Początek

19 2 6
                                    

Po przekroczeniu progu pierwszym, co zwróciło jej uwagę był fresk przedstawiający dwa aniołki o bladej karnacji i czarno - brunatnych skrzydełkach. Najprawdopodobniej była to kopia fragmentu "Madonny Sykstyńskiej", Rafaela Santi.

Gdy złapała się na tym, że od kilku dobrych minut wpatruje się w "dzieło sztuki" (a przynajmniej za takowe musiała uważać je właścicielka przybytku, skoro nadal wyraźnie wiekowy już malunek, którego arcydziełem nie można było nazwać, zdobił ścianę naprzeciw wejścia) rozejrzała się szybko po pokoju, który został przerobiony na kiczowatą recepcję i podeszła do drewnianego biurka, przy którym stała widać, że już przysypiająca staruszka. Prawdopodobnie pracująca na recepcji. Clarie odchrząknęła i zaczęła swój "nieprzyzwoicie długi monolog"

-Dzień dobry - powiedziała równocześnie nie spuszczając wzroku z siwych włosów staruszki.

-Witam. Więc? - odpowiedziała z wyczuwalną złością i irytacją w głosie, spowodowaną przybyciem klienta, który przeszkodził jej w grze w pasjansa na starym, lekko przykurzonym monitorze komputera. -Więc? - ponowiła pytanie.

Lekko zdegustowana brunetka odpowiedziała
-Więc przyszłam, ponieważ chciałam zamieszkać we wcześniej zarezerwowanym pokoju.

-Imię i nazwisko - wycedziła przez widocznie stare i zniszczone zęby staruszka.

-Clarie Rossi.

Starsza pani bez słowa podała jej klucz z numerem dwanaście, jednocześnie zwracając uwagę dziewczyny na plakietkę znajdującą się na mankiecie rękawa staruszki z wygrawerowanym imieniem Mery.

Dziewczyna chcąc zachować resztki kultury, w przeciwieństwie do siwowłosej, powiedziała "do widzenia, miłej nocy" i podążyła w kierunku dębowych schodów.

****

Po traumatycznych przeżyciach związanych z każdorazowym mini zawałem serca, gdy podczas wchodzenia na górę dany schodek zaczynał niepokojąco kiwać się i skrzypieć, dotarła ona do swojego pokoju znajdującego się na pierwszym, a zarazem jedynym piętrze posiadłości.

Po chwilowej walce z zamkiem w drzwiach, weszła do pokoju i nie rozglądając się zbytnio, przekręciła go po ich drugiej stronie. Wyczerpana rzuciła się na łóżko od razu zasypiając.

****

Następnego dnia obudziły ją promienie słońca padające na jej twarz. Zaspana spojrzała na telefon, który najwidoczniej spadł w nocy na podłogę. Gdy zobaczyła na wyświetlaczu godzinę dwunastą w południe zrezygnowana opadła z powrotem na poduszkę, po to by zaraz potem unieść się na ramionach i postanowić wziąć się w garść.

Gdy rozejrzała się po pokoju spostrzegła, że ze wczorajszego zmęczenia jeszcze go nie obejrzała. Powoli wstała z łóżka kierując się ku małej łazience pokrytej białymi płytkami. Powiedzmy sobie szczerze, nie było to pięć gwiazdek we francuskim hotelu, ale na początek malutka łazienka z małą niezbyt zachęcającą wizerunkowo wanną i dziesięcioma metrami kwadratowymi pokoju, w którym znajduje się jedynie pojedyncze łóżko, szafka nocna oraz prowizoryczna kuchenka, oddzielona od reszty ścianką działową, musiała jej wystarczyć.

****

Po odświeżającej kąpieli, postanowiła wyjść na miasto, by zobaczyć czy są jakieś bezpośrednie połączenia do Turynu.

Po kilku minutach szykowania się spojrzała z dumą w lustro zadowolona ze swojego dzisiejszego wyboru. Założyła dżinsowe, krótkie spodenki i luźny T-shirt, a długie włosy swobodnie opadały na jej ramiona.

****

Wychodząc z hostelu nie spotkała ani staruszki, ani innej żywej duszy. Skierowała się w stronę głównej drogi, by dostać się do przystanku autobusowego, pod którym zakończyła się jej wczorajsza trasa.

****

Gdy znalazła się w miejscu docelowym, zauważyła że nie ma na nim ani jednego rozkładu jazdy. Rozejrzała się, lecz nikogo nie zauważyła.

-No po prostu martwe miasto - wymruczła pod nosem.

Nie widząc innego wyjścia postanowiła przejść się po tym pustkowiu, po jakichś pięciu minutach drogi ujrzała wielki neon (który z powodu słońca nie zwracał na siebie żadnej uwagi) z napisem "KRĘGIELNIA", nie mając nic do stracenia postanowiła tam wejść. Rozejrzała się po ulicy, czy nigdzie nie ma karabinierów, a gdy upewniła się, że droga wolna, wręcz błyskawicznie przebiegła na drugą stronę jezdni.

Weszła do środka i od razu przywitała ją dość niska brunetka z fioletowymi pasmami włosów.

-Cześć! - krzyknęła -Nigdy cię tu nie widziałam, jesteś tu nowa? - zapytała nowo poznana dziewczyna, i nie dając jej nawet dojść do słowa sama odpowiedział sobie na wcześniej wypowiedziane przez nią zdanie -No przecież, że tak. Głupie pytanie, oczywistym jest fakt, że tu się wszyscy znają - powiedziała śmiejąc się perliście.

-Tak, dopiero przyjechałam. Chciałam się zapytać, czy istnieje jakiś rozkład autobusowy, ponieważ żadnego nie mogłam znaleźć.

-Nie ma rozpiski, tu jeździ tylko jeden autobus tygodniowo, od kilkunastu lat, jak nie kilkudziesięciu - zaśmiała się - o tej samej godzinie i w ten sam dzień. - powiedziała wciąż się uśmiechając -Jestem Cameron, a ty?

-Clarie - odpowiedziała zwięźle chcąc już kończyć rozmowę, ale nowa znajoma pokrzyżowała jej plany.

-Jeśli można wiedzieć gdzie się zatrzymałaś? Bo wiesz tu opcje są ograniczone.

-Mieszkam w hostelu na skraju lasu - odpowiedziała zmieszana taką bezpośredniością.

-U tej wariatki?! - wręcz krzyknęła dziewczyna.

-Czemu wszyscy tak mówią? - powiedziła już poirytowana.

-Jeśli chcesz to tu i tak nie ma prawie żadnego ruchu - stwierdziła -Chodź usiądziemy na tamtych fotelach w rogu sali, a ja ci wszystko opowiem. - powiedziała wyraźnie ściszając głos.

Pociągnęła drugą dziewczynę za ramię i zaprowadziła na siedziska pokryte czerwoną, welurową tkaniną, nie czekając na jej odpowiedź.

-A więc zaczeło się po wypadku w starej kamienicy, w której w nie wyjaśnionych okolicznościach...

__________

Jak myślicie co się dalej stanie?

Ten rozdział jest troszeczkę nudny, ale obiecuję że od następnych akcja zacznie się rozwijać🙂.

Mam nadzieję że ten rozdiał wam się spodobał.❤️❤️

Miłego dnia (czy tam pory w której czytacie ☺️❤️)

~M

Casa Forestale Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz