Wierzę w Ciebie

45 3 1
                                    

Kiedy się obudziłem Anka jeszcze spala, wygadała tak bezbronnie, leżała bokiem na mojej klatce piersiowej i oddychała spokojnie. Patrząc na nią zastanawiałem się co dalej, obok mnie leżała kobieta mojego życia a ja nie wiedziałem czy mogę jej ponownie zaufać. Z jednej strony czułem się winny, że zareagowałem tak ostro na wieść, że ma męża a z drugiej czułem się zraniony. Ania była pierwsza kobietą która szczerze pokochałem po stracie Eli i moje serce złamało się kiedy dowiedziałem się, że mnie oszukiwała. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem poczułem coś czego nawet nie umiem wytłumaczyć, moje serce zabiło szybciej a czas się zatrzymał. To było niesamowite uczucie zakochać się ponownie i do tego z wzajemnością. Anna była od zawsze była dla mnie idealna- mądra, zabawna, wrażliwa i do tego piękna. Najbardziej kochałem jej zielone oczy i cudowny uśmiech. Bardzo często robiłem z siebie głupka i wygłupiałem się tylko po to żeby się uśmiechnęła. Jeszcze niedawno każdy kto mnie znał uważał mnie za bez uczuciowego sztywniaka bez emocji co mnie w cale nie dziwi bo w zasadzie taki właśnie byłam, do czasu kiedy nie poznałem Ani. Nie wiem jak ale ta kobieta pokazała mi że mam uczucia o których myślałem że już dawno umarły. Moje serce zabiło ponownie a życie znowu nabrało sensu. Nawet nie miałem pojęcia że jedna osoba tak bardzo potrafi zamieszkać komuś w głowie.
Naprawdę bardzo kochałem Ele i kiedy zmarła w moim życiu pojawiło się rozdarcie które tylko Anna zdołała skleić.
Moje rozmyślenia przerwał sygnał SMS od Artura z pytaniem czy mógłbym dziś przyjść trochę wcześniej na dyżur. Opisałem mu poczym wstałem i udałem się do kuchni, pomysłem, że skoro Anna piła to sprawa musi być poważna ponieważ nie cierpi alkoholu więc może chociaż zrobię śniadanie i porozmawiam z nią na spokojnie. Może w końcu coś mi wyjaśni.
Po krótkim namyśle stwierdziłem że zrobię naleśniki z dżemem, wyjąłem składniki i zabrałem się za przygotowanie posiłku.
Kiedy wykładałem talerze na stół usłyszałem delikatne kroki i podniosłem głowę. Ania wygadała na bardzo zmęczoną i skrępowana, miała na sobie tylko czarny za duży t-shirt odkrywający jej ramię a włosy upięte były w niedbały kok. Delikatnie odsunęła krzesło i usiadła przy stole nie patrząc nawet na mnie.
-Zrobiłem naleśniki zjesz?- zapytałem próbując wybrnąć z niezręcznej ciszy.
-Nie jestem głodna, zrób mi kawy albo daj coś przeciwbólowego- odparła cicho i słabo podtrzymując głowe na ręce.
Westchnąłem zrezygnowany i usiadłem na przeciwko kobiety.
-Anka o co chodzi. Po prostu mi powiedz, zadzwoniłaś do mnie w środku nocy z płaczem żeby do ciebie przyjechał, a potem jesteś na mnie zła za nic. Zachowujesz sje jak dziecko. Powinnaś w końcu wsiąść się w garść i jakoś to poukładać- parsknąłem
Anna milczała chwilę po czym spojrzała na mnie z powagą i zaczęła mówić.
-Czułeś się kiedyś tak beznadziejnie że chciałeś zniknąć? Raz na zawsze. Robiłeś wszystko żeby nie myśleć o krzywdzeniu siebie przez cały dzień? Nie spałeś po nocach bo starałeś się zrozumieć czym zawiniłeś żeby życie cię tak karało? Myślałeś kiedyś żeby się zabić bo twoje życie było tak okropne? Nie miałeś siły wstać z łóżka czy wykonać podstawowych czynności bo twoje myśli wyniszczały cię od środka?! Myślałeś po nocach jak to by było gdyby ktoś cię kiedyś na prawdę pokochał i nie robił z ciebie zabawki?! Nie masz pojęcia przez co przeszłam i dalej przechodzę! Więc nie mów mi jak mam się zachowywać i co mam robić bo gówno wiesz!- zdenerwowana podniosła się z krzesła i oparła rękę na stole. Patrzyłem na nią przez chwilę nie wiedząc co powiedzieć, wbijała we mnie załzawiony wzrok a ja poczułem ukucie w sercu. Taka strasznie było mi jej żal. Jestem zwykłym idiota- pomyślałem
-Nie miałem pojęcia... Ohh tak mi przykro aniołku- podszedłem do niej i mocno przytuliłem.
-Ty nic nie rozumiesz..-wyjąkala i rozpłakała się jeszcze mocniej.
Nie radzę sobie już z nim, on zawsze znajdzie sposób żeby uprzykrzyć mi życie a nie powiedziałam ci o Stanisławie bo bałam się że mnie zostawisz.. cholernie mi na tobie zależy. Jesteś pierwszą osobą która jak koliwek okazała mi miłość.
-Wytłumaczysz mi o co z nim właściwie chodzi?- zapytałem cicho głaszcząc jej plecy
Anna spojrzała na mnie, delikatnie złapała moja dłoń i pociągnęła do salonu.
Usiadła na kanapie a ja ukucnołem na dywanie dalej trzymając ją za rękę.
-Kiedy poznałam Stanisława był miły troskliwy i na prawdę potrafił być kochany w dużej mierze pomógł mi odnaleźć się  na studiach. Potem sie "zakochałam" wzięliśmy szybki ślub i w tedy się zaczęło. Na początku tylko pił i na mnie krzyczał ale z czasem było coraz gorzej. Codziennie sprawdzał mój telefon, nie pozwalał mi spotykać się ze znajomymi a jak już się zgadzał musiał mieć pewność że to nie był facet. Zrobił się chorobliwie zazdrosny o każdego. Raz kiedy wrócił do domu był bardzo zdenerwowany więc jak zwykle się na nachlał a kiedy zwróciłam mu uwagę żeby tyle nie pił po raz pierwszy mnie uderzył. Potem to stało się codziennością, wyżywał się na mnie fizycznie i psychicznie. Wmawiał mi, że jestem gruba, głupia, że do niczego się nie nadaje i że powinnam się cieszyć bo gdyby nie on nikt by nie chciał takiej kurwy jak ja. Nie dawałam już rady.. a kiedy w końcu udało mi się uciec znalazł mnie i nie daje mi spokoju- skończyła monolog, otarła łzy i spojrzała na mnie pustym wzrokiem.
-Anka... Boże tak mi przykro- usiadłem obok niej i przytuliłem.
Będzie dobrze obiecuje, poradzimy sobie z nim- dodałem.
-Naprawde chciałam ci powiedzieć ale się bałam.. co z nami teraz będzie?-zapytała cicho
-Nie jak to co, wrócimy do tego co było. Rozwiedziesz się z nim i będziemy mogli w spokóju być razem. Przecież oboje tego chcemy.
-Tylko że to nie jest takie proste Wiktor. On nie może się o nas dowiedzieć rozumiesz? Zniszczy nas oboje. Z resztą nie tylko nas..
-Jak to nie tylko nas? Anka o co chodzi?- zapytałem poddenerwowany a ona tylko podniosła wzrok i zamilkła kiedy nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwoniącego telefonu.
-To mój- odparłem i wstałem z kanapy by odebrać
-No co jest Artur?
-Mówiłem ci żebyś był dzisiaj wcześniej gdzie ty jesteś?- zapytał zdenerwowany
-No tak przepraszam.. straciłem rachubę czasu już jadę.- odpowiedziałem i zakończyłem połączenie.
-Musze jechać do bazy Artur robi zebranie. Wrócimy do tej rozmowy dobrze?
-Mhm- odpowiedziała bez emocji i podążyła ze mną do drzwi.
-Bądź silna aniołku, wierzę w ciebie jasne? Jak coś to dzwoń, wpadnę do ciebie po dyżurze.
-Dobrze- odpowiedziała i uśmiechnęła się słabo a ja wyszedłem z mieszkania. Było mi jej tak cholernie żal. Tak dużo przeszła a ja jeszcze ja zastawiłem. Nie wybaczę sobie tego.
Kiedy wszedłem do bazy wszyscy oprócz Artura byli już w środku, przywitałem się z nim i usiadłem obok Piotrka.
Po chwili do pomieszczenia wszedł Artur z średniego wzrostu brunetką.
-To jest nasza nowa ratowniczka- Majka, mam nadzieję że przyjmiecie ją ciepło.
--------------------------------------
W końcu nowy rozdział haha mam nadzieję że się wam spodoba i widzimy się w następnym 😺

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 30 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dziwne przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz