*18*

78 4 0
                                    

[4 dni później]

*pov.Kamil*

To był dobry pomysł, żeby tu przyjechać. Oboje z Darią potrzebowaliśmy trochę odpoczynku. Mam wrażenie, że jeszcze bardziej zbliżyliśmy się do siebie. Spędziliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Nauczyłem Darię pływać. Cieszyła się jak małe dziecko, a ja razem z nią. Oglądaliśmy zachody słońca, chodziliśmy na spacery, jeździliśmy na rowerach. Jutro rano wracamy do Warszawy. Więc dziś na koniec naszego pobytu chcę zabrać Darię na piknik. Mam nadzieję, że jej się spodoba. Była godzina 17:00. Daria huśtała się na huśtawce.

-Proszę to dla Ciebie.-wręczyłem jej bukiet polnych kwiatów.

-To dla mnie? Dziękuję.-uściskała mnie.-A z jakiej to okazji?-spytała się.

-Porywam Cię na randkę.

-Na randkę? A gdzie?-uśmiechnęła się.

-Niespodzianka. Chodź.-podałem jej rękę, wziąłem koszyk i poszliśmy na łąkę.

-Ale Ty tajemniczy jesteś.-zaśmiała się.

-Jesteśmy na miejscu.-rozłożyłem koc.

-Piknik na łące? Jesteś cudowny.-pocałowała mnie.

*pov.Daria*

Jestem chyba najszczęśliwszą kobietą na świecie. Patrzyłam Kamilowi w oczy.

-Co się tak patrzysz?-zaśmiał się.

-A nic.-zaśmiałam się i dalej wpatrzyłam się w jego piękne brązowe oczy.

[3 godziny później]

Wieczór był cudowny. Wróciliśmy do domu. Wzięłam prysznic. Zaczęłam czytać książkę, tak mnie zmorzyło, że nie wiedząc kiedy zasnęłam.

*pov.Kamil*

Wszedłem na górę do Darii. Uśmiechnąłem się na widok, który zastałem. Zabrałem delikatnie książkę z rąk Darii i położyłem na stolik. Przykryłem ją i zgasiłem światło.

[następnego dnia]

*pov.Daria*

Razem z Kamilem wstaliśmy wcześniej, bo o 7:00. Za 2 godziny ruszamy do Warszawy. Musimy zdążyć na 12:15 do kancelarii, bo Kamil ma bardzo ważne spotkanie z nowym klientem. Ubrałam się, lekko się pomalowałam i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli przy stole. Zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę i zaczęliśmy się zbierać do wyjazdu.

-Mamo po co tyle wszystkiego?-pani Halina zaczęła pakować wszelkiego rodzaju przetwory.

-W tej waszej Warszawie nie ma takich przysmaków. Bierz i nie marudź.

Kamil spakował wszystkie rzeczy do samochodu. Nadszedł czas pożegnania. Mama Kamila zaczęła płakać.

-Mamo. Przecież nie jadę na koniec świata.

-Wiem, ale zawsze kiedy wyjeżdżasz robi mi się smutno i boję się, że już Cię nigdy nie zobaczę.-Kamil przytulił ją.

-Zobaczysz mnie jeszcze mamo i to nie raz.-ucałowała go, a następnie mnie. Pożegnaliśmy się jeszcze z tatą Kamila.-Zajedziemy jeszcze do Anki się pożegnać. Bo jak nie zajedziemy to mnie zabije.-zaśmiał się. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Po 5 minutach byliśmy u Ani i Krzyśka.

-Już wracacie, co?-spytała się Ania.

-Tak. Musimy jeszcze do kancelarii skoczyć, bo mam jeszcze spotkanie.

-Czy Ty kiedykolwiek znajdziesz więcej czasu dla siostry?-zaśmiała się i pokazała na swój brzuch. Ania jest w 8 miesiącu. Niedługo będzie rodzić.

-Spokojnie. Dla Ciebie nie znajdę?

-Mamy jeszcze do Was malutką sprawę.-powiedział Krzysiek przynosząc kopertę w ręku.

-Chcielibyśmy zaprosić Was na nasz ślub.-Ania powiedziała, a Kamil postawił oczy.-No chyba nie dostaniesz mi tu zawału braciszku.-zaśmiała się.

Wzruszyłem się, co będę kłamać. Moja mała siostrzyczka wychodzi za mąż.-podszedł do niej i mocno ją przytulił.-Kocham Cię.

-Ja Ciebie też. Ale uważaj, bo Daria to słyszy.-wszyscy się zaśmiali.

[kilka godzin później-12:00]

*pov.Daria*

Podjechaliśmy pod kancelarię i weszliśmy do środka. Przy moim biurku w stosie dokumentów siedział Marek.

-A co tu się wydarzyło?-zaśmiałam się z widoku, który zastaliśmy.

-Bardzo śmieszne.-odpowiedziała Marek.

-Nie było nas niecały tydzień, a Ty zmieniłeś profesję?-zaśmiał się Kamil i podał Markowi rękę.

-Dobra Marek, uciekaj mi stąd.-zaśmiałam się.

-Woźniak dzwonił i kazał przekazać, że się trochę spóźni.-powiedział Marek.

-Dobra, to ja idę się przygotować. Daria.-spojrzałam i uśmiechnęłam się-O nie, nie, nie patrz znowu tak na mnie.-zaśmiał się.

-Kocham Cię.

-Ja Ciebie też.-pocałował mnie.

-To ja idę, bo mam dużo pracy, pa pa gołąbeczki.-Marek się zaśmiał i wyszedł.

-Jak przyjdzie Woźniak to zaprowadź go do konferencyjnej i mnie zawołaj. Dobrze?

-Dla Ciebie wszystko.

-To ja idę do siebie.

-Dobrze.-uśmiechnęłam się. Westchnęłam na myśl o uporządkowaniu stosu dokumentów, jaki zrobił Marek. Uśmiech nie schodził mi z twarzy na samą myśl o tym jaki cudowny czas spędziliśmy z Kamilem.

Po 20 minutach przyszedł klient.

-Dzień dobry.

-Dzień dobry.-odpowiedziałam-W czym mogę pomóc?

-Jestem umówiony z mecenasem Małeckim.

-A tak. Proszę za mną. Szef zaraz do pana dołączy.

-Dobrze.-zaprowadziłam pana Woźniaka do konferencyjnej.

-Napije się pan czegoś?-zapytałam.

-Czarną kawę poproszę.

-Oczywiście.-wyszłam i poszłam do gabinetu Kamila.-Woźniak jest w konferencyjnej.

-O. Już idę. Trzymaj kciuki żeby podpisał z nami umowę.

-Na pewno.-dał mi całusa-Kawę Ci zrobić?

-Czytasz mi w myślach.-zaśmiał się i poszedł do klienta. Poszłam do kuchni, zrobiłam kawę i zaniosłam do konferencyjnej.

Biurowa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz