, żeby zacząć nowe życie, a wszytko zaczyna się podobnie.

Stwierdziłam, że dłużej tak nie mogę żyć z racji, że dzisiaj była sobota, a na stronie najbliższego liceum przeczytałam, że sekretariat szkoły jest czynny nawet w weekend, zadzwoniłam tam i nawymyślałam, że z powodu nagłej przeprowadzki i straty rodziców chciałabym się zapisać do szkoły w trakcie roku szkolnego. Pani może nie była zbyt miła, ale koniec końców udało mi się załatwić to co chciałam.

Nagle zaczął do mnie wydzwaniać jakiś nieznany numer, z początku nie odbierałam, bo myślałam, że to zwykły spam, albo On co mnie lekko przeraziło, ale gdy dzwonił chyba z szósty raz odebrałam.

-Tak słucham- powiedziałam odchrząkając

-Część bardzo cię przepraszam za wczoraj, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało-usłyszałam głos mojego brata, który brzmiał naprawdę szczerze, ale jedyną rzeczą o której teraz myślałam, to to skąd miał mój numer.

Nie ukrywam odetchnęłam też z ulgą, że moje przypuszczenia się nie sprawdziły i to, że nie znalazł mnie mój największy koszmar.

-Jakim cudem masz mój numer telefonu?-zapytałam ignorując jego wcześniejszą wypowiedź

-Arkadio, wiem o tobie dużo więcej niż myślisz- powiedział tajemniczo czym zbił mnie trochę z tropu, po czym szybko kontynuował- proszę spotkajmy się, a wytłumaczę ci wszytko, pasuje ci za 30 minut w restauracji niedaleko mojego mieszkania?

Generalnie nie zamierzałam się z nim spotykać, szczególnie po tym co wczoraj mówił, ale moja ciekawość jak zawsze wygrała, no i byłam bardzo głodna, a nie miałam pieniędzy, więc z chęcią skorzystam z propozycji śniadania.

-Zgodzę się tylko dlatego, że chce się dowiedzieć skąd wytrzasnąłeś mój numer. Narazie.- mówiąc to rozłączyłam się słysząc tylko ,,wyślę ci dokładny adres"

Powoli zmierzałam na spotkanie z moim bratem. Wyglądałam fatalnie, moje ciemno brązowe prawie czarne długie włosy były teraz potargane, a makijaż był cały rozmazany przez co jeszcze bardziej uwydatniły się moje sińce pod oczami, ciuchy miałam jescze z podróży, więc no nie prezentowałam się zbyt dobrze, ale to olałam przybierając postawę pewnej siebie. No i chyba nie muszę mówić, że mogę wyglądać jak gówno, a mój urok osobisty i tak wszystkich przyćmi prawda?

Kiedy podeszłam pod wskazany adres myślałam, że mojemu bratu się coś pomyliło, ale nie, musiał wybrać jakąś drogą ekskluzywną restaurację.

No to się Kurwa zdziwi, jak mnie zobaczy wyglądającą jak bezdomny, którym w zasadzie teraz jestem.

Weszłam do dłużej przeszkolonej białej sali z elementami czarnego i srebrnego koloru. No wyglądała jakby luksusowo.

Gdy zauważyłam mojego brata, który był ubrany w pierdoloną koszulę i eleganckie spodnie, chciałam się zaśmiać, ale to powstrzymałam i z obojętną miną ruszyłam w jego kierunku.

-Część-zaczął lekko zmieszany, gdy podeszłam

-Skąd masz mój numer?!-powiedziałam bez ogródek, bo naprawdę bardzo mnie to zdziwiło szczególnie, że go zmieniłam po...
Tak w zasadzie to była jedna osoba, która mogła mu go dać, ale to przecież było niemożliwe.

-A to już moja słodka tajemnica- odparł pewny siebie na co zgromiłam go wzrokiem

-Skończ pierdolić tylko mów-zażądałam, już co raz bardziej wściekła, bo chciałam się dowiedzieć czy moje przypuszczenia są trafne. Z drugiej strony nie mogłabym znieść faktu, że ta osoba dałaby mu mój numer.

Between heaven and hellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz