Rozdział 2

34 2 1
                                    

- Janesa, co się stało? - Pyta Elizabeth
-Policja twierdzi że to był wypadek, a ja wyraźnie widziałam kule po pistolecie Glock 19. -Mówię zapłakana.
-Nie martw się, pomożemy ci. - Mówi Lia.
-Dzięki... - Odpowiadam i ocieram łzy
-Masz już jakiegoś podejrzanego na celowniku?- Pyta Elizabeth.
- Tak, podejrzewam Feliksa Materskiego z 3b LO naszej szkoły.
Mówię ocierając łzy, i rumienię się delikatnie.
- Tego który, Ci się podoba? - Pyta Lia i chichocze.
-Tego syna Materskiego, co nie? - Eli udaje, że nie wie o kogo chodzi.
- No dobra może trochę mi się podoba, ale mniejsza o to. - Mówię.
-Ale to nie zmienia mojego zdania na temat tego, że jest podejrzany.
Pracuje na strzelnicy i ma dostęp do pistoletów. No i miał motyw... Nie lubił moich rodziców. -Kontynuuję.
-No tak. Czyli co, już nie aktualny? - Pyta nie ukrywając śmiechu Eli.
- Ha Ha Ha . . .- No wiesz bardzo zabawne. - mówię z sarkazmem do niej.

Po krótkiej sprzeczce na temat Feliksa,  rozstałyśmy się i poszlyśmy do swoich domów. A ja teleportowałam się do swojego miejsca pracy czyli tajnej bazy detyktywistycznej (przynajmniej taką nazwę wymyślili moi rodzice), to miejsce znajduje się w starym Dębie  na moim podwórku miałam kiedyś na nim domek, ale uznałam jako 10 latka że jest zbyt dziecinny.
Wchodzę do środka i wyjmuje starą tablicę i przyczepiam tam zdjęcia które zrobiłam, gdy była na miejscu  ”wypadku samochodowego”. Wszystkie poszlaki łączę czerwonym sznurkiem. Patrzę na zegarek i widzę, że jest późno. Teleportuje się do swojego rodzinnego domu. Idę się opłukać i kładę się spać.

Następnego dnia  prawie zaspałam do szkoły (tak w soboty musimy chodzić do szkoły, ale za to poniedziałki mamy wolne). Zapomniałam,że Lukas się przegrzał i stoi w kantorku w towarzystwie mopów i preparatów do mycia podłóg.
-O Jezusku Przenajświętszy, która to godzina?!
* Patrzę na zegar*
- 7.57! Wykszykuje.
-Muszę znaleźć mój ”zatrzymywacz czasu”. - Dalej Mówię  do siebie.
-O! Mam znalazłam. Teraz mogę zatrzymać czas i się nie spóźnię na lekcję
j.koreanskiego, a potem mamy jeszcze japoński i idziemy do kina na jakiś film dla dzieci do lat 9... - Mówię do siebie.

-Dobra mamy 7.58. czyli mam jeszcze czas na umycie i pomalowanie się. Potem poranny trening i to wszystko w jednym czasie, ha ale ja jestem mądra 😎.- Gadam do siebie przez dłuższą chwilę i stwierdzam, że to dziwne, ale co na to poradzić.
Wchodzę do łazienki i się myje.
Na spokojnie wchodzę do drugiego pokoju, w którym mam toaletkę i się maluję.
Potem robię krótką serie ćwiczeń i jem śniadanie, zabieram do szkoły kanapki i się teleportuje przed moje liceum.
-No to teraz można wznowić czas...
Mówię do siebie i klikam śliczny ametyst, który ma panowanie nad czasem.

Chwilę potem zauważam Feliksa Materskiego, i przysuwam się do niego ukradkiem, ale tak żeby nikt nie zobaczył.

-O hej! - Mówi Felek.
-No cześć. - Odpowiadam mu niby zaskoczona.
-Jak się czujesz? Tata mówił że był wypadek samochodowy z udziałem twoich rodziców i... - No udaje mu się dokończyć bo mu przerywam i mówię:
-Tak wiem że moi rodzice nie żyją, ale nie chcę o tym rozmawiać...- Mówię trochę podirytowana.
- No dobrze, a chcesz się przytulić?-Proponuję Feliks
-Mogę.- Mówię i się rumienię, mam tylko wielką nadzieję, że Felek tego nie widzi.
I wtedy zauważają mnie moje  przyjaciółki.
- Ulala😏. - Mówi  Eli.
-No proszę proszę, przytula się z potencjalnym zabujcą swoich rodziców.- Mówi Lia.
- Zaraz jest dzwonek a ja muszę iść jeszcze do Elizabeth i Lii. -Mówię do chłopaka.
- Dobrze. - Odpowiada.
-A i jeszcze jedno. Jak następnym razem będziesz próbował założyć komuś nadajnik, to pamiętaj żeby tak nie sapać...- Mówię do niego i podaję mu nadajnik, który próbował mi wczepić do plecaka.
-Yyy. No wiesz, yyy, no bo ja ten no yyyy teges i no no yyyyy.- Jąka sie Materski.
 
Odchodzę od Niego prawie pewna że to on zabił moich rodziców . Podchodzę do swoich przyjaciółek i witam się z nimi.
- Hej. -Mówię normalnie
- No hej, i jak tam było.- Rusza brwiami Eli.
-No całkiem przyjemnie, ale próbował mi zamontować nadajnik. Mówię do dziewczyn.
-Aou... To nie dobrze -. Mówi Lia.
- Mniejsza o to, chodźmy do szkoły zaraz mamy koreański. -Mówię.

- 좋은 아침 수업 ( Dzień dobry klaso). -Mówi Pani Jangsiea.
-좋은 아침입니다, 교수님.-( Dzień dobry Pani profesor). -Mówi cała klasa.
* Lekcja j.koreanskiego się kończy*
- Ale to było nudne. -Mówi Eli.
- Głodna jestem zjedzmy coś, bo teraz mamy przerwę śniadową— Mówi Lia.
-No chętnie, też jestem głodna.— Odpowiadam jej.
* Zaczyna się lekcja japońskiego *
-こんにちはみなさん。-( Dzień dobry klaso.) -Mówi Pan Guinesopla.
- おはようございます、教授. ( Dzień Dobry panie profesorze). -Mówi klasa.
- Dziś mamy wolną lekcję z okazji urodzin jednej uczennicy a kogo...? Oczywiście Madison.- Mówi Pan Guinesopla.
- Nie znoszę tej kujonicy...-Szepcze Eli do Lii.
-Wyluzuj, przynajmniej mamy wolna lekcję.-Mówi
Lia.
* Kończy się Japoński.*
-Wszystkie klasy 2 i 3 liceum prosimy o przemieszczenie się do wyjścia ze szkoły. -Mówi pani Dyrektor.
-Wiecie co ja chyba idę do domu. TEN FILM OGLADALAM JAKO 5 LATKA. Jest bardzo nudny i nie chce mi się go oglądać także ja się zbieram. -Mówię do dziewczyn.
- Dobra to do zobaczenia we wtorek.
-Mowi Lia.
- Cześć. -Mówi Eli.

Żegnam się z nimi i się teleportuje do starego Dębu.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Kolejny rozdział za nami.

Detektyw JanesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz