– Żartujesz!
Lemony pokręcił głową.
– Chciałbym. Typ nie chciał mi sprzedać jedzenia, bo myślał, że jestem pranksterem.
Hayden zdusił w sobie śmiech, ale nie mógł ukryć tego, że próbował się nie uśmiechnąć. Ze wszystkich osób, jakie dziś poznał, Lemony stał się jego ulubieńcem. Podobało mu się w nim, że zdawał się być jednocześnie niezwykle roztrzepany i nieogarnięty, ale potrafiący załatwić wszystko, jeśli tylko się postara. Biła od niego nieokreślona pewność siebie, która przyciągała do niego ludzi.
– Musisz mieć ciekawe życie. – Hayden odłożył pudełko z chińszczyzną na stolik przy kanapie i oparł się o nią.
– Trochę za bardzo... Pewnie nie powinienem tego mówić i zanim to zrobię, muszę cię spytać o twoją moralność. – Lemony pochylił się w jego stronę.
– To znaczy?
Lee odstawił swoje pudełko. Wstał z kanapy i zaczął chodzić po pokoju, zbierając myśli.
– Twój przyjaciel coś zrobił, od kłamstwa do morderstwa, wybierz sobie dowolną zbrodnie. W którym momencie przestaje być to wasza tajemnica?
– Mój przyjaciel jest adwokatem. Najpierw był przyjacielem, później został adwokatem.
– Serio?
Hayden skinął głową.
– Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po tym jak już oficjalnie skończył studia i dostał dyplom to dałem mu chyba dolara, żeby od teraz wszystko, co mu powiem było tajemnicą zawodową.
Lemony się zatrzymał i zwrócił głowę ku niemu.
– Brzmi jak zajebista przyjaźń. Idealna osoba do powiedzenia, że kogoś potencjalnie zabiłeś.
– Słuchaj... – Jekyll starał się zachować w pełni powagę. – Jestem lekarzem, któremu zdarzyło się już przyczynić się w mocnym cudzysłowie do czyjejś śmierci. Jak pracujesz w szpitalu to jest to nieuniknione.
– Niezwykle mi utrudniasz dojście do sedna, żebym nie palnął czegoś głupiego.
– Czemu ci tak zależy, żeby mi o tym powiedzieć.
– Bo mnie tu nie lubią i wolę być na wstępie szczery, niż żeby dotarły do ciebie plotki, skoro i tak już się wtrąciłeś pomiędzy mnie a sąsiadów.
Usiadł z powrotem na kanapie. Hayden z ciekawością mu się przyglądał. Zaczął tworzyć w głowie własne teorie, co Lemony stara mu się powiedzieć w odpowiednich słowach. Odrzucił od razu wszystko, co jest powiązane z zabijaniem i wszystko, co moralnie jest dla niektórych nawet gorsze. Nie pasowało mu to do całości, poza tym kto by się chwalił podczas pierwszej rozmowy z nieznajomym, że jest mordercą? Był przekonany, że Lemony jest lub był uwiązany w coś nielegalnego, skąd na początku wzięło się pytanie o moralność. Ostatecznie Jekyll przychylał się do dwóch opcji, które nie tylko miały sens jako teoria, ale i pasowały do tego, co wokół siebie wytwarzał jego sąsiad. Złodziej na drobną skalę lub...
– Jesteś dilerem, prawda?
Lemony na dźwięk "diler" wyprostował się i spoważniał na chwilę.
– Byłem. Długi to poważna sprawa, szczególnie kiedy zaciąga je na ciebie twoja matka w banku... – odpowiedział z pewnym wyrzutem w głosie – Skąd ty to wziąłeś? Bierzesz coś?
Hayden zgarnął ręką pudełko z jedzeniem i zaczął się bawić pałeczkami.
– Dedukcja. Po tym jak zacząłeś rozmowę od moralności oraz tym jaką aurę wokół siebie rozprzestrzeniasz, wydawało się najbardziej prawdopodobne. I nie. Nie ćpam, nie palę i będąc samemu nie piję.
CZYTASZ
O tym jak poznałem pana Hyde'a
Ficción GeneralHayden Jekyll nigdy nie przepadał za podejmowaniem decyzji - do wzięcia udziału w szkolnym przedstawieniu niejako przymusiła go szkoła; do pójścia na medycynę namówiła go matka; a do Stanów wrócił ze względu na swojego przyjaciela. Nigdy też nie nar...