- - > chapter seven < - -

147 2 0
                                    

Czekoladowo oka na chwilę zamarła. Ale nie w negatywnym sensie. Poczuła się, tak przez wybuchające motyle prosto z jej brzucha.

Zaczeła grać w grę Granger

Oddała mokry pocałunek gryfonki dwa razy czulej, i zachłannie. Tak jakby chciała przebić ciemno oką w konkursie na pocałunki.

Ale niestety te nieudolne ślady które zostawiała na wargach rudowłosej, wkładając w to cały wysiłek, oraz serce nie były porównywalne do miłych muśnięć warg Hermiony.
Ona robiła to bardzo powoli żeby żadna strona nie poczuła się, niekomfortowo.

Oderwały się, od siebie dopiero wtedy gdy zabrakło im tchu. Nagle ciemno oka powiedziała.
— Prze..Prz..przeprszam ja nie powinnam najlepiej już pójdę. Jeszcze raz przeprszam nie wiem co we mnie wstąpiło. Zakryła twarz dłonmi w geście zawstydzenia. Po czym wstała i szybkim krokiem udała się, w stronę wyjścia z dormitorium ślizgonów.

— Granger pocze..Parkinson nie było dane dokończyć bo rudowłosa zdążyła wyjść z pomieszczenia,w którym przed chwilą jeszcze się, znajdowała.


˚₊‧ ꒰ა ☆ ໒꒱ ‧₊˚

Dochodziła godzina szesnasta. Czyli kolejne korepetycje z natrętną Gryfonką. Czekoladowo oka Pansy chciała wyjaśnić wtargnięcie rudowłosej do domu węża, i ten pocałunek.

Parkinson wszedła nerwowym krokiem do pokoju życzeń, z nieprzyjemnymi ciarkami na plecach.

— H..hej. Przywitała się, nie pewnie ślizgonka, z ciemno oką. Stawiając na długiej ławie ciężkie książki.

— Cześć, dzisiaj omówimy eliksir uzdrowienia. Otwórz książkę na stronie trzysta dwudziestej czwar-.

Hermiona czemu mnie pocałowałaś, dzisiaj w nocy? Zapytała nie mal pewnie z pełnym luzem ślizgonka. Ale już po chwili spięła się, głaskając swoje ramie w dół i w górę.

— Przecież przeprosiłam. Więc po co się pytasz. Obróciła się w jej stronę gryfonka. Patrząc na czekoladowo oką obojętnie.

— Wiesz o tym że, nie musiałaś mnie przepraszać? To było nawet przyjemne. Uśmiechnęła się, Pansy.

— Dobra Parkinson jeśli przyszłaś tu gadać o lizaniu się, to proszę wyjdź. Prychneła rudowłosa oschłym, i stanowczym głosem.

Po chwili nie zreczeniej ciszy Gryfonka powiedziała.

— No właśnie tak myślałam. Otwórz tą książkę już.

Pansy nie wiedziała czemu Granger zachowywała się, jakby nic się, nie stało. Może to był jakiś zwykły zakład? Lub żałosna potrzeba. Trudno było stwierdzić.

Gdy po zakończonych lekcjach obie dziewczyny wyszły z sali jedna z nich zatrzmyała drugą. A kontretnie Pansy, Hermionę. Złapała ją za nadgarstek mowiąc.

— Granger, o co tobie chodzi. Jesteś strasznie oschła. Jeszcze wczoraj taka nie byłaś. Odparła czekoladowo oka z wyraźnym zmartwieniem w głosie.

— eh, mam porostu gorszy dzień. Nie chce o tym gadać.

— Hermiona mogę ci pomóc. Zawsze możesz mi powiedzieć. Wyszeptała Ślizgonka prosto w ucho rudowłosej. Podniosła lekko końciki swych ust.

— Dzięki za troskę, ale narazie musze wszystko sobie przemyśleć. Gryfonka oplotła z swoich ust nie szczery uśmiech po czym odeszła z opuszczoną głową, skierowaną w podłogę.

˚₊‧ ꒰ა ☆ ໒꒱ ‧₊˚

Ciemno oka zastanawiała się, nad prawdziwością uczuć do rówieśniczki. I jedno znacznie stwierdziła, że jest w niej zabujana po uszy.

Ale przecież jak w takim krótkim czasie można zakochać się, w osobie którą do nie dawna uważano za osobę nie godną jej?

- - > 481 słów < - -

𝗣𝗿𝗶𝘃𝗮𝘁𝗲 𝗹𝗲𝘀𝘀𝗼𝗻𝘀 ! ^^ |  Pᴀɴsᴍɪᴏɴᴇ  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz