Rozdział 5

417 16 11
                                    



-Dobra, opowiem, ale obiecaj, że mi nie przerwiesz. - Przybrałam bardziej poważny ton głosu, niż ten jakim mówię na co dzień. Chłopak chyba zauważył, że będzie to coś poważnego, więc swój wzrok chodź na chwilę - cały czas nie odrywając rąk od kierownicy - skupił na mnie. Szybko kiwnął głową i wrócił w pełni skupiony do jazdy - ostatnie cztery lata nie były łatwe - parsknęłam głośnym śmiechem, przepełnionym kpiną i goryczą. - Zmagałam się z wieloma problemami, ale dałam radę. - zawahałam się przez chwilę, ale potem znowu kontynuowałam - Kiedy wyjechałeś mój świat się zawalił, może brzmi to dziwne zwarzywszy na to, że nie mieliśmy wybitnych relacji, ale naprawdę odczułam twój brak. - zrobiłam dłuższą przerwę, podnosząc wzrok z nad moich palcy, których skubałam skórki. Spojrzałam na Ericka, którego widocznie zaskoczyły moje słowa, ale postanowiłam kontynuować.

-Wtedy zaczęłam sięgać po pierwsze używki. Nie było to często. Od czasu do czasu, chodziłam na jakieś imprezy czy zapaliłam papierosa. - znowu Erick podniósł swój zaskoczony wzrok, bo wtedy byłam jeszcze dzieckiem. No właśnie, dzieckiem, które musiało zbyt szybko dorosnąć - Jednak z czasem niewinne imprezy, przerodziły się w niby okazjonalne zapalnie fajki przed szkołą. Przynajmniej tak wtedy myślałam. - zaśmiałam się i czułam, że brat już może się domyślać jaki będzie koniec tej historii - Jak pewnie już wiesz od Jacksona - czyli byłego kolegi mojego brata, z którym myślałam, że nie ma kontaktu - przerodziło się to w coraz częstsze sięganie po używki. Doszło do takiego momentu, że codziennie kupowałam nową paczkę. Paliłam zioło, a alkohol stał się moim przyjacielem. Wtedy też zaczęłam się ścigać. Zdecydowałam się na to, bo od zawsze lubiłam samochody. Interesowały mnie i fascynowały. Na dodatek przypominały mi o tobie. O czasie kiedy chodziłam z tobą na twoje wyścigi kibicując ci. W końcu zdecydowałam się wziąć udział w pierwszym. Umiałam już przedtem jeździć. Nauczył mnie przyjaciel, który się ścigał. Wtedy zrozumiałam, że jest to naprawdę coś co kocham. Za każdym razem, gdy zasiadałam za kółko, wszystkie wspomnienia ze wspólnych chwil wracały. Czułam się wtedy taka szczęśliwa - opowiadałam z uśmiechem na ustach, bo mimo wszytko były to dobre wspomnienia - chodź przez chwilę mogłam poczuć się tak jakbyś był przy mnie. Same wspomnienia dawały mi mnóstwo siły i odwagi. Właśnie wtedy wciskałam gaz do końca i wiedziałam, że będzie dobrze. Po wygranych wyścigach okazjonalnie brałam narkotyki, ale to już naprawdę okazjonalnie- zapewniłam i zaśmiałam się nerwowym śmiechem, widząc wzrok Ericka. W jego oczach widziałam wyraźnie złość, zmartwienie, ale najbardziej przedzierały się wyrzuty sumienia. Chyba wtedy zdał sobie sprawę, że gdy wyjechał zostawił dziecko, a przed nim stała teraz silna kobieta z wielkim bagażem doświadczeń na plecach.
A to był jedynie wierzchołek góry lodowej, która z każdym dniem zaczynała topnieć coraz bardziej.

-Arkadia - wykrztusił, jednak nie dokończył, bo chyba nawet nie wiedział co chciał powiedzieć

-Nie musisz nic mówić. Serio, poradziłam sobie i teraz jest w miarę okej - powiedziałam widząc, że sam nie był w stanie nic sensownego odpowiedzieć.

-Przepraszam, tak kurewsko cię przepraszam, za to, że nie było mnie wtedy z tobą. Za to, że nie wspierałem cię w najgorszych chwilach w twoim życiu i nie mogłaś na mnie liczyć - znów mnie przepraszał, to było tak niewyobrażalne. Zauważyłam, że mimo wszystko zmienił się przez te wszystkie lata. Może dla innych dalej był tym samym aroganckim dupkiem, ale nie dla mnie. Stał się kimś innym, mimo wszytko, że widzieliśmy się dopiero 4 dzień po tak długiej rozłące, już teraz jestem w stanie zauważyć ogromną zmianę w jego zachowaniu.
Co nie ukrywam, bardzo mi się podoba.

Niestety, ja zmieniłam mój charakter na gorszy. Stałam się zimną i oschłą suką bez uczuć. Teraz jestem na wszytko obojętna, bo moje życie stało się pasmem niepowodzeń, które dawały znać o sobie każdego dnia. Ograniczyłam znajomości do minimum. Miałam parę znajomych, ale tak naprawdę w ogóle mnie nie znali. Sam fakt tego, że dalej nie wiedzą, gdzie jestem jest tego potwierdzeniem. W zasadzie działa to w obie strony. Ja też ich nie znam. Byli to ludzie głównie starsi, których poznałam na wyścigu i imprezowałam z nimi. Tyle.
Na tym kończyła się nasza znajomość. Żenujące, wiem.

Between heaven and hellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz