Biegłam przez ciemną uliczkę w środku nocy. Wokół były tylko stare i mocno zniszczone budynki mieszkalne które były widocznie opuszczone. Nie wiedziałam gdzie się schować co zrobić, po woli zaczynało brakować mi sił, powietrze wpadało i wypadało z moich płuc z prędkością światła. Zaczynałam się dusić, byłam przerażona a on mnie gonił, wolał mnie. W końcu zabrakło mi sił zatrzymałam sie lecz kiedy chciałam się odwrócić wszystko stało się czarne przestałam kontaktować, nie wiedziałam co się stało. Czułam tylko że on łapie mnie za szyję i od tyłu przykłada coś do ust. Potem czułam tylko ze spadam.
Obudziłam się cała spocona i przestraszona na zimnej podłodze w łazience, wszystko mnie bolało. Widocznie musiałam odpłynąć wczoraj że zmęczenia i zasnęłam w niewygodnej pozycji.
-Uff, to był tylko sen- Odetchnęłam ze spokojem.
Podniosłam się z zimnej i zarazem niewygodnej posadzki po czym udałam się do kuchni. Przemylam twarz wodą i sięgnęłam do szafki z lekami. Wzielam opakowanie z lekami na uspokojenie i wysypałam kilka na rękę. Po wzięciu leków od razu skierowałam się do sypialni, sięgnęłam po telefon żeby sprawdzić godzinę i usiadłam na łóżku, za półtorej godziny musiałam być w pracy co oznaczało kolejne spotkanie z Wiktorem i co gorsza z Potockim. Chciałam wstać i ogarnąć się jakkolwiek ale po prostu nie miałam na nic siły. Zerwanie z Wiktorem wykończyło mnie do reszty, jedyny powód do szczęścia odszedł. Zostawił mnie, na dodatek z mojej winy i głupoty.
----------------------------------------------------------------
Ciągnąć to dalej czy nie ma sensu?