Rozdział 2, czyli nawiązuje nowe znajomości

16 2 0
                                    

– Żartujesz!

Lemony pokręcił głową.

– Chciałbym. Typ nie chciał mi sprzedać jedzenia, bo myślał, że jestem pranksterem.

Hayden zdusił w sobie śmiech, ale nie mógł ukryć tego, że próbował się nie uśmiechnąć. Ze wszystkich osób, jakie dziś poznał, Lemony stał się jego ulubieńcem. Podobało mu się w nim, że zdawał się być jednocześnie niezwykle roztrzepany i nieogarnięty, ale potrafiący załatwić wszystko, jeśli tylko się postara. Biła od niego nieokreślona pewność siebie, która przyciągała do niego ludzi.

– Musisz mieć ciekawe życie. – Hayden odłożył pudełko z chińszczyzną na stolik przy kanapie i oparł się o nią.

– Trochę za bardzo... Pewnie nie powinienem tego mówić i zanim to zrobię, muszę cię spytać o twoją moralność. – Lemony pochylił się w jego stronę.

– To znaczy?

Lee odstawił swoje pudełko. Wstał z kanapy i zaczął chodzić po pokoju, zbierając myśli.

– Twój przyjaciel coś zrobił, od kłamstwa do morderstwa, wybierz sobie dowolną zbrodnie. W którym momencie przestaje być to wasza tajemnica?

– Mój przyjaciel jest adwokatem. Najpierw był przyjacielem, później został adwokatem.

– Serio?

Hayden skinął głową.

– Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po tym jak już oficjalnie skończył studia i dostał dyplom to dałem mu chyba dolara, żeby od teraz wszystko, co mu powiem było tajemnicą zawodową.

Lemony się zatrzymał i zwrócił głowę ku niemu.

– Brzmi jak zajebista przyjaźń. Idealna osoba do powiedzenia, że kogoś potencjalnie zabiłeś.

– Słuchaj... – Jekyll starał się zachować w pełni powagę. – Jestem lekarzem, któremu zdarzyło się już przyczynić się w mocnym cudzysłowie do czyjejś śmierci. Jak pracujesz w szpitalu to jest to nieuniknione.

– Niezwykle mi utrudniasz dojście do sedna, żebym nie palnął czegoś głupiego.

– Czemu ci tak zależy, żeby mi o tym powiedzieć.

– Bo mnie tu nie lubią i wolę być na wstępie szczery, niż żeby dotarły do ciebie plotki, skoro i tak już się wtrąciłeś pomiędzy mnie a sąsiadów.

Usiadł z powrotem na kanapie. Hayden z ciekawością mu się przyglądał. Zaczął tworzyć w głowie własne teorie, co Lemony stara mu się powiedzieć w odpowiednich słowach. Odrzucił od razu wszystko, co jest powiązane z zabijaniem i wszystko, co moralnie jest dla niektórych nawet gorsze. Nie pasowało mu to do całości, poza tym kto by się chwalił podczas pierwszej rozmowy z nieznajomym, że jest mordercą? Był przekonany, że Lemony jest lub był uwiązany w coś nielegalnego, skąd na początku wzięło się pytanie o moralność. Ostatecznie Jekyll przychylał się do dwóch opcji, które nie tylko miały sens jako teoria, ale i pasowały do tego, co wokół siebie wytwarzał jego sąsiad. Złodziej na drobną skalę lub...

– Jesteś dilerem, prawda?

Lemony na dźwięk "diler" wyprostował się i spoważniał na chwilę.

– Byłem. Długi to poważna sprawa, szczególnie kiedy zaciąga je na ciebie twoja matka w banku... – odpowiedział z pewnym wyrzutem w głosie – Skąd ty to wziąłeś? Bierzesz coś?

Hayden zgarnął ręką pudełko z jedzeniem i zaczął się bawić pałeczkami.

– Dedukcja. Po tym jak zacząłeś rozmowę od moralności oraz tym jaką aurę wokół siebie rozprzestrzeniasz, wydawało się najbardziej prawdopodobne. I nie. Nie ćpam, nie palę i będąc samemu nie piję.

O tym jak poznałem pana Hyde'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz