Epilog

387 16 7
                                    

5 miesięcy później
Kwiecień 2020

Stałem przed trybunami i kibicowałem mojej starej drużynie. Jeśli wygrają ten mecz dostaną się do finału. Jak narazie moja szkoła wygrywała. Zostało zaledwie trzy minuty do końca meczu, jednak z doświadczenia wiem, że wszystko jeszcze może się zmienić. Nie powiem, ale jestem strasznie zestresowany. Naprawdę chcę, żeby wygrali. Zasługują na to.

Gdy odszedłem z drużyny pierwszy mecz beze mnie przegrali. Czułem się źle przez to. Umówiłem się z trenerem, że raz na jakiś czas będę przychodzić na treningi i podpowiadać chłopaką co mogą poprawić. Bądź co bądź naprawdę byłem dobry w tej grze, a chciałem, żeby chłopakom szło jak najlepiej.

Na moją propozycję i swoje umiejętności Styles został kapitanem. Przez miesiąc musiał udowadniać trenerowi, że nadaje się na bycie kapitanem i niezawali tej ważnej funkcji.

- I kolejny gol dla drużyny z Kingswood!

- Dalej chłopaki! Wygracie to! - krzyknąłem. Stałem obok trenera obserwując wszystko dokładnie.

- Dobrze im idzie. - powiedział w moją stronę trener.

- Bardzo dobrze. Mają dwa punkty przewagi, a zostały dwie minuty meczu.

- Jeszcze nic nie wiadomo, Louis. - rzekł.

- Wiem. - zdjąłem z siebie kurtkę. Ekscytacja sprawiała, że było mi gorąco. - Freddie rusz w końcu ten tyłek i biegnij! - krzyknąłem w stronę chłopaka. Mam świadomość tego, że jest chory i przemęczony, ale sam się pchał na boisko, więc teraz niech cierpi.

- Do końca meczu została już tylko minuta! Czy nasi gospodarze utrzymają wynik i wygrają, tym samym dostając się do finału?! - usłyszeliśmy z głośników.

- Oby, bo inaczej ich zamorduje - powiedziałem pod nosem.

- Odkąd ich wcześniejszy kapitan Louis Tomlinson odszedł z drużyny, Kingswood radzi sobie nienajgorzej, jednakże wiele osób sądzi, że ich teraźniejszy kapitan Harry Styles nie jest tak dobry! W tym meczu pokazał na co stać jego drużynę. Jeśli utrzyma wynik z pewnością dorówna Tomlinsonowi!

- Nikt mi nie dorówna. - prychnąłem.

- Louis. - trener zwrócił mi uwagę.

- No taka prawda. Sam trener tak mówił. - wytknąłem.

- Już bądź cicho i skup się na meczu. - westchnął.

- Cały czas się skupiam. - powiedziałem.

- Nie mam siły do ciebie czasem. - odparł na co pokręciłem głową i się uśmiechnąłem lekko.

I tak wiem, że mnie wielbi

- I dzisiejszy mecz dobiegł końca! Cztery do dwóch dla szkoły Kingswood. Tym samym przechodzą do finału! - rozległy się oklaski i gwizdy.

- Udało się! - krzyknął trener.

- Udało im się. - powiedziałem - Cholera wygrali to! - chłopaki podbiegli do siebie i zaczęli przytulać. Krzyczeli, skakali po prostu byli szczęśliwi.

Razem z trenerem zaczęliśmy iść w ich stronę. Cały czas klaszcząc. Byłem z nich dumny. Może to zabrzmieć śmiesznie, ale czułem jakbym wciąż był w drużynie i ta wygrana była po części moja. Mimo tego iż od wielu miesięcy do nich nie należę.

- Brawo w końcu coś ci się udało. - powiedziałem w stronę chłopaka którego włosy były sporo dłuższe niż jeszcze parę miesięcy temu.

- W końcu? - spytał uśmiechając się.

You are my little star | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz