Rozdział 3, czyli jak nie chodzić do baru

8 2 1
                                    

Jekyll nie do końca był przekonany, czy chce iść na to spotkanie. Szykował już sobie w głowie idealne wymówki, żeby nie pójść, ale trzeźwiał od razu, wyobrażając sobie sytuację, w której Grant idzie tam sam. Ostatnia rzecz, jaką by chciał to, żeby Marshall zaczął niekontrolowanie gadać.

Adams nie chciał od niego niczego szczególnego, jakieś ostatnie papiery do podpisania. Po powrocie z pracy Hayden postanowił wziąć gorący prysznic. Wątpił, że później będzie mieć na to siłę. Jego największym dylematem było, w co się ubrać. Normalnie nie przykładał do tego wagi, ale to był pierwszy raz, kiedy miał się spotkać z osobami z pracy poza pracą. Grant przelał kiedyś na niego jedno ze swoich przekonań, w którym to bardzo ważne jest pierwsze wrażenie i to jak wyglądasz, bo później przez pryzmat tego będą cię oceniać. Dla Jekylla wygląd nie był aż tak ważny, ale lubił pokazywać nim swój obecny stan i zainteresowania. Stąd posiadał szereg geekowskich bluzek, merchu zespołów i ubrań, które mogliby nosić członkowie zespołów, których słuchał. Po dłuższej chwili wyciągał z walizki czarną koszulę w fioletową kratę wykonaną z cienkiego materiału. Dobrał do tego spodnie z jasnego jeansu z dziurkami na kolanach. Przez ułamek sekundy wahał się, czy nie zabrać jeszcze skórzaną kurtkę, którą kiedyś pożyczył od Granta i do dziś jej nie oddał, ale zamiast tego zabrał jeansową kurtkę, w której chodził na co dzień i swoje ukochane wysokie, czarne conversy. Kiedy Grant go zobaczył, rzucił w jego mniemaniu śmieszny komentarz o tym, jakoby Hayden chciał się komuś przypodobać, co chłopak zostawił bez komentarza.

Bar faktycznie mieścił się dość blisko miejsca, w którym Hayden i Grant mieszkali. W trakcie drogi Jekyll notorycznie sprawdzał, czy bandaż, który założył, trzyma się, a Marshall nic z nim nie zrobił. Nie było to proste podczas chodzenia, szczególnie że Grant wyrywał co jakiś czas rękę, nie dając jej dotknąć. Hayden się poddał, licząc, że później znajdzie odpowiedni moment, żeby to zrobić.

– Wiesz co? Gadałem z Claire – zaczął Jekyll, chcąc zarysować swoją sytuację – To była dziwna rozmowa.

– Jak bardzo dziwna?

– Nie mam pojęcia. Po prostu dziwna. Wysunęła wniosek, że ją podrywam.

Grant wyprzedził przyjaciela o parę kroków i zaczął iść tyłem, żeby widzieć jego twarz.

– To nie jest pierwszy raz, kiedy tak się dzieje – zauważył Grant i wrócił do chodzenia przodem. Prawie wpadł na śmietnik stojący na chodniku – Ale w tym przypadku to faktycznie dziwne.

– Prawda? Skoro zaczęła ze mną rozmawiać, chciałem wybadać, czy faktycznie mnie nie lubi, jak podejrzewałem przez te ostatnie dni. Skończyło się na tym, że chyba mnie lubi... Przynajmniej teraz już tak. – Hayden postanowił przemilczeć dokładny przebieg rozmowy. – Co niestety może być moją winą.

– Claire trochę przypomina mi Madison.

Jekyll mocno się skrzywił na wzmiankę swojej byłej.

– Nie?

– Tak. Ten sam typ człowieka.

– Nie.

– Tak.

Żaden z nich nie chciał dać za wygraną. Przekomarzali się tak do momentu, kiedy znaleźli się przy stoliku w barze, przy którym siedzieli już znajomi Jekylla.

Hayden ukradkiem spojrzał na Claire, szukając w niej podobieństw do Madison.

– Mam rację – powiedział zdecydowanie zbyt głośno Grant. Inni ludzie w barze zwrócili się wzrok ku niemu.

– Nie myślisz, że akurat w tej rzeczy to ja mogę mieć rację?

– Nie, bo jesteś zaślepiony tym, żeby mieć rację.

O tym jak poznałem pana Hyde'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz