Tak się wciągnąłem w gry, że nawet nie wiedziałem, która godzina, wstałem z fotela strzeliłem kośćmi jak jakiś staruch i wszedłem do jego głównego pokoju, śpi na łóżku jak nigdy nic... Idealnie by wyjść. Od razu wziąłem z jego biurka kartkę i napisałem na niej
" Dziękuję, że się mną zająłeś, przepraszam jeśli skazałem cię na bycie samemu" od razu po tym ruszyłem do wyjścia, jak najciszej potrafiłem. Wyszedłem z pokoju, skierowałem się od razu do wyjścia, błagam by jego rodziców nie obudzić. Jak na złość drzwi wyjściowe były zamknięte, noszę kurwa mać nie dadzą się człowiekowi spokojnie zabić!
Na szczęście mają drzwi balkonowe, wyszedłem do ogrodu, już miałem wychodzić, ale nagle poczułem, że coś a raczej ktoś ciągnie mnie za nogawkę, zobaczyłem pudla, niby nie pozorny pies, a wywaliłem się przez niego- daj mi spokój - spojrzałem na psa, wygląda na niezadowolonego...- dobra jak się z tobą pobawię dasz mi wyjść?- kurwa on kiwnął głową, psy to jednak mądre istoty. Dał mi piłkę... Rzuciłem nią jak najmocniej mogłem i chciałem uciekać kiedy za nią pobiegł ale mnie dogonił... Zwariuję.
Nie dał mi naprawdę wyjść z tego ogrodu.
Gdy w końcu się zmęczył miałem już naprawdę wyjść, ale tym razem zostałem złapany za rękę...przez Lev'a ...kurwa no- Kenma...- wyglądał na przestraszonego. Wziął mnie na ręce znów jak wór ziemniaków przerzucił mnie przez ramię, uderzyłem go w plecy
- puść mnie Lev...ja nad tym już nie panuję. Ja po prostu chcę umrzeć - znów chciałem płakać, zaprowadził mnie znów do swojego pokoju. Wszedł ze mną do wyciszonej część
- płacz. Wiem , że chcesz. Płacz ile możesz, jesteśmy tu sami...- postawił mnie na fotelu i poprawił moje włosy, pękłem jak szkoło rzucone na podłogę... płakałem jak małe dziecko... Jakim byłem kiedy pierwszy raz mnie skrzywdzono, płakałem jak te wszystkie ofiary, które niczym nie zawiniły...
Płakałem jak ...jak Lev? On płacze? Złapał go za policzki wytarłem go rękawem.- dlaczego ty płaczesz?- pociągnąłem nosem patrząc na jego zielone oczy... nigdy nie zwróciłem uwagi jak wyglądają nocą, gdzie oświetla je tylko światło gwiazd które wchodzi tu przez okno
- boli mnie, że nie umiem ci pomóc - widziałem że stara się przestać płakać, pociągnąłem go mocno , wylądował ze mną na fotelu przytuleni płakaliśmy obaj... On bo nie mógł mi pomóc, a ja bo on chciał to robić. Ja nie chcę pomocy.
Nie wiem kiedy zasnąłem,albo znów straciłem przytomność przez płacz?
Ale kiedy się obudziłem poczułem jak ktoś mnie szturcha, oh Alisa. Spojrzałem na siebie, Lev nadal leży ze mną... bardziej to śpi na mnie mocno mnie trzymając- chyba w czymś przeszkadzam- uśmiechnęła się do mnie, pstryknąłem Go w czoło z palców, od razu otworzył oczy i spojrzał na Alise - wstawać czekamy wszyscy na dole. Trzeba porozmawiać. Chodzi o Tobio.- powiedziała poważna, Lev od razu ze mnie wstał- chodź ty też teraz należysz do nas- pokazała mi ręką bym szedł z nimi...
Wszedłem do jadalni, usiadłem koło Lev'a i spojrzałem na Kageyame... Siedzi cały czerwony jak burak,oho ciekawie, jak na zawołanie jak usiadłem dostałem kawę od pana Victora
- dziękuję - powiedziałem i poprawiłem włosy giganta, po chwili zabrałem rękę jak zrozumiałem co zrobiłem...
- więc? O co chodzi?- Lev spojrzał na rodziców, Siostrę i jej mini rodzinę
- No Tobio pochwal się - Miwa szturchneła go w głowę, jeszcze bardziej się zawstydził i wstał od stołu, przytulił się do Pana Yuriego... Dopiero teraz było widać jego kark... Oznaczenie?!
- oh widzę, że ten twój piegus chyba zasługuje na małe lanie kapciem - powiedział pan YURI głaszcząc włosy Tobio...chwila piegus... Czy ja znam jakiegoś piegusa? Chwila!
- nie bij Tadashiego... proszę... Wystarczy, że Miwa to zrobiła - powiedział pod nosem, a wszyscy spojrzeli na jego siostrę
- no co? - napiła się kawy i spojrzała na mnie. Później na Lev'a, odruchowo zakrył szyję. No debil.- Tobio widzę, że nie tylko twój chłopak chyba kłopoty.- Kageyama jakby dopiero skumał, że ja tu siedzę spojrzał na mnie i na Lev'a
- co ty tu robisz?- Spojrzał na mnie zdziwiony
- to ja powinienem pytać dlaczego mi nie powiedziałeś, że kręcisz z Tadashim.- skrzyżowałem ręce
- a ty mi, że zamierzasz oznaczać Lev'a- on też skrzyżował ręce, w tym problem, że ja tego nie chce.
- ... jeszcze nie jest pewne, że to oznaczenie. Po prostu może być ugryzienie...- powiedziałem pod nosem.
- i tak cię sprzedam.- dosłownie wyjął telefon i napisał na grupie omeg. Nosz kurwa mać
- panowie spokojnie - Alisa zabrała Tobio telefon - zjedzmy spokojnie śniadanie.- nie komentowałem już, zacząłem jeść śniadanie. Kiedy zjadłem wróciłem z Lev'em do pokoju, stanąłem przed jego szafą, jak nigdy nic wziąłem sobie koszulkę i poszedłem pod prysznic. Wyszedłem tylko w koszulce bo zapomniałem wziąć gaci.
Schyliłem się do swojej torby... Ja się właśnie nie świadomie wypiąłem... Prawie nagi w jego stronę...od razu znalazłem się czerwienią i zakryłem jego koszulką tyłek jak najbardziej mogłem. Ubrałem szybko majtki i zwiałem do drugiego pokoju. Kurwa mać taki zażenowany nigdy nie byłem...Lev wszedł do środka i spojrzał na mnie
- Kenma... Nie przejmuj się...nic nie widziałem, naprawdę - dobrze wiem, że kłamie.
CZYTASZ
koty •|LevKen|•
Fanfiction"Wraz z końcem drugiej klasy mam zamiar skończyć, nie tylko z siatkówką..."