Anna była moim szczęściem

109 6 7
                                    

-Zapomniałem kar..- wróciłem się na SOR i to co zobaczyłem kompletnie złamało mi serce. Anna całowała się z Potockim. W jednej chwili czułem złość, zazdrość i smutek, do tego stopnia że przez chwilę miałem ochotę podejść do nich i przywalić Potockiemu za to że dotykał moją kobietę. Tylko problem tkwił w tym że to nie była już moja kobieta w zasadzie nigdy nią nie była, ma męża a ja tylko dałem się tak głupio omamić. Myślałem, że po śmierci żony uda mi się znaleźć szczęście i przez chwilę tak było, moje serce zabiło na nowo tylko po to by zgasło po raz kolejny.
Anna gdy tylko mnie zobaczyła próbowała wyrwać się Stanisławowi z niestety miernym skutkiem, więc by nie musieć na to dalej patrzeć wyszedłem wściekły z SORu.
Naprawdę miałem nadzieję że w końcu los się do mnie uśmiechnął i że w końcu będę szczęśliwy jak kiedyś, niestety moje zadowolenie nie trwało długo a życie zabrało kolejna bliską osobę. Poniekąd przez moją naiwność ale co mogłem zrobić? Zakochałem się, Anna była moim szczęściem, ukojeniem, miłość do niej była jak narkotyk. Znaliśmy się krótko i mogę brzmieć jak szaleniec ale zakochałem się w niej kiedy po raz pierwszy ja zobaczyłem. Tych oczu nie dało się zapomnieć, tego uśmiechu którym witała mnie codziennie w pracy i poza nią. Przy niej czułem, że żyje, jakbym mógł wszystko a teraz kiedy dowiedziałem się co przede mną ukrywała czułem się paskudnie. Nadal ją kochałem ale moje serce znowu zostało złamane.

Kierowałem się na bazę próbując trochę ochłonąć i pozbierać myśli, generalnie skupić się na pracy co też nie było łatwe bo przecież ona cały czas tu była i będzie w moim życiu, poniekąd pracujemy razem więc nasze spotkania będą nieuniknione co mnie w cale nie cieszyło.
Kiedy szedłem w stronę stacji usłyszałem, że ktoś mnie woła, odwróciłem się i zobaczyłem Ankę biegnąca w moim kierunku.
-Wiktor proszę cię porozmawiajmy, to nie tak jak myślisz- mówiła szybko i nie spokojnie, w oczach miała łzy a głos niepewny jakby błagała mnie żebym jej wysłuchał.
-Nie mamy o czym rozmawiać, widziałem wystarczająco. Jesteście małżeństwem a ty mnie okłamałaś jakby to był taki nie ważny szczegół o którym się zapomina. Nie masz pojęcia jak ja się teraz przez ciebie czuję!- wykrzyczałem, wiem że nie powinienem się tak unosić ale nie panowałem nas sobą, czułem tylko zdenerwowanie i żałość.
-Błagam daj mi to wytłumaczyć, to nie tak on po prostu.. ja nie mogłam nic zrobić nie chciałam te..
-Nie Anka tu nie ma co tłumaczyć okłamałaś mnie!- przerwałem jej natychmiast nie chcąc dłużej słuchać jej użalania się, to było ponad moje siły. Po raz ostatni spojrzałem na jej przestraszona twarz kiedy zamilkła i odszedłem nie chcąc myśleć do czego ta rozmowa mogła zmierzać. Wiem że byłem głupi odchodząc ale byłem też zbyt zdenerwowany i rozbity by z nią rozmawiać.

-Doktorze wszystko w porządku?- zapytała Martyna kiedy usiadłem na kanapie. Z tego wszystkiego mawet nie zauważyłem że tam była.
-Anna mnie oszukiwała. Wiedziałaś o tym?- wypaliłem bez zastanowienia. Nie chciałem najeżdżać na Martynę ale wiedziałem że się przyjaźnią więc pomyślałem, że może o tym wiedziała co z drugiej strony było głupie bo raczej by mi powiedziała jednak wolałem się upewnić.
-Co takiego? Doktorze o co chodzi?- była wyraźnie zdezorientowana.
-Anka ma męża, dziś się dowiedziałem. Powiedziała ci?
-Jak to męża?! Kogo?
-Stanisława- odpowiedziałem załamany a Martyna wyraźnie popadła.
____________________________________

No cześć kochani, naprawdę bardzo was przepraszam za taką długą nieobecność ale straciłam kompletnie wenę i potrzebowałam przerwy, jednak teraz już jestem i objecuje że będę robić wszystko żeby wstawiać rozdziału regularnie. Poza tym bardzo dziękuję za tyle miłych komentarzy to naprawdę dużo to dla mnie znaczy 🫶

Dziwne przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz