Tydzień później dostałam wypis i wyszłam ze szpitala. Kiedy tam trafiłam miałam nadzieję że (jakkolwiek nie ironicznie to brzmi) chociaż na szpitalnym łóżku odpocznę od tego całego bałaganu co się niestety nie stało. Można by powiedzieć że wręcz przeciwnie. Kiedy człowiek jest sam ze swoimi myślami przez tyle czasu po woli zaczyna wariować i myśleć o najróżniejszych rzeczach co niestety dopadło też mnie, a otoczka białej i bezdusznej sali szpitalnej z okropnym żarciem wcale mi nie pomagała. W upływie tych kilku dni zjadłam może z dwa posiłki które i tak niewiele szybciej zwróciłam- nie tylko dlatego, że przesolone ziemniakami i co ciekawe nie doprawiona zupa nie były szczytem moich marzeń ale też dlatego, że nie mogłam nic przełknąć. Na sam widok czy zapach jedzenia robiło mi się nie dobrze co prawdopodobnie było wynikiem stresu którego codziennie coraz bardziej doświadczam przez sytuacje z Wiktorem. Oprócz braku apetytu dopadła mnie również bezsenność która ostatnio wyjątkowo się nasiliła. Całymi nocami zamiast spać i uciec od tego chociaż na chwilę myślałam co powiem Wiktorowi kiedy stąd wyjdę. Wiele nocy przepłakałam próbując znaleźć jakiś sens i powód do życia. Im bardziej nad tym myślałam tym szybciej uświadomiłam sobie, że jeśli nie pogodzę się z Wiktorem nie będę miała do czego wracać.
Po przejściu paru metrów zorientowałam się, że jestem przed bazą, bardzo tęskniłam za pracą ale złamana ręka skutecznie oddalała mnie od powrotu do niej co za tym idzie oddalało mnie to też od Wiktora który swoją drogą nie był u mnie ani razu. Nawet nie wiem czy wiedział że byłam w szpitalu. Usiadłam na ławce w parku niedaleko szpitala i zastanawiałam się czy naprawdę przestało mu aż tak na mnie zależeć? Wiem, że go zranilam ale on nawet nie zadzwonił nie przyszedł nie zapytał jak się czuje, nic.
Z racji tego że zaczęło się ściemniać ruszyłam w stronę domu a paręnaście minut później dotarłam do celu. Weszłam do kuchni i nalalam sobie szklankę whisky, z reguły unikam alkoholu i osób pijanych ze względu na Stanisława który często pił a potem okładał mnie godzinami. Nigdy nie rozumialam fenomenu alkoholu ale skoro na innych to działa to czemu nie. W zasadzie było mi już wszystko jedno co ze mną będzie, chciałam tylko spokoju.
Na jednej szklance oczywiście niestaneło i skończyłam pijąc kieliszek wódki po kieliszku. W końcu zrobiłam się na tyle zmęczona, że poszłam do sypialni by się przebrać i zmrużyć oczy chociażby na chwilę jednak przebieranie się kiedy jest się pijanym i ma się do dyspozycji tylko jedną rękę było trudniejsze niż myślałam. Po pięciu minutach walki z dżinsami i bluza których nie potrafiłam zdjąć alkohol zaczął działać bardziej a wszystkie emocje, złość i bezradność skumulowalay się w całość i dały o sobie znać. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Wiedziałam że nie dam sobie rady sama więc stwierdziłam, że poprosze Wiktora o pomoc. Pewnie na trzeźwo bym tego nie zrobiła szczególnie że była 1 w nocy ale w tamtym momencie byłam tak zdesperowana i pijana że nie miało to dla mnie znaczenia. Powoli wstałam z łóżka trzymając się ściany i wzięłam telefon probujac wycelować w dobry numer.
-Halo?- odebrał
Kiedy usłyszałam jego głos zatkało mnie i wszystko co mialam powiedzieć kompletnie wyleciało mi z głowy.
-Anka jest pierwszą w nocy, próbuje spać więc jeżeli to jest jakiś żart to błagam cię rozłącz się.- po jego tonie głosu można było wywnioskować że był zły i zirytowany co szybko sprowadziło mnie na ziemie uświadamiając mi co zrobiłam.
- Móglbyyś do mniie przyjechac..?
-Piłaś?- zapytał od razu zirytowany
-Tylki trooszke.. Prosze przyjedź nie poradzę sobie sama.
Wiktor tylko westchnął uciążliwie i powiedział bym na niego czekała co też zrobiłam.
Po około dziesięciu minutach usłyszałam, że ktos wchodzi do domu. Mimo braku jakiejkolwiek stabilności w nogach wstałam i chwiejnym krokiem poszłam sprawdzić kto to. Jednak w pewnym momencie tak bardzo zakręciło mi się w głowie, że poczułam jak spadam. Nie spadłam jednak na podłogę, ktoś mnie złapał i przyciągnął do klatki piersiowej. W pewnej chwili nie wiedziałam co się dzieje ale kiedy poczułam ten zapach i głos który mówił że wszystko jest dobrze wiedzialam że to Wiktor. Wziął mnie na ręce i położył na łóżku, zaczęłam płakać trzymając go kurczowo.
-Przepraszam.. nawet nie wiem co ty tu robisz, przecież tak cię zranilam
Czemu do mnie przyjechałeś? Jest tak późno..- spojrzajalam mu w oczy i puściłam jego barki na co on tylko się zaśmiał i zaczął pomagać mi w zdjęciu bluzki.
-Zraniłas mnie to fakt.. i na początku byłem na ciebie wściekły, nie chciałem mieć z tobą nic do czynienia-na chwile zamilkł i spojrzał mi w oczy.
-...ale potem dowiedziałem się o wypadku i zrozumiałem, że nie ważne co się stanie i tak będziesz dla mnie ważna.-dokończył
-Ale ani razu nie przyszedłeś do mnie. Dlaczego?
-Chyba po prostu nie miałem odwagi ani czasu, wiele razy byłem u ciebie w nocy po dyżurze ale nie potrafiłem się zmusić by wejść i zawracałem. Teraz wiem że to było głupie ale czasu nie cofnę.., ykm.. no dobra to ja już pójdę- powiedział zmieszany
-zostań..- wyszeptałam pół przytomna i pociągnełam go za bluzkę.
On tylko przytaknął i delikatnie położył się koło mnie przytulając mnie od tyłu zatopił twarz w moich włosach.
Tylko przy nim czułam się tak dobrze i bezpiecznie.
_________________________________________Jak wam się podoba?