Gdy wybiła godzina szesnasta, Parkinson nie chętnie
udała się w stronę wyznaczonego punktu korepetycji, przez Granger, przy którym ustaleniu nie miała, prawa głosu. Nie chciała tam iść, ale wiedziała, że musi, bo inaczej miała by niezłą pogadankę u Snap'e, ale znając profesora na zwykłym upomnieniu by nie skończył.Otworzyła stare zakurzone drzwi od pokoju życzeń, rozglądając się za rudowłosą dziewczyną. Niestety lub stety po chwili poszukiwania Gryfonki wzrokiem, nie zauważyła jej ani też żadnych poszlak prowadzących do jej osoby.
Nagle usłyszała znajomą barwę głosu wykrzykującą — Parkinson, ślepa jesteś czy co, tutaj jestem. Ślizgonka zauważyła rudą czuprynę i zniesmaczony wyraz twarzy, aż za dobrze jej znany. — a ci co? Sykneła czekoladowo oka patrząc na Hermionę, jak na dziwaka. Na co ciemno oka wywróciła oczami, po chwili odpowiadającą. — Parkinson, wiem, że ty ani ja nie chcemy tu być, więc radzę tobie zamknąć dziób i słuchać, bo dzisiaj będziemy robić eliksir pamięci, o którym była mowa na egzaminie, z resztą go oblałaś, ale co się dziwić. Do powiedziala ostanie słowa z wyraźnym zadowoleniem.
Ślizgonka nie chciała dać za wygraną dziewczynie która przed chwilą zmieszała ją z błotem, i wytykała jej dosyć małą inteligencję, ale nie potrafiła ją obrazić lub przypomnieć jej, że nie jest czarownicą tylko zwykłą mugolaczką która wie, że istanieje takie coś jak magia.
— Zacznijmy. Westchnęła zrezygnowana.
Większość przeznaczonego czasu, Hermiona spędziła na uczeniu rówieśniczki niż ciągłym dogryzaniu jej. Owszem gryfonka miała pewne uwagi co do jej pracy, ale nie było to bez pośrednie wyzywanie. Można powiedzieć, że obie uczennice zbliżyły się, do sobie.
˚₊‧ ꒰ა ☆ ໒꒱ ‧₊˚
Wszystko wydawało się idealne, zero wyzwisk oraz spokojne nauczanie. Do czasu gdy Pansy wpatrując sie w ciemne tęczówki rudowłosej, dodała za dużo łez hipogryfa niż było to zalecane. Na początku kociołek zaczął delikatnie się kołysać, tak spokojnie, że nawet szatynka dotykając cały czas naczynia, nie zauważyła ani, nie poczuła żadnej zmiany dotyczącej stabilność zbiornika w którym znajdował, się ważący przez nią eliksir.
Jednak po chwili miało to się zmienić. Mikstura zaczęła nie bezpiecznie bulgotać, powodując burze w kociołku. Pansy oddaliła się, na bezpieczną odległość, zapominając ostrzec Granger przed wybuchem który prawdopodobnie zaraz miał nadejść. A miona najwidoczniej była za bardzo pochłonięta przygotowaniem reszty składników, nie zauważając nic podejrzanego.
Parkinson omskneła się, — Boże przecież tam jest Hermiona. Zadrżała mówiąc te słowa w swoich myślach. Chciała ostrzec dziewczynę przed wybuchem ale było już za późno.
Mikstura rozbryzła się otulając twarz ciemno okiej. Zemdlała, upadając bez ducha na szklane kafelki.
— Granger! Wykrzyknęła ślizgonka, klękając u boku rudowłosej, kładąc jej głowę na swych kolanach. — Hermiona, żyj, proszę nie umieraj.
Szatynka wzięła dziewczynę na ręce niosąc jak pannę młodą do pani Pomfrey.Skąd ta nagła troska o rówieśniczke?
- - > 439 słów < - -
![](https://img.wattpad.com/cover/355154256-288-k858445.jpg)
CZYTASZ
𝗣𝗿𝗶𝘃𝗮𝘁𝗲 𝗹𝗲𝘀𝘀𝗼𝗻𝘀 ! ^^ | Pᴀɴsᴍɪᴏɴᴇ
Fanfic"𝗠𝗼́𝘄𝗶𝗼𝗻𝗼 𝘇̇𝗲 𝗽𝗿𝘇𝗲𝗰𝗶𝘄𝗶𝗲̨𝘀𝘁𝘄𝗮 𝘀𝗶𝗲̨ 𝗽𝗿𝘇𝘆𝗰𝗶𝗮𝗴𝗮𝗷𝗮. 𝗜 𝗺𝗶𝗲𝗹𝗶 𝗿𝗮𝗰𝗷𝗲̨." 𝖲𝗍𝖺𝗋𝗍 ; 201123 𝖪𝗈𝗇𝗂𝖾𝖼 ; 51223 𝙃𝙚𝙧𝙢𝙞𝙤𝙣𝙖 𝙂𝙧𝙖𝙣𝙜𝙚𝙧 𝙭 𝙋𝙖𝙣𝙨𝙮 𝙋𝙖𝙧𝙠𝙞𝙣𝙨𝙤𝙣 ! ^^ ⋆⁺₊⋆ ☾ ⋆⁺₊⋆ ☁︎ Najwyżej not...